niedziela, 21 listopada 2021

Ruszamy na przygodę!

Harry uklęknął przed Charlesem. 

- Wstań, wstań  - mówił Charles zachęcając, by się podniósł. 

- Niecodziennie do mojego domu przychodzą królewicze. 

Harry był wyraźnie onieśmielony jego obecnością.  

- Możesz zapomnieć teraz, że nim jestem. Mów mi Charles. 

- Dobrze kró... Charles. 

Podali sobie dłoń.

- Dobra, musimy się dowiedzieć, co to ten cały ,,Orion"- wtrącił Evan, aby już przejść do rzeczy. 

Usiedli przy stole, aby przeanalizować zebrane wskazówki. Siostra Harrego doniosła ciepłe napoje i również się dosiadła. Książka nie zawierała tylko i wyłącznie tej jednej zagadki, ale wiele innych. Na jednej stronie dużymi literami zapisane były liczby: 53 stopnie N, 12 stopni W. 

- Co to za liczby? Wskazują do czegoś kierunek? Do tego ,,Niebieskiego Oriona"? - zastanawiał się Charles. 

- To też moja realna wizja. Siedząc sobie i jedząc śniadanie zobaczyłem przed sobą te liczby. Nie wiedziałam, do czego mają służyć. 

- He he, już sobie wyobrażam jak to wyglądało - zaśmiał się Evan. 

- No, a żebyś wiedział. Jadłem sobie śniadanie jak gdyby nigdy nic, a tu takie coś. Na początku myślałem, że Liza mi dosypuje jakieś zioła.

- No wiesz ty co! - siostra pacnęła go w ramię. 

- Przecież wiesz, że żartuję - zaśmiał się Harry. 

- Widać, że rodzinka - powiedział żartobliwie Evan. - Liza, ładne imię.

- Dzięki, miło mi...

Wymienili miłe spojrzenia.

- Musimy chyba popłynąć, gdzie wskazuje kurs - wtrącił szeptem Charles pogrążony we własnych  analizach. 

Znowu powrócono do bieżącego tematu. Wszyscy się zgodzili, że należy tam płynąć. Evan zadeklarował, że załatwi  łódź⛵. Każdy w głębi duszy chciał przeżyć przygodę, która być może da odpowiedź na wiele nurtujących pytań. Ustalili, że wypłynąć w rejs mają pojutrze o zmierzchu. 

  Zaczęło się ściemniać, więc Charles i Evan postanowili się pożegnać. Harry uznał, że po co mają wracać po ciemku i zaproponował im nocleg.

- Nie chcemy się napraszać - powiedział Evan. 

- Tak, napewno chcą wrócić do siebie- wtrąciła Liza. 

- Tak, dokładnie masz rację. Nie chcemy się napraszać - powtórzył. 

Oboje wymienili między sobą zakłopotane spojrzenia, które wyłapał Charles. Zrozumiał, o co chodzi. Postanowił pomóc przyjacielowi.

- Harry na nas już czas. Jutro się spotkamy. 

Harry westchnął.

- No dobrze, słowo króla jest nie do podważenia - odparł z uśmiechem.

Charlesowi zaświeciły się oczy.

- Wszystko dobrze król... Charlesie?

- Tak, tak. Zamyśliłem się przez chwilę.

Na twarzy królewicza wstąpił uśmiech, że ktoś liczy się szczerze z jego słowem i traktuje poważnie. Potrzebował tego. 

  W drodze do domu Charles od czasu do czasu spoglądał na Evana. Wyglądał dziwnie, jakby trafiła go strzała amora. Ci dorośli... - pomyślał tylko. 





piątek, 12 listopada 2021

Nowy członek w ekipie

Evan pytał się pobliskich mieszkańców, gdzie mieszka niejaki Harry. W końcu dzięki wskazówkom dotarli pod dom, gdzie możliwie zamieszkuje. Zapukał do drzwi.   

- Kto tam? - zapytał mężczyzna.

- Witam, nazywam się Evan i przyszedłem w sprawie... 

- Jeśli po to by mnie wyśmiać to proszę łaskawie, darować sobie! - krzyknął gniewnie.  

 - Nie, wręcz przeciwnie. Jestem ciekawy kto jest autorem tak ciekawej książki. Nigdy tak dobrej nie czytałem. 

Evan pomyślał, że prawiąc mu komplementy w końcu zmięknie i otworzy. Harry zaśmiał się nerwowo. 

- Tak, już ja to znam. Ja otworzę, a ty mnie czymś obrzucisz. Dzięki wielkie. 

Charles postanowił przejąć inicjatywę. 

