Wracamy do Ariadne:
Doszłam na koniec korytarza. Wtedy zauważyłam, że kroki odrobinę drgnęły!
Ta mapka może zaprowadzić mnie tam gdzie zechce jak w Harrym Poterze!
Wróciłam pospiesznie do pokoju. Nie chciałam, żeby ktoś się dowiedział o mapce, a zwłaszcza Will. Musiałam zachować dyskrecje.
Przyszedł czas, żeby przygotować się na podróż. Na Willa nie mam co liczyć, więc muszę to zrobić na własną rękę. Mój strój, który miałam na sobie zanim trafiłam tutaj zdążył już wyschnąć. Uznałam, że ponownie się w niego wdzieję. Powinno mi być wygodnie, Joan Wilder nie narzekała. Następnie postanowiłam poszukać jakiegoś plecaka, lub torby.
Musi gdzieś tu być!
Otworzyłam szafę i zaczęłam przerzucać rzeczy. W dolnej półce znalazłam niewielki, ale pojemny plecaczek w blado-niebieskim odcieniu.
- Cudownie – szepnęłam uradowana.
Złożyłam mapkę i schowałam ją do niego. Teraz pozostało już tylko zapakować prowiant. To znaczy, że muszę iść na stołówkę, a to wiąże się ze znalezieniem jej.
Ciężko westchnęłam.
Wzięcie mapy nie wchodzi w grę, a też nie chcę kogoś prosić o pomoc, bo chowanie jedzenia może wydać się dla innych zbyt podejrzane.
Wyjęłam mapę z plecaka, chowając ją pod poduszką. Musiałam gdzieś zapakować prowiant. Następnie cichutko wyszłam z pokoju i zaczęłam iść tam gdzie podpowiadała mi intuicja. Korytarze wydały mi się znajome, więc szłam dalej. Dziwnym trafem po lekkim pobłądzeniu udało mi się znaleźć stołówkę. Jedzenie dla ułatwienia już leżało na stole. Truchtem tam podbiegłam. Wzięłam pierwszą lepszą rzecz do ręki, a była to kanapka zawinięta w folię. Nie mogłam się powstrzymać i ugryzłam ją. W kanapce wyczułam wędzonego łososia i czarnuszkę, wszystko źródło Omega3. Pamiętam, że o moje zdrowie dbała tak tylko moja mama.
Idealnie, takie kanapki będą sycić na długo. Zapakowałam kilka tak, że mój plecak był już prawię pełny. Teraz najważniejsza sprawa woda! Bez niej nawet nie ma się, co ruszać. Wprawdzie stały na stole dzbany z wodą, ale przecież nie mogę wziąć całego dzbana. Zaczęłam się rozglądać czy nie ma tu czegoś, w co mogłabym ją przelać. Nic nie dostrzegłam. Zaczęłam przeszukiwać półki z nadzieją, że uda mi się coś znaleźć.
Nic.
Mimo to dalej się nie poddawałam i szukałam dalej, aż została już tylko ostatnia szuflada.
Na chwilę zamknęłam oczy, kiedy ją otwierałam.
- Niech to będzie ta szuflada – błagałam szeptem.
Otworzyłam oczy i ku moim cichym prośbom właśnie w niej znajdowały się małe baniaki z wodą, jakie ludzie noszą na pustyni.
- Lepiej być nie mogło – powiedziałam na głos.
Nalałam wody do pełna. Myślałam również o Willu i dla niego też napełniłam baniak.
Musiałam odłożyć jedną kanapkę, żeby baniaki się zmieściły. Robiłam to z niechęcią, ale wiedziałam, że woda jest na pierwszym miejscu.
Pozostało już tylko niezauważalnie czmychnąć do pokoju. Po jeszcze większym pobłądzeniu udało mi się tam dotrzeć. Nie mogłam uwierzyć, że z moją tak słabą orientacją w terenie tak szybko mi się udało wrócić tam i z powrotem. Teraz pozostało już tylko czekać na zmierzch.
Nadszedł wieczór. Dla niepoznaki ubrałam się w białą koszulę nocną z kwiatowymi niebieskimi wzorkami, którą znalazłam w szafie.
Ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że to Will, ale myliłam się. Za drzwiami stała Lilly. Otworzyłam jej.
- Ariadne już za chwilę wyruszamy. Bądź dobrej myśli – oznajmiła.
Kiwnęłam głową.
- Proszę uważajcie na siebie – powiedziałam drżącym głosem.
- Będziemy – zapewniła. - Nie wiem, kim jest ta postać w kapturze, więc postanowiłam, że Nataniel z Tobą jeszcze zostanie w razie czego. W piątkę sobie na pewno poradzimy.
- Dobrze...
Nie wiedząc czy ją jeszcze zobaczę podeszłam i przytuliłam ją. Chciałam jej też w ten sposób podziękować.
- Dziękuję Ci za wszystko – szepnęłam ściskając ją.
Anielica z początku zdziwiona moją niespodziewaną reakcją, po chwili również mnie objęła.
Dołączyła do nas reszta towarzystwa.
- My się przecież nie żegnamy – zaśmiała się Aurelia.
- Jakby to była nasza pierwsza taka misja – powiedział jeden z bliźniaków.
- Ja jestem ekspertem w takiego rodzaju misjach. Umiem świetnie wtopić się w otoczenie – oznajmił Alex z przekomarzającym uśmiechem.
- Już musimy ruszać – delikatnie ponagliła Lilly - Ariadne to śpij dobrze.
- Nie wiem czy mi się to uda – wyznałam zmuszając się na uśmiech.
Will, Nataniel, Alice i Esterka również przyszli się pożegnać.
Wspólnie odprowadziliśmy ich do wyjścia. Po czułych uściskach i słowach zaczęli się oddalać.
- Żegnajcie – szepnęłam.
Gdy zniknęli mi z pola widzenia gorzkie łzy spłynęły mi policzkach. Próbowałam je ukryć przed wszystkimi, jednak to było trudniejsze niż myślałam.
Jejciu. Ale adrenalina! Powodzenia dla wędrowców. Za równo tych na Ziemię jak i na ciemną stronę.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę.
Zapraszam również do siebie: https://serialove-opowiadania.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam.