Dedykuje ten rozdział pewnej Miśce, która zainspirowała mnie do tego pomysłu :)
Mężczyzna wyglądał na zdesperowanego.
- Ja... ja musiałem! – wykrzyknął.
- Dlaczego? – spytał go Will.
Wszyscy łącznie ze mną czekali na jego bliższe wyjaśnienia.
- Poszedłem, ponieważ wszystkich okłamałem, nie wyjawiając prawdziwego stanu Audrey. Nie mogłem tego znieść, za bardzo to bolało – odpowiedział w końcu, przykładając sobie dłoń do oczu z widocznym zrezygnowaniem.
Wymieniliśmy z Willem zdezorientowane spojrzenia. Przecież on był najbardziej na NIE, w tej kwestii. Przecież jeszcze niedawno mówił, że wyruszenie na ciemną stronę to samobójstwo, a sam się tam udał. Co za ironia! – myślałam. Po chwili zdałam, sobie sprawę, że kierował się podobnymi pobudkami, co Will: Chciał się sam poświęcić nie obarczając prawdą innych.
Lekarz ciężko westchnął.
- Z tego, co widzę, to i tak się tu udaliście, pewnie sami doszliście do prawdy.
- Tak, odkryliśmy prawdę i wyruszyliśmy, żeby ją ratować. Robimy to samo, co pan – wyjaśnił Will za wszystkich.
Ten spojrzał na niego ze skrzywieniem, po czym pokręcił głową.
- Tylko, że jesteście jeszcze tacy młodzi...Po co macie i wy ginąć!? – Dobitne słowa doktora aż odbiły się echem w jaskini.
- Dla sprostowania pan też jest młody – przypomniał mu Will ze stoickim spokojem.
- Może z wyglądu, ale już swoje przeżyłem, za niecały tydzień skończę 833 lata.
Stałam jak słup soli, wpatrując się w niego moimi wielkimi wytrzeszczonymi oczami. 833 lata! – powtarzałam w swojej głowie. Ale podług ich nieskończonego życia to nic – doszłam do wniosku.
- To niebywałe! Jak pan do tej pory przeżył tu całkiem sam? – zapytał go Nataniel nie kryjąc zdumienia.
- Sam się o to pytam – przyznał.
- To w takim razie proponuję wzmocnić siły, mamy jeden wspólny cel – rzekł ochoczo Will patrząc na doktora.
- Chyba sam nie przeżyje tu długo, więc zgadzam się – odparł z uśmiechem na ustach.
Teraz z nowym nieoczekiwanym towarzyszem zaczęliśmy analizować dalszą strategie działania. Nikt nie wiedział, gdzie znajduje się ta roślina, która mogłaby ocalić Audrey, wszyscy rozkładali bezradnie ręce. Na szczęście ja wiedziałam, co może pomóc. Wyjęłam mapkę.
- Ta mapa wskaże nam drogę – pokazałam ją wszystkim.
Wszyscy zaczęli wpatrywać się w nią z nieukrywanym zdziwieniem w oczach.
- Nigdy jeszcze takiej
mapy nie widziałem, a naprawdę widziałem już wiele. Skąd ją masz?- zapytał doktor wpatrując się intensywnie w ten skrawek kartki.
- Ja sama nie wiem...znalazłam ją w książce. Potem odkryłam jak wiele potrafi.
- Nie pamiętam, żeby była u nas taka mapa – przyznał Will, tak samo potem Esterka, Alice i Nataniel.
- Jak mamy w posiadaniu coś takiego, to nie zaszkodzi z tego skorzystać – rzekł entuzjastycznie doktor. Zobaczcie, czy to nie są te rośliny bardziej po prawej? – pokazał nam palcem.
- Hmm, no nie wiem, jest Pan pewny? – Widać, że Nataniel nie był do końca przekonany.
- Tak – odpowiedział mu pewnie. - Poza tym to jedyna lokalizacja roślin, którą pokazuje mapa po ciemnej stronie.
W końcu wszystkich zdołał przekonać do swojego zdania łącznie ze mną. Nie zaszkodzi spróbować, w sumie nie mamy nic do stracenia - myślałam. Czasu też za wiele, zegar ciągle tyka. Mapa wskazywała, że powinniśmy iść prosto. Teraz już tylko pozostało wybrać, jaką drogą się udamy: Czy na otwartym terenie, czy może przez grotę. Obie drogi doprowadzą nas do celu.
