Akcja dzieje się pod koniec trzeciego sezonu, kiedy dziewczyny z klubu Winx pokonały Valtora.
W Alfei dziewczyny
świętują swoje zwycięstwo. U Layli i Nabu dochodzi do pierwszego
pocałunku. Stella i Brandon tańczą w świetle reflektorów wtuleni w
siebie, jakby świat wokół nie istniał. Muza, Tecna i Flora siedzą przy
stole na świeżym powietrzu śmiejąc się i wspominając szczęśliwe lata
swojej przyjaźni w klubie. Zaś Riven, Timmy i Helia siedzący niedaleko,
po przeciwnej stronie próbują odnaleźć wspólny język. Nie za bardzo im
to wychodzi. Niespodziewanie podszedł do nich Skye, przerywając ich
niezręczną ciszę.
— Wiecie, gdzie jest Bloom ? Szukam jej...sam już nie wiem ile czasu.
— Widziałem, jak przechadzała się z panią Faragondą jakiś czas temu. A co tak ci śpieszno do niej? - spytał podejrzliwie Riven.
— Eh...a co ci do tego. Zresztą zaraz sam się dowiesz - odpowiedział mu blondyn, lekko się przy tym czerwieniąc.
Chłopacy od razu zrozumieli, o co może mu chodzić. Nerwowość w głosie, dostojna poza, nienaganny ubiór...
— Brachu odważnie - palnął Timmy.
Riven wstał, a następnie podszedł do Skya klepiąc go po męsku w ramię.
— Nie zatrzymujmy tego
gołąbka już dłużej. Idź szukaj swojego aniołka - powiedział do niego,
lekko go popychając, żeby ten się pośpieszył i przypadkiem nie
rozmyślił.
— Dzięki za wsparcie. Życzcie mi szczęścia - odparł Sky lekko zmieszany i zaczął iść ścieżką, którą wskazał mu Riven.
— Powodzenia - powiedział Helia zanim ten całkiem się oddalił.
— Zobaczycie, zaraz tu będzie niezłe widowisko - oznajmił Riven, pocierając ręce i śmiejąc się pod nosem.
— A propos, od kiedy stałeś się swatem? - spytał go Timmy, nie mogąc już dłużej powstrzymywać się od śmiechu.
Riven na ten komentarz naburmuszony odwrócił głowę.
— Zostawię to bez komentarza.
Jednak w głębi duszy naprawdę życzył tym dwojga szczęścia.
******
Sky nie zbaczał ze
wskazanego kursu. Z każdym następnym krokiem, który przybliżał go do
spotkania z dziewczyną odczuwał coraz to większe zakłopotanie.
— Nie. Teraz albo nigdy - powiedział głośno i pewnie.
Wyjął z kieszeni od
białej marynarki brązowe pudełko. Otworzył go i zaczął przyglądać się
pierścionkowi z brylantem w kształcie serca, który mienił się w świetle
srebrnego księżyca. Specjalnie poleciał do Heraklionu, do swojego
sprawdzonego i zaufanego człowieka, który wykuł na jego prośbę
pierścionek. Sky podczas pracy nad nim nie stał biernie i również
dołożył w tworzeniu tego cuda swoje dwa grosze.
— Może teraz mi się uda - szepnął z nadzieją, po czym ciężko westchnął.
Otóż planował
oświadczyny od miesięcy. Zamierzał to zrobić na wielkim balu w
Heraklionie, kiedy przed rodzicami i wszystkimi zebranymi miał ogłosić,
że kocha Bloom i chce z nią spędzić resztę swojego życia. Wtedy była taka piękna - wróciły mężczyźnie wspomnienia. Niestety te śmiałe plany przeszkodziła mu Diaspro z Valtorem na czele. Niech to szlag
! Na samą myśl o tamtych wydarzeniach poczuł ucisk w gardle. Przez nich
zraził się przyjmować kieliszki od ludzi, a co dopiero pić ich
zawartość. Niektórzy, szczególnie bliscy czuli się nieco urażeni, ale
rozumieli młodego króla. Na szczęście Diaspro została raz na zawsze
wygnana, a Valtor pokonany. Królestwu już nic nie grozi - myślał z ulgą.
