środa, 17 czerwca 2020

Rozdział 25



Aurelia, Alice i Will postanowili, że opowiedzą Lilly i Natanielowi o zajściu od razu jak wrócą. Nagle zaburczało mi w brzuchu i zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Co się dzieje? – zapytała mnie Aurelia.
- Nic takiego, ja chyba jestem głodna...
- A więc chodźmy na stołówkę – powiedział ochoczo Will. – Ja też z chęcią bym coś zjadł – przyznał.
Poszłam za nimi. Doszliśmy na stołówkę, która miała otwarte, wyrzeźbione wejście. Było widać, że znajduje się w grocie, bo ściana tak samo jak mój pokój była jego częścią w kremowo-różowym połyskującym odcieniu. Pomieszczenie już na wejściu przypominało mi kuchnie z Ziemi, tylko taką pełną przepychu.  Dostrzegłam lodówkę, piekarnik, zmywarkę...Takie typowo ziemskie urządzenia. Płytki podłogowe mieniły się w różnych kolorach. To dawało niezwykły, magiczny efekt całemu wnętrzu. Na środku stał brązowy stół przypominający mi wielki liść. Miał złote zaznaczenia na kształt łodygi i wychodzących z niej korzeni. Podeszłam bliżej, aby lepiej się mu przyjrzeć. Przejechałam po nim placem. Stół był polerowany, ponieważ cały lśnił.
- Moje ulubione pomieszczenie – powiedziała Aurelia uśmiechając się szeroko.
- Moje chyba też – przyznałam cicho.
Aurelia podbiegła do wielkiej lodówki i po jej otworzeniu zaczęła wyjmować przeróżne rzeczy kładąc je na stół, zaczynając od słonych przekąsek, po desery aż do słodkich, soczystych owoców. Alice wyciągnęła ciasto z piekarnika owinięte przezroczystą folią aluminiową. Już z daleka pachniało wspaniale i świeżo. Od razu pobudził się mój apetyt. Will zaczął rozkładać porcelanowe talerze, szklanki i sztućce.

Przez chwilę stałam w bezruchu zastanawiając się, gdzie mogę bardziej pomóc. Po lewej stronie na blacie dostrzegłam przezroczyste dzbanki z wodą. Postanowiłam je zanieść na stół. I tak też zrobiłam.

- Skończone, możemy siadać – sapnęła Aurelia zdyszanym głosem udając zmęczenie.

- Szybko nam poszło – stwierdził Will siadając do stołu.

No nie wiem dla mnie to była wieczność.

Każdy sobie coś po trochu nakładał. Ja od razu wzięłam się za degustowanie ciasta, które z wyglądu przypominało mi pleśniak. Po ugryzieniu pierwszego kęsa oniemiałam. Chyba nigdy nie jadłam tak dobrego ciasta, a myślałam, że nikt nie pobije mojej mamy w pieczeniu. Wyczuwałam w nim świeże porzeczki i aronie. Kruszonka na cieście, aż rozpływała się w ustach. Po chwili zdałam sobie sprawę, że wcinam już piąty kawałek! To ciasto było za dobre.  
Od czasu do czasu spoglądałam na Willa. Z twarzy wydawał się spokojny, ale widziałam lud w jego oczach.  Czułam, że jest ciągle myślami z Audrey. Ja też.
Po wspólnym jedzeniu mieliśmy się udać do swoich pokoi. Aurelia i Alice postanowiły, że pójdą zajrzeć do Esterki, a ja mogę zostać u siebie i odpocząć. Faktycznie byłam wykończona. Poprosiłam dziewczyny, żeby potem wpadły do mnie z Esterką w odwiedziny jak ta się obudzi. Will zadeklarował, że odprowadzi mnie do pokoju. Nawet się ucieszyłam, bo chciałam z nim porozmawiać o planach związanych z ratowaniem Audrey. Myślałam, że Will pierwszy się odezwie, jednak on cały czas milczał.

Może jest na mnie zły, że jestem taka uparta? – myślałam.

Po czasie uświadomiłam sobie, że nie idę w stronę mojego pokoju. Już na tyle kojarzyłam tę drogę, że niektóre miejsca mogłam rozpoznać, a tu nic. 

- Will gdzie my idziemy? - spytałam zdezorientowana.

- Zobaczysz – oznajmił tajemniczo.

3 komentarze:

  1. Super rozdział, ale Ty to wiesz ;) każdy jest świetny. O matko. Końcówka jest... straszna. Ale i tak ten zły gościu skradł moje serce. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, masz dużą wyobraźnię. Super się to czyta.

    OdpowiedzUsuń