- Myślę, że posiadaczka naszyjnika powinna dokonać wyboru – nieoczekiwanie zasugerowała Alice.
Nagle wszyscy skierowali na mnie swój wzrok.
- Eh, ja... – zaczęłam się jąkać. Nie byłam pewna, jaką drogę powinnam wybrać, a co gorsza miałam świadomość, że jeśli dokonam złego wyboru cała wina spadnie na mnie, a mało mi było zmartwień. Widziałam jednak, że czekają na moją odpowiedź.
- Idźmy przez grotę – palnęłam, co podpowiedziała mi w pierwszej chwili intuicja.
- Dobrze, więc idźmy przez grotę – przypieczętował moją decyzję doktor i wszyscy weszliśmy w jej głąb. Szliśmy najciszej jak to możliwe, bo nie wiadomo, co w niej zamieszkuje. O dziwo nie było tak ciemno, kiedy szliśmy przez te niezbadane korytarze. Jedyne, co dawało o sobie znać to nieprzyjemny siarkowy zapach, który dochodził ze wszystkich stron. Zatkałam nos nie mogąc już dłużej znieść tego odoru.
Ile ja bym dała teraz za dezodorant czy odświeżacz powietrza. Zapłaciłabym każdą cenę.
- Wy też czujecie ten okropny zapach? – spytałam.
Zabrzmiałam jak trąbka, przez ten zatknięty nos.
- Niestety – odpowiedziała zniesmaczona Esterka takim samym głosem.
Dotarliśmy do otwartej przestrzeni między następnymi przejściami. Nieprzyjemny zapach nie był tu aż tak intensywny. Jednogłośnie postanowiliśmy zrobić sobie w tym miejscu chwilowy postój, żeby zebrać siły. Ucieszyłam się, bo już burczało mi w brzuchu. Dostrzegłam wielki kamień, który znajdował się przy końcu ściany. Usiadłam na nim, wyjęłam kanapkę i nie patrząc na innych zaczęłam się nią zajadać.
- Ale masz apetyt, żeby nie poszedł Ci w drugą stronę – zażartował Nataniel siadając obok mnie.
Przez jego komentarz odechciało mi się jeść.
- Czemu już nie jesz? - spytał nagle zdziwiony.
- Bo mi się odechciało – burknęłam. - A Ty czemu nic nie jesz?
Zdałam sobie sprawę, że ani razu nie widziałam jeszcze, aby coś jadł.
- My anioły, nie musimy tak się odżywiać jak wy śmiertelnicy. Prawdę mówiąc bez jedzenia też byśmy przetrwali. Jeżeli już jemy to głównie po to, żeby poczuć smak i się delektować. Tak właściwie, jest tylko jedna rzecz potrzebna nam do życia.
- Jaka? - spytałam zaciekawiona.
Nataniel otworzył swój plecaczek. Wyjął z niego baniak z wodą.
- Woda, potrzebujemy wody - odpowiedział.
- Rozumiem...czyli potrzebna wam woda? - powtórzyłam.
- Tak, największe nam siły witalne daje ta pochodząca ze źródła, ponieważ jest czysta.
Chłopak nagle wstał.
- Idę stąd, bo zaraz zacznę robić Ci wykłady – rzekł naburmuszony.
Poszedł do Willa i doktora Jacka, żeby analizować mapę. Czułam niedosyt, akurat jak temat zaczął robić się ciekawy postanowił sobie pójść. Ale to przecież cały on.
Zaczęłam szukać wzrokiem dziewczyn. Esterka czesała obiema rękami swoje długie, blond włosy. Widać, że wygląd zewnętrzny jest dla niej bardzo ważny. Za to Alice opierała się o ścianę groty, wyraźnie nad czymś dumając. Wydawała się być w innym świecie. Podeszłam do niej.
- Alice wszystko dobrze? – spytałam z troską.
- Mam nadzieję, że nikt nie wkradł się do groty – rzekła ze smutkiem.
Na twarzy anielicy był wypisany niepokój.- Dlaczego tak myślisz, coś wyczułaś?
- Nie ukrywam, że przez chwilę zanim się zorientowałam, że zniknęłaś poczułam w pobliżu silną aurę, tak samo Esterka. Ta aura... ona była taka silna – powtórzyła znów oddając się zadumie, zapewne wracając myślami do tamtego zdarzenia.