Po całkowitym odzyskaniu świadomości umysłu i uwolnieniu Brandona,
którego sam uwięził, gdy nie był sobą postanowił, że poleci do Alfei i
oświadczy się Bloom przy najbliżej sposobności. Gdy przybył na miejsce
spotkało go tylko rozczarowanie. Stella i Flora z żalem powiedziały mu,
że Bloom jest w Krainie Smoków, by uzyskać moc enchantixu. Co gorsza
mogła już stamtąd nigdy nie wrócić. Sky przez tyle dni nie zmrużył oka
bojąc się, że już nigdy jej nie zobaczymy, aż w końcu ku uciesze doszła
go wiadomość od miłej wróżki Amore, że wróciła. Żeby polecieć do
ukochanej musiał wziąć dzień wolny w szkole. Po wyjaśnieniu sobie
wszystkiego i spędzeniu wspólnych chwil, których nie mieli ot tak dawna
doszedł do wniosku, że nie oświadczyny, a ponowne odbudowanie związku
jest im teraz potrzebne. Potem ratowanie Tecny, walka z Valtorem...
oświadczyny dalej się odkładały. Mężczyznę z rozmyślań o tamtych
wydarzeniach niekoniecznie wszystkich dobrych wyrwał głos zbliżającej
się Bloom i pani Faragondy.
— Sky, co ty tu robisz? Szukałeś mnie? - spytała Bloom, podbiegając do niego.
— Tak w pewnym sensie.
Chciałem z tobą porozmawiać, ale widzę, że jesteś zajęta. - Kiedy to
mówił nie spuszczał wzroku z pani Faragondy.
— Właściwie to już skończyliśmy. To zostawię was - rzekła profesor puszczając Skyowi dyskretnie oczko, po czym się oddaliła.
— Eh, Sky to chciałeś ze mną porozmawiać? - powtórzyła Bloom, podchodząc do niego bliżej.
— Tak, ale najpierw przejdźmy się trochę - zaproponował, posyłając dziewczynie zawadiacki uśmiech.
Chwycił ją za rękę i
oboje ruszyli przed siebie. Idąc wsłuchiwali się w szum wiatru, a
niekiedy spoglądali jednocześnie na wielki księżyc. Była wówczas pełnia.
— Bloom, powiedz mi
jesteś szczęśliwa będąc ze mną? - spytał nieoczekiwanie Sky, przystając i
spoglądając w jej wielkie niebieskie oczy.
— Jasne, że tak! Co to za pytanie - odpowiedziała bez chwili wahania, lekko się podśmiewając.
Chłopak nagle spoważniał i spojrzał na dziewczynę, jakby była dla niego całym światem.
— Bloom nie będę
ukrywał, że świat mi się zawalił, gdy myślałem, że cię straciłem po
walce z Valtorem. Już drugi raz mi to robisz - powiedział lekko się
trzęsąc.
— Darkar i Valtor to już przeszłość. Spokojnie - powtarzała Bloom gładząc ukochanego po policzku.
— Wiem, ale takich rzeczy się nie zapomina - rzekł z przygnębieniem. — Bloom, od dłuższego czasu chce cię o coś zapytać...
Powoli wyjął z kieszeni pudełko, następnie klęknął przed nią.
— Sky...- Bloom zakryła twarz dłonią, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
— Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie Bloom. Czy zechcesz uczynić mi ten zaszczyt i zostać moją żoną?
Nastała chwilowa cisza i niepewność ze strony chłopaka. Po jej policzkach spłynęły łzy.
— Sky oczywiście, że tak.
Mężczyzna wstał i uniósł
dziewczynę. Patrzyli tak na siebie chwile otuleni blaskiem księżyca, po
czym złączyli swoje usta w zmysłowym pocałunku.
— Dziękuję za ten zaszczyt - szepnął jej do ducha, a potem objął.
— Brawo! Wiedzieliśmy, że wam się uda!
Bloom i Sky gwałtownie odwrócili głowę.
— Że co...kto? Brandon? - spytał Sky niemal pewny.
Nie mylił się. Nagle z
krzaków wyszedł Brandon i reszta specjalistów. Nie mogło również
zabraknąć przyjaciółek z klubu i wróżek.