- Natychmiast otwieraj! Rozkaz króla!

- Chwila...

Mężczyzna otworzył natychmiastowo, jak usłyszał głos królewicza. Jakie przeszło go zdziwienie, jak zamiast niego stał tylko uśmiechający się po uszy Evan. 

- Czy to jakiś żart?! Umiesz naśladować głosy innych?! Jakieś nieśmieszne to. 

Evan zignorował te słowa i wszedł siłą do mieszkania, a za nim podążył Charles. 

- Co to ma być? Czemu włazisz jak na chama!? 

- A cicho bądź! Gadać się z tobą nie da! Siadaj i słuchaj - Evan wskazał mu krzesło. 

Harry powolnie usiadł na krześle. 

- To... czego chcesz ode mnie? - spytał już nieco łagodniejszym tonem. 

Evan podszedł i podał mu jego książkę. 

- Spytam wprost. Co znaczy ten ,,Niebieski Orion" w twojej książce?

Harry zmarszył brwi. 

- Ja...ja nie wiem...To była wizja. Spisałem to, co usłyszałem...i tak większość wzięła mnie za zupełnego wariata. 

- Ja cię biorę na poważnie, bo...- Evan podrapał się po karku - ja też mam różne wizje... 

Nagle do pokoju wpadła jakaś czarnowłosa  dziewczyna. 

- Ktoś znowu obraża mojego brata?! - wrzasnęła.

Podeszła bliżej. Stanęła przed Evanem.

- Jeśli obrażasz mojego brata, albo uznajesz za szaleńca to won! - krzyknęła patrząc na niego ze złością. 

- Spokojnie, on nie uznaje mnie za wariata. Pierwsza chyba osoba - powiedział Harry.

Dziewczynie natychmiastowo spadł gniew z twarzy. 

- Skoro tak to rozgość się - powiedziała już z uśmiechem na ustach. - Przepraszam za to, ale mam dość jak ciągle wyzywają Harrego.

- W porządku, rozumiem - Evan uśmiechnął się do dziewczyny szeroko.

- Zrobię ci coś do picia - oznajmiła uprzejmie i skierowała się do kuchni.

Evan patrzył na dziewczynę cały zarumieniony. Nigdy by nie pomyślał, że osoba tak pełna złości może zamienić się nagle w kogoś tak uroczego, że aż wzroku nie można oderwać. Po chwili znów skierował wzrok na Harrego.  

- Więc... skoro jest wyjaśnione, że nie chce cię wyzwać to przejdźmy do rzeczy. ,,Niebieski Orion" - co to takiego? - Evan naciskał dalej. 

- Już mówiłem, że nie wiem. Usłyszałem pewne słowa we śnie. Spisałem je. Potem kolejne sny i spisywanie. A potem...

Harry spuścił głowę. 

- Co takiego? - spytał Evan. 

- Zobaczyłem coś. Ale nie we śnie. Miałem realną wizje. Zobaczyłem króla Charlesa przed sobą, a za nim rozwścieczony tłum ludzi. Szydzili z niego niemiłosiernie. Potem obok niego pojawiła się pewna dziewczyna i powiedziała, że któregoś dnia królewicz przyjdzie do mnie z pytaniami dotyczącymi mojej książki. Potem wszystko zniknęło. Dlatego, jak usłyszałem głos króla Charlesa od razu otworzyłem. Zamiast tego widzę ciebie pytającego o moją książkę. Nic nie rozumiem... 

- Tak właściwie to nie jestem tu sam. 

Po słowach Evana królewicz zdjął szatę. 

- Król Charles! - Krzyk Harrego odbił się głośnym echem w mieszkaniu. Poderwał się z krzesła. - Ale jak?! Nagle się tak pojawiłeś...

- To tak zwana szata niewidka - powiedział Evan z uśmiechem. - No to witaj w naszej ekipie. 

- Witaj w naszej zwariowanej ekipie - dodał Charles wyciągając do Harrego rękę. 









