Bezwiednie podbiegłam do niej. Poczułam zapach parzonego rumianku, który
wydobywał się z jej ceramicznego kubka.
- Witaj Esterko! – przywitałam się z nią.
Dopiero teraz po bliższym przyjrzeniu mogłam zauważyć,
jaka jest blada.
- Ariadne, tak miło Cię znowu zobaczyć – powiedziała
Esterka słabym głosem.
- Co się stało? Dlaczego tak marnie wyglądasz? –
spytałam odruchowo.
Martwił mnie jej stan.
- Ja...wszystko dobrze – odpowiedziała, jeszcze lekko
się trzęsąc.
Aurelia pochyliła się nade mną.
- Ariadne, chodź na słówko – szepnęła mi do ucha.
Udałyśmy się razem gdzieś na ubocze, kiedy to Will i
Alice dotrzymywali Esterce towarzystwa.
Patrzyłam na Aurelie z niepokojem.
- Esterkę na Ziemi zaatakował demon, dlatego jest taka
przerażona – wyjaśniła.
Odruchowo spojrzałam na Esterkę, czy nie ma jakiś ran
na ciele.
- Spokojnie, nic jej się nie stało, bo zdążyła w porę
uciec.
Odetchnęłam z ulgą.
- Biedna... - Patrzyłam na Esterkę ze współczuciem. –
Kiedy to się stało? – zapytałam po chwili.
- Kiedy poszłaś z Willem odwiedzić Audrey, mnie i Alice
też naszła taka myśl. Byłyśmy już blisko przychodni i nagle dostrzegłyśmy
Esterkę. Siedziała na ławce ze wzrokiem wbitym w ziemię, ciężko dysząc. Mówiła
pojedyncze słowa takie jak: demon, ucieczka... Od razu z Alice zrozumiałyśmy,
że miała nieciekawe spotkanie. Zabrałyśmy ją tutaj, żeby się uspokoiła i
odpoczęła. Esterka jest mi z Alice bliską przyjaciółką i nie mogłam jej tak
zostawić.
- Esterka ma
dobrych przyjaciół – powiedziałam z uśmiechem.
- No a jakże! – Aurelia wywróciła oczami i zrobiła
nadąsaną minkę, co wyglądało dosyć zabawnie.
- Teraz powiedz
co Tobie się przydarzyło. Też nie wyglądałaś w pierwszej chwili najlepiej jak
Cię zobaczyłam.
Aurelia czekała, aż coś powiem.
Z trudem przychodził mi dobór słów.
- Ja...
Wzięłam głęboki wdech.
- Ktoś obserwował mnie w lesie - powiedziałam
wypuściwszy jednocześnie powietrze z
płuc.
Aurelia patrzyła na mnie zdumiona.
- Jesteś pewna?
- Tak, choć chciałabym, żeby to było nieprawdą.
Znów zaczęłam się trząść.
Tymczasem w posiadłości Aarona:
-
I jak tam nasze małe chucherko? - spytałem mojego zaufanego sprzymierzeńca.
- Widać, że to małe chucherko zyskało przyjaciół wokół siebie. Trudno się oprzeć
takiemu
niewiniątku.
- Ta bezczelna...
Nie pozostało mi nic innego, jak tylko pogratulować dziewczynie tej niewinności, która
tak
działa mi na nerwy.
- Co zrobisz, jeśli się tu pojawi?
Usłyszawszy to głupie pytanie, aż poderwałem się z krzesła.
- Co zrobię pytasz? Zaraz Ci pokażę.
Dla improwizacji zrzuciłem talerz, że stołu, a ten roztrzaskał się na kawałki.
- Co zrobię? Cóż zabawię się z nią trochę. A potem zadam jej ból. Dziewczyna będzie się czuła jak ten roztrzaskany talerz. Nikt nie będzie krzyżował mi planów a zwłaszcza taka wywłoka. Odechce jej się wtedy wchodzić mi w paradę – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. - W ogóle nie rozumiem tego!? Skąd ta dziewucha, co ledwo wyszła z pieluch ma tak potężną rzecz?! Naszyjnik, który należał do mojego ojca i powinien być mój!!! -
Złapałem
się za głowę nie mogąc już dłużej znieść tego absurdu.
- Nie wiem. Chociaż krążyła legenda o powierniku - strażniku naszyjnika.
Kryształowe
serce wzywa wybraną osobę. Tylko on ją słyszy. Krążą plotki, że może go odebrać
właścicielowi. Ale dawno nikt nie słyszał o strażniku wisiorka. Panie może
rozejrzę
się? Może gdzieś tam jest osoba, której szukamy, a wtedy Twój cel będzie bliski
osiągnięcia?
- Zawsze to lepsze niż nic - stwierdziłem nalewając sobie wina. - Na razie jednak chcę się skupić na tej całej Ariadne, ale nie zabraniam Ci się za nim rozglądać.
Mój oddany sługa skinął głową, po czym udał się w stronę wyjścia.
Wlałem
sobie kolejny kieliszek wina.
- Właścicielka naszyjnika i jego tajemniczy powiernik...Fascynujące!
Szkoda,
że oboje czeka to samo, bo właściciel naszyjnika może być tylko jeden, a będę
nim ja!
Super rozdział. Trochę krótki. :( Ale bardzo mi się podoba. A co to za postać w tym kapturze? -_-
OdpowiedzUsuń