— Brawo! Wielkie gratulacje! - krzyczeli wszyscy, klaskając młodej parze.
Sky, patrzył na nich nieco zdezorientowany, podobnie jak Bloom.
— Ale jak wy tu... - Sky spojrzał wymownie na chłopaków. Z pewnością oni wszystkim wygadali.
— Tak jakoś samo wyszło - Riven wzruszył ramionami. — Poza tym dziewczyny coś podejrzewały.
— Krótko mówiąc przywarły nas do ściany - przyznał Timmy.
— Wy naprawdę
myśleliście, że przegapimy takie wydarzenie i nie pójdziemy wam cicho
kibicować? - Stella posłała zakochanym przekomarzający uśmiech.
Bloom i Sky mimowolnie się zaczerwienili.
— Eh... zamierzaliśmy to ogłosić.... - tłumaczył Sky widocznie zmieszany.
— Tere-fere - zaśmiała się Chatta.
— Nie myliłam się, że niedługo usłyszymy marsza weselnego - wtrąciła Flora.
— Dobra to kiedy ślub? Kiedy będzie wielki tort? KIedy? - pytała Lockett nie mogąc się już doczekać.
— Tak, tak, kiedy!? - Do pytania dołączyła się Chatta.
— Nie zasypujcie już
tych dwojga tak pytaniami. Widzicie jak się przecież czerwienią. Ten
czas, pełny miłości należy tylko do nich. Dajmy im trochę prywatności -
zasugerowała Amore przeszczęśliwa, że widzi tak dobraną i zakochaną
parę. Doskonale wiedziała, że o taką miłość trzeba dbać.
— Amore ma rację, zostawmy ich już w spokoju - zgodziła się Tune.
— Tak też się zgadzam - wtrąciła Digit.
— Piff raczej nie zabierze głosu, bo śpi - zauważyła Chatta. Piff spała w najlepsze w dłoniach Layli.
— Na pewno życzy wam wszystkiego najlepszego - powiedziała Layla w jej imieniu nie kryjąc wzruszenia.
Nabu z wielkim
szacunkiem podszedł do młodej pary, po czym pewnie podał im rękę
gratulując. Pozostali chłopcy poszli w jego ślady. Dziewczyny zaś
podbiegły, obejmując Bloom.
— Cieszę się, że jesteście ze mną. To wiele dla mnie znaczy - wyznała Bloom zgodnie z prawdą ściskając mocno dziewczyny.
— Dobra, nie będziemy
tej dwójki już dłużej męczyć. Chodźmy z powrotem na imprezę. Co za dużo
lukru to nie zdrowo - stwierdził żartobliwie Riven.
Na jego komentarz niespodziewanie wszyscy się zaśmiali.
— Zanim pójdziemy ja też chciałbym coś ogłosić - oświadczył nieoczekiwanie Brandon.
— Brandon co chcesz zrobić? - spytała cicho Stella patrząc na niego zdezorientowana.
— Wiecie... - zaczął wolno, jakby chciał uporządkować swoje słowa utkane w głowie. — My ze Stellą jesteśmy razem, w sumie długi czas...
Brandon...
Stella nie wiedziała, co się dzieje.
Brandon niespodziewanie przyklęknął przed nią.
— Stello, czy zechcesz wyjść za mnie.
— Odlot - szepnął Timmy.
Wszyscy rozwarli usta ze zdumienia. Podwójne oświadczyny w tym samym dniu i czasie to naprawdę coś.
Stella patrzyła na Brandona jak wryta, aż po chwili z zawodem w oczach odwróciła się od niego, biegnąc przed siebie.
Chłopak nie wiedział co to znaczy. Bez wahania pobiegł za nią. W końcu ją dogonił.
— Stello, nie uciekaj!
Właściwie czemu to zrobiłaś? - spytał zdyszany, chwytając ją za rękę,
jakby się bał, że znowu gdzieś pobiegnie.
Dziewczyna zamiast mu odpowiedzieć milczała.
— Stello powiedz coś - prosił Brandon jeszcze lekko dysząc. — Czy ty już mnie nie kochasz? Masz kogoś innego?
Ta sugestia tylko dziewczynę bardziej zezłościła.