niedziela, 7 listopada 2021

Nowe światło na sprawę

 Większość ludzi nie kryła wzburzenia, w związku z decyzją nowego króla. Dało się usłyszeć szemranie, że za władań Charlesa było lepiej, ale niektórzy jednak zaczęli mówić, że gdyby nie jego występek, król Markus nie zachowywałby się w taki sposób. Znowu większość zarzutów zaczęła kierować się w stronę królewicza, że to zapewne zemsta za to, że zabił króla Edwarda. Evan ponaglił Charlesa, aby już poszli. Widział, jak jest mu przykro słuchając od nowa zarzutów pod swoim adresem. Dotarli pod budynek biblioteki. Weszli do środka. Evan poszedł na poszukiwania, a Charles usiadł przy stole. Z wielką powolnością odsuwał krzesło, aby na nim usiąść. Nie chciał wywoływać paniki, że krzesło się samoistnie porusza. Evan przetrząsał wielką bibliotekę, zaś królewicz wygodnie sobie siedział. Po czasie nawiedziło go znużenie, więc zaczął obracać swoim srebrnym pierścieniem z niebieskim kamieniem na serdecznym palcu dla zabawy, pamiątka po matce. Na łożu śmierci prosiła, aby pierścień na jej palcu trafił w ręce syna. Charles za każdym razem patrząc na niego myślał o niej. 

- Szkoda, że nie poznałem cię lepiej, mogę sobie wyobrażać tylko jaka byłaś - powiedział do siebie, wpatrując się w pierścień. 

Ojciec rzadko wspominał o zmarłej żonie. Synowi też nie chciał o niej za dużo opowiadać. Nagle Evan wyrwał królewicza z jego zadumy, trzymając w rękach jakąś książkę. 

- Coś znalazłem. Dziwne to, sam zobacz.

Podsunął mu książkę na otwartej stronie. 

- To jakaś legenda... - stwierdził cicho Charles.

- Tak, albo jakaś zagadka. Zobacz, jaka nazwa tam występuje.

Charlesowi otworzyły się szerzej oczy

- ,,Niebieski Orion" - wyszeptał.

Evan zaczął czytać tekst:

"Gdy w odpowiednie miejsce spojrzysz, gdzie więcej świateł świeci, to Niebieski Orion ujrzysz. Wyboista ścieżka do niego wiedzie, ale warta swego, gdyż nieziemskich tajemnic w swych czeluściach kryje pełno. Jeśli wybraniec czyta tekst, znajdzie odpowiedzi, one przyjdą same. Jeśli nie znaczy, żeś ty nie wybraniec... "

- Ciekawe, kto to pisał? - powiedział Evan marszcząc brwi. - Ale mamy przynajmniej jakąś wskazówkę, chyba - dodał po chwili.

- Coś o światłach, coś o nieziemskich tajemnicach... - wtrącił Charles zastanawiając się, co to znaczy. - Dobrze byłoby wiedzieć, kto ją pisał, jak sam mówiłeś. Tu jest imię autora na okładce. Harry Martinez. 

- Nie znam człowieka - powiedział Evan. -  Może bibliotekarka coś nam więcej opowie o autorze? 

Charles przytaknął. 

- Dobry pomysł.

Podeszli do bibliotekarki. Podczas wypożyczania Evan zadał pytanie, kim jest autor książki. Charles pozostał dyskretny, pamiętając, że nikt go nie widzi. 

- Ogółem ten człowiek jest uznany za wariata wśród społeczności. Wygadywał, że wizje, które napisał się spełnią. Większość wzięła go za szaleńca i wyśmiała. Teraz nikt o nim prawie nie pamięta, a jego książki nie wypożyczał nikt przez wiele lat. Co cię podkusiło, aby ją wypożyczyć? 

- Tak właściwie, to szukałem czegoś ciekawego. Przypadkiem natrafiłem na nią. Ciekawy byłem po prostu, co to za autor takie rzeczy pisze - odpowiedział Evan, udając szczerość w głosie. Wychodziło mu to celująco. 

- Rozumiem. Ten człowiek mieszka niedaleko. Nie pamiętam, gdzie dokładnie. Musisz wypytać ludzi. 

Evan przytaknął. Podziękował i wyszedł z Charlesem na zewnątrz. 

- Może też miał jakieś wizje w snach jak my? - wywnioskował Charles. 

- Możliwe. Więcej wariantów w naszej ekipie nigdy dość. 

Charles zachichotał. Specyficzny humor Evana zaczął mu się udzielać. 

Poszli przed siebie w poszukiwaniu tajemniczego autora. 




środa, 3 listopada 2021

Nieprzyjemne zajście

 Evan zamyślił się. 

- ,,Niebieski Orion"... Nie, nic mi nie przychodzi do głowy. Może w bibliotece znajdziemy jakąś wskazówkę? 

Charles przytaknął głową. Biblioteka to całkiem dobry pomysł, bo gdzie indziej doszukiwać się odpowiedzi, jak nie w książkach?

- Możemy nawet iść od razu. Biblioteka jest niedaleko - powiedział Evan entuzjastycznie. - Założysz szatę i nikt cię nie zobaczy. Przeszukamy wszystkie regały. 

- Tylko, że... 

- Tak?

