Aurelia, Alice i Will postanowili, że opowiedzą Lilly i Natanielowi o zajściu od razu jak wrócą. Nagle zaburczało mi w brzuchu i zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Co się dzieje? – zapytała mnie Aurelia.
- Nic takiego, ja chyba
jestem głodna...
- A więc chodźmy na
stołówkę – powiedział ochoczo Will. – Ja też z chęcią bym coś zjadł – przyznał.
Poszłam za nimi. Doszliśmy na stołówkę, która miała otwarte, wyrzeźbione
wejście. Było widać, że znajduje się w grocie, bo ściana tak samo jak mój pokój
była jego częścią w kremowo-różowym połyskującym odcieniu. Pomieszczenie już na
wejściu przypominało mi kuchnie z Ziemi, tylko taką pełną przepychu.
Dostrzegłam lodówkę, piekarnik, zmywarkę...Takie typowo ziemskie urządzenia.
Płytki podłogowe mieniły się w różnych kolorach. To dawało niezwykły, magiczny
efekt całemu wnętrzu. Na środku stał brązowy stół przypominający mi wielki
liść. Miał złote zaznaczenia na kształt łodygi i wychodzących z niej korzeni.
Podeszłam bliżej, aby lepiej się mu przyjrzeć. Przejechałam po nim placem. Stół był polerowany, ponieważ
cały lśnił.
- Moje ulubione pomieszczenie – powiedziała Aurelia uśmiechając się
szeroko.
- Moje chyba też – przyznałam cicho.
Aurelia podbiegła do wielkiej lodówki i po jej
otworzeniu zaczęła wyjmować przeróżne rzeczy kładąc je na stół, zaczynając od
słonych przekąsek, po desery aż do słodkich, soczystych owoców. Alice
wyciągnęła ciasto z piekarnika owinięte przezroczystą folią aluminiową. Już z
daleka pachniało wspaniale i świeżo. Od razu pobudził się mój apetyt. Will
zaczął rozkładać porcelanowe talerze, szklanki i sztućce.
Przez chwilę stałam w bezruchu zastanawiając się,
gdzie mogę bardziej pomóc. Po lewej stronie na blacie dostrzegłam przezroczyste
dzbanki z wodą. Postanowiłam je zanieść na stół. I tak też zrobiłam.
- Skończone, możemy siadać – sapnęła Aurelia zdyszanym głosem udając zmęczenie.
- Szybko nam poszło – stwierdził
Will siadając do stołu.
No nie
wiem dla mnie to była wieczność.
Każdy sobie coś po trochu nakładał. Ja od razu wzięłam
się za degustowanie ciasta, które z wyglądu przypominało mi pleśniak. Po
ugryzieniu pierwszego kęsa oniemiałam. Chyba nigdy nie jadłam tak dobrego
ciasta, a myślałam, że nikt nie pobije mojej mamy w pieczeniu. Wyczuwałam w nim
świeże porzeczki i aronie. Kruszonka na cieście, aż rozpływała się w ustach. Po
chwili zdałam sobie sprawę, że wcinam już piąty kawałek! To ciasto było za
dobre.
Od czasu do czasu spoglądałam na Willa. Z twarzy
wydawał się spokojny, ale widziałam lud w jego oczach. Czułam, że jest ciągle myślami z Audrey. Ja
też.
Po wspólnym jedzeniu mieliśmy się udać do swoich pokoi.
Aurelia i Alice postanowiły, że pójdą
zajrzeć do Esterki, a ja mogę zostać u siebie i odpocząć. Faktycznie byłam
wykończona. Poprosiłam dziewczyny, żeby potem wpadły do mnie z Esterką w
odwiedziny jak ta się obudzi. Will zadeklarował, że odprowadzi mnie do pokoju.
Nawet się ucieszyłam, bo chciałam z nim porozmawiać o planach związanych z
ratowaniem Audrey. Myślałam, że Will pierwszy się odezwie, jednak on cały czas
milczał.
Może jest na mnie zły, że jestem taka uparta? – myślałam.
Po czasie uświadomiłam sobie, że nie idę w stronę
mojego pokoju. Już na tyle kojarzyłam tę drogę, że niektóre miejsca
mogłam rozpoznać, a tu nic.
- Will gdzie my idziemy? - spytałam zdezorientowana.
- Zobaczysz – oznajmił tajemniczo.
Super rozdział, ale Ty to wiesz ;) każdy jest świetny. O matko. Końcówka jest... straszna. Ale i tak ten zły gościu skradł moje serce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHej, masz dużą wyobraźnię. Super się to czyta.
OdpowiedzUsuńDzięki 😉
Usuń