— Co to w ogóle za pytanie! - fuknęła nie wierząc w to co słyszy. — Oczywiście, że cię kocham. Tylko ciebie.
— To dlaczego się nie zgodziłaś? Czemu?
Brandon już nic z tego nie rozumiał.
Stella odwróciła się od niego plecami. Podniosła głowę, spoglądając na wielki księżyc.
— Nie tak sobie wyobrażałam nasze oświadczyny - wyznała.
— To znaczy...?
— To znaczy, że liczyłam
na większe zaangażowanie z twojej strony. W ogóle się nie postarałeś
tylko wykorzystałeś chwilę. Nawet sam jej nie stworzyłeś - dodała.
Chłopak podrapał się po głowie.
— Fakt, to było dość spontaniczne - przyznał. — W sumie mogłem bardziej się postarać.
Patrzył na nią z zażenowaniem. W końcu zrozumiał swój błąd. Stella zasługiwała na coś więcej. Wiedział o tym najlepiej.
— Choć ze mną - Brandon chwycił jej dłoń wyrywając z zadumy.
— Gdzie? - spytała.
— Chcę zrobić to tak jak należy.
Zaczął iść przed siebie
ciągnąć ją za sobą. Stella nie miała pojęcia, co mu teraz chodzi po
głowie, ale postanowiła się nie odzywać ani o nic nie pytać. Z każdą
chwilą dochodziła do wniosku, że zareagowała wtedy zbyt impulsywnie.
Przecież widziała, że mówił szczerze! Jednak poczuła wtedy wielki zawód,
ponieważ wie, że Brandona stać na coś więcej. Nie chodzi tu o
pierścionek, którego też w sumie nie miał, ale jakiś mały wysiłek. W
końcu dotarli na sam środek parkietu, gdzie było największe skupisko
ludzi.
— Poczekaj tu - poprosił, składając jej delikatny pocałunek na policzku.
Stella z nieukrywającym
zdumieniem w oczach obserwowała chłopaka, jak ten wchodził na wielką
scenę. Podszedł do solisty, który właśnie ogłaszał swój nowy kawałek
prosząc, żeby dał mu na chwilę mikrofon. O dziwo od razu to zrobił.
— Dzięki, w sumie chciałem sobie zrobić na chwilę przerwę od śpiewania - wyznał, po czym sobie poszedł XD.
— Słuchajcie wszyscy chce coś ogłosić!
— Patrzcie jaki przystojniak! - Niektóre dziewczyny zaczęły krzyczeć na widowni. Stelli się to zbytnio nie podobało.
— Zaśpiewaj nam coś!
Zaśpiewaj, zaśpiewaj! - zaczęły go namawiać. Do prośby przyłączyło się
więcej ludzi, aż w końcu wszyscy niezależnie od wieku i płci to
podchwycili.
Brandon zmieszany na te okrzyki podrapał się po głowie.
— W sumie nie miałem zamiaru śpiewać, ale skoro tak ładnie prosicie, to mogę te słowa przedstawić w piosence.
— Nie, nie nie...
Stella zaczęła kręcić głową. Przecież Brandon nie umiał śpiewać.
Chłopak odchrząknął dwa razy zanim zaczął:
( Teraz wyobraźcie sobie melodię, inwencja twórcza :D )
- Stello, kochana Stello tak długo znamy się.
Stello, kochana Stello, czy ze chciałabyś wyjść za mnie?
Ja wiem, że nie jestem milionerem i nie przynoszę diamentów codziennie,
ale wiem, że me uczucia są pewne szczególnie do Ciebie.
Czy zaszczyt uczynisz mi i żoną mą zostaniesz na wszystkie dni,
i czy to, że śpiewam tu przed wszystkimi w pełni wystarcza ci?
Stello, kochana Stello ty piękna jesteś jak nimfa wśród wód.
Zachwycasz mi swym pięknem i co wewnątrz w tej duszy skrywa się.
Czy zechcesz wyjść za mnie...
Po piosence nastała
grobowa cisza. Po policzkach Stelli spłynęły łzy. Krótko mówiąc była
wzruszona. Przypomniały jej się wszystkie chwile, wzloty i upadki, które
razem przeżyli. Brandon zszedł z parkietu, kierując się do dziewczyny,
która tak skradła mu serce. Nikt nie torował mu drogi.