- Nie będzie to dziwne, że książki będą się tak przesuwały? W końcu w tej szacie jestem niewidzialny. Ludzie zemdleją, jak zobaczą same przesuwające się książki - oznajmił Charles z żartobliwą nutą w głosie. 

- A, no tak. Nie pomyślałem. Najwyżej pomyślą, że biblioteka jest nawiedzona. Jak wszyscy stamtąd pouciekają to cała biblioteka będzie nasza. 

Charles patrzył na niego z dziwnym wyrazem twarzy. Nie wiedział czy mówi to dla żartu, czy tak na serio. 

- A może ja po prostu posiedzę, a ty poszukasz? - zaproponował Charles. 

- Tak też może być. Dobrze, wkładaj szatę królewiczu i idziemy. 

**** 

- Właściwie skąd ty masz tą szatę? - spytał Charles w trakcie drogi. 

- Skąd? Można powiedzieć, że to prezent.

Charles otworzył szerzej oczy. 

- Prezent? - powtórzył. 

- Tak. Od tej dziewczyny z witraża. Zapewne cię to nie dziwi. 

- Niezbyt. Tak myślałem. Zapewne we śnie, co? 

Evan przytaknął. 

- Ten sen miałem dobre kilka lat temu. Powiedziała, że podaruje mi magiczną szatę, która będzie potrzebna w różnych sytuacjach w przyszłości, a osoba, która ją nosi staje się niewidzialna. Po przebudzeniu zobaczyłem, że jakaś szata leży na krześle. Nawet nie chcę myśleć jaki musiałem mieć wtedy wyraz twarzy. Nie wierzyłem, nie pojmowałem... Był to jeden z pierwszych snów z jej udziałem. Spontanicznie odziałem się w nią. Poszedłem na targ i zacząłem otwarcie kraść różne produkty. Trochę ryzykowne, ale musiałem jakoś to sprawdzić. Jedna kobieta krzyknęła, że jabłko lata w powietrzu. Wystraszony i zaskoczony uciekłem. Wtedy uwierzyłem, że ta szata naprawdę jest magiczna. 

- Rozumiem. W sumie dzięki tej szacie uratowałeś mnie. Nikt cię nie zobaczył w zamku, dlatego tak łatwo mnie wyprowadziłeś. 

- Dokładnie. Poza tym przychodziłem wcześniej na zamek, aby przygotować się na odbicie ciebie. Dlatego tak łatwo poszło. No... jeszcze wskazówki tej dziewczyny, w którą stronę uciekać dały dość dużo...

Evan przerwał wątek, gdy zobaczył niedaleko stojący tłum ludzi. 

- Co tam się dzieje? - spytał na głos Charles, kierując słowa do siebie. 

Podeszli bliżej całego zajścia i przedarli się przez tłum. Dziewczyna przywiązana do drewnianej kłody była biczowana. Jęczała z bólu.

- Co się dzieję? Czemu biją tą dziewczynę? - spytał Evan jednego ze stojących tam osób. 

- O ile mi wiadomo, to ukradła coś z targu. Właściciel doniósł to żołnierzom stojącym niedaleko. Bez sądu, czy tłumaczeń przywiązali ją. I sam pan widzi, co wyprawiają. 

- Biczowanie? Od kiedy!? Bez możliwości obrony?! - krzyknął wzburzony Charles patrząc na biedaczkę.

Nigdy nie uznawał stosowania przemocy. Jako wcześniejszy król był jej przeciwnikiem. To co się działo w tej chwili na targu było dla niego nie do pomyślenia. 

- Kto tak krzyknął? Głos wydaje mi się jakiś znajomy...- Mężczyzna, z którym rozmawiał Evan zaczął rozglądać się za głosem. 

Charles pod wpływem wzburzenia zapomniał, że jest niewidzialny. Zaczął iść w stronę dziewczyny, aby ją odwiązać. To było coś silniejszego od niego. Żołnierze przestali  ją jednak biczować. Ktoś wtedy podszedł do niej. Odwiązał, pomógł wstać i zabrał. 

