Znów udaliśmy do mojej ulubionej sali. Chyba właśnie w niej odbywają się najważniejsze narady i spotkania. Will, Aurelia, Esterka, Alice i jeszcze inni aniołowie, których nigdy na oczy nie widziałam powstali jak się zbliżaliśmy.
- Myślę, że nie trzeba powtarzać, czemu tu jesteśmy. Ariadne to jest Alex, James i Eli, bo Esterkę już znasz – Lilly przedstawiła chłopaków. – Oni pomogą nam sprawniej wykonać misję.
Najbardziej w pierwszej chwili rzucił mi się w oczy niejaki James, o brązowych oczach i blond włosach, ze śmiesznie upiętym na coś w rodzaju kokardy kucykiem. Biała bluza na długi rękaw tylko podkreślała jego fryzurę, a granatowe spodnie, pod którymi kryły się białe adidasy tylko dodawały całości uroku. Za to Alex i Eli wyglądali dokładnie tak samo i to nie tylko z wyglądu. To byli bliźniacy. Mieli na sobie białe bluzki z wygrawerowanym napisem ghost z długimi żółtymi rękawami. Ci chłopacy o bursztynowych oczach i kasztanowych włosach, z włożonymi rękami w kieszeniach jasno-niebieskich dżinsów wpatrywali się we mnie przyjaźnie.
Jako pierwszy zabrał głos James.
- Hej miło mi Cię poznać. Nie często wpada do nas śmiertelniczka.
- Mi też jest bardzo miło. Czemu Ciebie, jak i Was wcześniej nie spotkałam?
- Ponieważ patrolujemy głównie na Twojej planecie. Dzięki temu lepiej znamy tereny – wyjaśnił ten sam chłopak.
- Patrolujemy tu i tam – powiedzieli bliźniacy jednocześnie, po czym spojrzeli się po sobie.
- W takich kryzysach nasi Ziemscy kompani są niezawodni – dodała Lilly. - Dobrze, usiądźmy zatem – zarządziła. – Nie mamy zbyt wiele czasu.
Wszyscy rozsiedli się na bufiastych siedzeniach. Nas stole znajdował się duży brulion i pióro. Po chwili zaczęto opracowywać strategie działania. Lilly rysowała, gdzie najlepiej wymówić zaklęcie, chroniące ich przed demonami, aby łatwiej się przedrzeć do domów i odbić rodziców. Otwarła się głośna dyskusja. Każdy coś dodawał od siebie. Po czasie straciłam rachubę, o czym oni mówią. To wszystko wydało mi się takie skomplikowane. Na koniec zaczęto rozpatrywać, kto ma zostać ze mną tu w Krainie i opiekować się mną. Od razu na ochotnika zgłosił się Will.
Tak...To dla niego idealny moment, żeby się wymknąć. Aż na samą myśl o tym coś mnie zakuło w sercu. Zdecydowano, że jeszcze Alice i Esterka ze mną zostaną, aby dotrzymać mi towarzystwa. Misja jak ją nazwali Ocalenie miała się już rozpocząć tej nocy. Po czasie narada dobiegła końca i wszyscy się rozeszli w swoje strony, żeby się szykować. Chciałam jeszcze zamienić kilka słów z Willem, dlatego dogoniłam go.
- Odprowadzę Cię do pokoju – powiedział jak tylko się zbliżyłam.
Kiwnęłam głową.
- Will Ty masz zamiar iść tej nocy? Dlatego zgłosiłeś się na ochotnika? – spytałam, chodź wydawało mi się to oczywiste.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko szedł przed siebie z zamglonymi oczyma.
Dotarliśmy pod mój pokój. Will od razu poszedł w stronę swojego nawet się ze mną nie żegnając. Pobiegłam za nim.
- Will proszę poczekaj! – Chwyciłam go za rękaw, żeby mi przypadkiem nie uciekł.
Po chwili odwrócił się w moją stronę. Miał chłodny wyraz twarzy.
- Ariadne dobrze wiesz jak wygląda sytuacja. Nie pójdziesz tam ze mną – powiedział ostrym tonem.
Wyswobodził się z mojego uścisku i poszedł prosto do swojego pokoju.
Wiedząc, że już nic tu po mnie lekko chwiejnym krokiem udałam się do swojej sypialni, niemal trzaskając drzwiami.
Chwyciłam się za głowę, a moje oczy zalały się łzami.
Jeżeli moi rodzice nie wrócą to Audrey będzie mi jedyną bliską osobą na świecie. Ja nie mogę dopuścić, aby kolejna bliska mi osoba odeszła!
- Przepraszam wszystkich, ale niestety nie mogę tu zostać nic nie robiąc. Muszę ją ratować – powiedziałam przez łzy.
Usiadłam na łóżku i
zakryłam dłonią swoją twarz. Byłam rozbita.
Lilly, Alice, Aurelia, Will, Nataniel...Oni są dobrzy i niosą dobro a ja!? Jak tu przybyłam źle się dzieję! Nawet anioły, którzy mnie nie znają ryzykują swoje życie, żeby uratować moich rodziców.
Z bezradności rzuciłam książką, którą pożyczyła mi Lilly. Opadłam na podłogę i zaczęłam płakać wiedząc, że to nic nie da. Tak nie ocalę osób, które kocham, ale to był jedyny i sprawdzony u mnie sposób na pozbycie się tych negatywnych emocji. Potem, gdy się uspokoiłam i wreszcie opamiętałam wstałam, żeby podnieść książkę. Podniosłam ją i wtedy z jej brzegu wyleciał jakiś pergamin.
Jest!! Jako fanka nr 1 mam ogromny zaciesz, że rozdział się pojawił. Jejku. Straszne to co się dzieje. Ile bohaterów bije się z myślami. A biedna Audrey wciąż w szpitalu. Do tego umierająca :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Długi rozdział, lubimy takie ;>
OdpowiedzUsuńHaha. Dla mnie i tak za krótki. Wciągam się, czytam... a tu nagle koniec.
UsuńSuper, znaczy, że się podoba
UsuńPozdrawiam ;)