— Stello, moja droga... -
zaczął mówić, jak był już dostatecznie blisko. — Co prawda nie mam
pierścionka i szczerze mówiąc nie zamierzałem ci się dziś oświadczać,
ale czasem taka spontaniczna chwila może być piękna. Dlatego, czy teraz
się zgodzisz? Moje słowa w piosence były szczere.
— Zgódź się! - krzyknęła jedna z dziewczyn wśród publiczności.
— Brandon ja...
— Tak?
— Kocham cię i oczywiście, że za ciebie wyjdę! - wydusiła w końcu rzucając mu się w ramiona.
Wszyscy zaczęli klaskać krzycząc : Brandon, Stella! Brandon, Stela...! Wiwat!!!
******
Para narzeczonych wyszła z tłumu ciesząc się po prostu sobą.
— Cieszę się, że was znów widzę! - krzyknął Timmy zauważając ich. Był w towarzystwie Rivena.
— O Timmy, Riven tak długo się nie widzieliśmy - rzekł Brandon żartobliwie podchodząc do nich bliżej.
— Martwiliśmy się o was. Gdzie was tak wywiało? - spytał Riven.
— Powiedzmy, że musieliśmy sobie coś wyjaśnić - odpowiedziała Stella z uśmiechem.
— Już sobie wyjaśniliśmy - dopowiedział Brandon, po czym oboje spojrzeli na siebie.
— To cieszę się niezmiernie - wyznał Timmy. — A wiecie co tu się przed chwilą działo? Choć zapewne słyszeliście...
— Co takiego? - spytał Brandon.
— Nic takiego... tylko
jakiś koleś w piosence wyznawał miłość dziewczynie. Dacie wiarę? Tak
fałszował, że przez połowę piosenki musiałem zatkać uszy. Powiem, że
odważny ten gość, tak się zbłaźnić dla dziewczyny. Nie wiem, czy
zrobiłbym coś takiego, chociaż dla Tecny wszystko...
— Timmy... - Brandon podrapał po karku. — Tym fałszującym kolesiem byłem ja.
— Że co?! Ty naprawdę?!
Riven nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
— To ty nie wiedziałeś? Mówiłem, że będzie tu niezłe widowisko - przypomniał ciągle się śmiejąc.
— Eh... - Timmy trochę
się zaczerwienił. Naprawdę nie miał pojęcia, że to on. Chciał tą
niezręczną sytuację jakoś odkręcić. — W takim razie szczere gratulację. W
sumie te oświadczyny były niezłe, lepsze od tych poprzednich.
— To znaczy? - spytał Brandon.
— Bo wiesz... tam oświadczyłeś się na doczepkę.
— Odezwała się osoba wszechwiedząca w tej dziedzinie - rzekł przekomarzająco Riven.
Timmy spuścił na chwilę głowę, po czym spojrzał na nieco ostry wzrok Brandona. Znowu zbańczyłem sprawę - myślał w duchu. Zamiast się zamknąć, jak sam zamierzał mówił dalej:
— Ale jesteście razem. Pogodziliście się, to najważniejsze. Może przyniosę wam coś do picia...
Tak naprawdę chciał się zmyć.
— Nie, nie trzeba, dziękujemy za miłe słowa - powiedział Brandon ze szczerością w głosie.
— Pozwólcie, że teraz pobędziemy trochę ze sobą - powiedziała Stella puszczając chłopakom oczko.
Po chwili odeszli, wpatrzeni w siebie.
— Świata teraz poza sobą nie widzą. Jakby wyskoczyło im monstrum zza krzaków zapewne by je obeszli - stwierdził Riven.
— Co ty, nigdy zakochany
nie byłeś? Jak jestem z Tecną to czasem odlatuje w inny wymiar -
przyznał Timmy, odlatując gdzieś myślami razem z nią.
Nagle z tych intensywnych rozmyślań wyrwał go ból na prawym ramieniu.
— Riven co ci odbiło?! - krzyknął Timmy patrząc na kolegę z wyrzutem.