- To mogła być ta postać w kapturze?
Zaczęłam wysuwać hipotezy.
- Sama nie wiem – anielica wzruszyła ramionami. - Ta aura była czysta i nieskazitelna.
- To nie wiem, ciekawe, kto to był? – zastanawiałam się.
- Też się zastanawiam – rzekła rozkładając bezradnie ręce.
- No, bo przecież nie ja – zażartowałam.
Alice spojrzała na mnie poważnie, a ja zmarszczyłam brwi.
- Czy...czy przypuszczasz, że to ja? – spytałam niepewnie.
A może...? Na samą myśl pokręciłam głową. Przecież bym to wiedziała, jakby coś było ze mną nie tak. Ale... jakimś tajemniczym sposobem wydostałam się z pokoju. W mojej głowie powstało miliony różnych myśli, każda lepsza od drugiej.
- Przyznam, że nie wyczuwam u ciebie nadprzyrodzonych zdolności– odpowiedziała rozwiewając moją wątpliwość. – Jeśli wyczuję u Ciebie siły nadprzyrodzone, to dowiesz się o tym pierwsza – rzekła z uśmiechem.
Minęło zaledwie kilka
sekund i już Will zaczął wszystkich mobilizować do wymarszu. Kurczę chciałam mu jeszcze dać na osobności baniak z wodą, który dla niego przygotowałam. Po rozmowie z Natanielem tym bardziej.
- To chodźmy...- Will zatrzymał swoją wypowiedź, patrząc niepewnym wzrokiem w głąb tunelu.
Zaczęliśmy się tam wpatrywać, a ja z kolei zapomniałam o czym myślałam kilka sekund temu.- Tam chyba coś jest – szepnął doktor.
Na jego twarzy malował się niepokój, który udzielił się nam wszystkim.
Z groty zaczęło coś się wyłaniać. Zaczęłam słyszeć głośne syczenie.
To były węże, mnóstwo węży! Zaczęły nas otaczać.
- Stójcie nieruchomo, bo energiczne ruchy tylko je rozjuszą – zarządził doktor.
- Skąd ta pewność? - spytała Esterka drżącym głosem.
- Właśnie – dołączył się Nataniel.
- Stąd, ponieważ wiem, co to za węże – oznajmił doktor po bliższym przyjrzeniu. – To węże z gatunku „Firreful , mają na sobie charakterystyczne żółte cętki i mierzą około metra długości. Ich wstrzyknięty jad prowadzi do niebywale bolesnej opuchlizny. Większa dawka wstrzykniętego jadu potrafi zabić nawet dorosłego anioła – tłumaczył nam wyraźnie podenerwowany.
- Skąd Pan to wie? – spytał zaskoczony Will.
Mężczyzna odwrócił się w jego stronę przyjmując kamienny wyraz twarzy.
- Przyjmowałem już takiego pacjenta, co wracał z ciemnej strony ukąszony przez węża. Przed śmiercią, w wielkich męczarniach opowiedział mi jak wyglądał ten wąż - Doktor wstrzymał na chwilę wypowiedź, po czym zakrył oczy dłonią – Niestety nie udało nam się go uratować, jad zdążył już przeniknąć do całego ciała.
Jego oczy zaszły się łzami, ale starał się to kamuflować.
- Nie podoba mi się to wszystko – przyznała przerażona Esterka.
- Mi też – szepnęła Alice cała struchlała.
- I mnie – powiedziałam pełna lęku.
Ja nie chcę umrzeć przez węża!
- Niestety nie wiem, jaka reakcja nastąpiłaby u śmiertelnika po ukąszeniu, bo żaden jeszcze u nas nie gościł – powiedział po chwili, żeby mnie dobić do reszty.
Czyli będę pierwszym królikiem doświadczalnym, no wspaniale!
- A zapomniałbym! Te węże potrafią zionąć ogniem – dodał jeszcze na dokładkę.
Węże otoczyły nas, otwierając swą wielką paszczę.
One naprawdę zionęły ogniem! Doktor Jack nie żartował!
WOW. Ale trzymasz w napięciu. Węże które mają tak niebezpieczny dar? :O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ❤
O: o nie, to moja wina xD...
OdpowiedzUsuńprzynajmniej doktor zna sie na tych wężach, uratuje ich!