- Kto będzie łamał prawo, od razu trafi pod bicz! Zarządzenie króla Markusa! -ogłosił jeden z żołnierzy. 



poniedziałek, 1 listopada 2021

Niebieski Orion

Statki wroga przybyły. Żołnierze z południa bronili się jak mogli. Odpierali ataki z pełną siłą. Jednak po kilku dniach musieli skapitulować. Przeciwnik okazał się silniejszy. Wojska z północy zaczęły z czasem opanowywać całe królestwo. Król Livius w neutralnym miejscu spotkał się z radnymi z królestwa Południa. Powiedział, że zaprzestanie wojny jeśli jego kuzyn Markus  zasiądzie na tutejszym tronie. Tymczasem król Charles ukrywał się w chatce nieznajomego mężczyzny. Za pomocą kaptura wymykał się czasem na główny plac, aby dowiedzieć się, co się dzieje w jego państwie. Doszły go słuchy, że na tronie ma zasiąść kuzyn króla Liviusa. Mówiło o tym całe miasto. Za głowę Charlesa zaś wyznaczono wysoką nagrodę. Zrezygnowany i przygnębiony wrócił do chatki nieznajomego. Nie miał w sumie, gdzie indziej pójść. Znowu przeszła go niewyobrażalna samotność. Miał ochotę porozmawiać teraz z kimś i zwierzyć się z dręczących pytań, takich jak: ,,co ma robić? ", czy  ,,do końca życia ma się tak ukrywać? ". Nieznajomy mężczyzna przeżywał żałobę po stracie siostry. Niedawno na pobliskiej mogile ją pochował. Królewicz nie zbliżał się do niego za bardzo, ponieważ chciał, aby przeżywał żałobę w spokoju. 

Kilka dni później kuzyna Markusa okrzyknięto nowym królem na południu. 

- Niedługo zapanuje nowa era. Przyjdzie czas na pewne zmiany! - oznajmił król Markus. 

Ludzie zebrani przed zamkiem, nie do końca rozumieli o jakie zmiany chodzi. 

Tymczasem Charles tracił nadzieję, że jego położenie ulegnie zmianie...

****

- To znowu ty... 

Przed królewiczem na łące wśród kwiatów stała dziewczyna z witraża. Podeszła do niego. 

- Kim ty jesteś? Dlaczego pojawiasz się i znikasz niespodziewanie? 

Nieznajoma uśmiechnęła się tylko. 

- Niebieski Orion - powiedziała. 

- Co...? 

- Niebieski Orion - powtórzyła. 

Charles otworzył powieki. To był tylko sen. 

- Obudziłeś się w końcu - powiedział mężczyzna podchodząc do Charlesa z kubkiem ciepłego picia. Podał mu i poprosił, żeby wypił. 

- Tak właściwie to nie mam pojęcia jak masz na imię - powiedział królewicz w przerwie między łykami. 

- Evan. Mów mi Evan.

- To... jak się czujesz Evan? - spytał Charles z współczuciem w oczach. 

Mężczyzna spojrzał na niego z miną pełną bólu. Ona mówiła wszystko. Zapadła chwilowa cisza. 

- Dziękuję, że uratowałeś moją młodszą siostrę - powiedział po chwili. 

- Nie ma sprawy, ale i tak ona... 

Oczy Charlesa zaszły się łzami. 

- Dzięki tobie mogłem ją jeszcze zobaczyć i się pożegnać. Zrobiłeś bardzo dużo - oznajmił wysilając się na szczery uśmiech. 

- W takim razie cieszę się. 

Charlesowi zrobiło się ciepło na sercu. To pierwszy raz jak ktoś mu szczerze za coś dziękuje i normalnie się wobec niego odnosi. 

- Źle się czujesz? - spytał Evan widząc jego dziwną minę. 

- Nie nic, po prostu... rozmawiasz ze mną tak swobodnie, nie przywykłem do tego.

- Nigdy z nikim tak normalnie nie rozmawiałeś? 

Młody królewicz pokręcił przecząco głową. 

- W dzieciństwie moi rówieśnicy nie chcieli się ze mną bawić. Traktowali mnie inaczej, jakbym był jakiś inny... 

- To wyjaśnia czemu jesteś tak dojrzały, jak na swój wiek, bo otaczałeś się tylko wśród osób dorosłych. Nie zaznałeś tak naprawdę beztroskiego dzieciństwa - wywnioskował Evan.

- Chyba tak... - zgodził się Charles. 

- Skoro siedzisz u mnie, to mogę nauczyć cię kilku zabaw jakimi bawią się osoby w twoim wieku. Ze mną możesz rozmawiać i kłócić się do woli - zaśmiał się Evan żartobliwie.

- Nie boisz się, że wsadzę cię do lochu? Odważnie - powiedział Charles z tą samą żartobliwą nutą w głosie. 

- Zaryzykuję. 

- Póki co, chciałbym porozmawiać o moim śnie. W nim widziałem tą dziewczynę. 

- Tą, która nas obu nawiedza? 

- Dokładnie.

- I coś ci powiedziała? 

- ,,Niebieski Orion".  Nie mam pojęcia, co to znaczy.