— Pięć razy ci mówiłem,
że zaraz cię walne a ty nie reagowałeś. Właśnie, takiego odlatywania
chce uniknąć. Nie chce wyglądać jak jakiś miękki frajer - powiedział z
lekkim grymasem.
— Hej chłopaki!
Ten znajomy głos... należał do Tecny. Timmy, aż przetarł okulary, żeby móc ją lepiej zobaczyć.
— Cześć dziewczyny! - krzyknął rozpromieniony widząc, że nie jest sama.
— Zapewne szukaliście nas - wywnioskował Riven widząc, że jest w towarzystwie Muzy.
— Bingo. Postanowiłyśmy połączyć siły w szukaniu was i koniec końców się udało - rzekła Muza puszczając Rivenowi oczko.
— Pomimo, że nie mieliście przy sobie żadnego nadajnika - dodała żartobliwie Tecna zwracając się w stronę Timmiego.
— To nie pozostało nam nic innego, jak tylko wyrwać was do tańca - rzekła zachęcająco Muza, spoglądając na Rivena.
Dziewczyny podeszły do swoich chłopaków chwytając za rękę. Nie zdążyli się obejrzeć, a już zaciągnęły ich na parkiet.
Timmiemu podobał się pomysł tańca szczególnie z Tecną, zaś u Rivena nie było widać zbytniego optymizmu. Krótko mówiąc nie lubi tańczyć, ale, że nie chciał sprawiać Muzie przykrości postanowił wysilić się na jeden. Muza na początku poważna nieoczekiwanie się zaśmiała.
— Co się tak bawi? - spytał Riven zataczając z nią piruet.
— Widok, jak się starasz pokazać, że taniec ci się podoba jest komiczny.
— Nie zapominaj, że to wszystko dla ciebie - rzekł udając obruszonego.
— Jak chcesz to nie musimy wcale tańczyć. Możemy się gdzieś przejść - zaproponowała ku uciesze chłopaka.
Wyszli z parkietu i skierowali się w stronę parku.
— Taniec faktycznie nie jest dla mnie - przyznał, kiedy tak spacerowali.
— Przecież wiem, za dobrze cię znam - odpowiedziała puszczając mu oczko.
— Tak, niestety...
— Co niestety? - spytała Muza odwracając się w jego stronę.
— Może źle to ująłem,
ale wiesz... - Riven podrapał się po karku, jakby nie łatwo
przychodziły mu słowa, które miał zamiar powiedzieć. — Krótko mówiąc
jesteś pierwszą dziewczyną, jaką wpuściłem do swojego życia. Dziwnie mi z
tym trochę.
— I co? Żałujesz? - spytała go z nutą niepewności.
— A z Nabu to naprawdę nic nie było?
— Przecież ci mówiłam, że nic, a poza tym...
Nie dokończyła zdania,
bo Riven nieoczekiwanie przywarł do jej ust. Na początku zaskoczona
odwzajemniła jego pocałunek. Całował ją intensywnie i namiętnie,
jednocześnie przyciągając do siebie. Był stęskniony za jej słodkimi,
malinowymi ustami, podobnie jak ona za jego. Po czasie z lekką niechęcią
oderwali się od siebie. Jakikolwiek komentarz był tu teraz zbędny.
Chłopak wziął dziewczynę za rękę i poszli dalej. Idąc zastanawiał się
czy tak naprawdę można zwariować dla dziewczyny, żeby świata poza nią
nie widzieć. Spojrzał na Muzę, po czym westchnął. Jak widać można.
W następnym odcinku:
Sky i Brandon zrobili kolejny krok w związku: oświadczyli się.
Dziewczyny ku radości obu panów się zgodziły. Teraz do całkowitego
szczęścia zostało tylko jedno: spotkanie z rodzicami. Czy specjaliści
dobrze wypadną przed nimi, podobnie jak czarodziejki. Czy może coś
pójdzie nie tak...
Co może pójść nie tak? Ach taaak. Król Radius ( tata Stelli) dowie się, że Brandon jest giermkiem księcia Sky'a. Już widzę jego minę i to: ,,Moja córka księżniczka Solarii nigdy nie poślubi takiego parobka"
OdpowiedzUsuń