Wokół nas zaczęły latać czarne kłęby dymu, z których wydobywał się tak przeraźliwy wrzask, że aż bolały mnie uszy.
- Dłużej już nie wytrzymam! – zaczęłam bezradnie krzyczeć.
- Te istoty chcą nas ogłuszyć! – stwierdził trafnie Will.
Gdyby nie to, że chłopak stał tak blisko mnie, w życiu bym go nie usłyszała.
Po chwili te kłęby dymu zaczęły przybierać jakąś formę, taką, jaką widziałam na Ziemi zanim trafiłam do Krainy.
- Zaraz będzie po nas! – krzyczała przerażona Esterka.
W końcu te ciemne istoty ukazały się w pełnej okazałości. Od razu rzucił mi się na środku ich odzienia ptak, który przypominał mi z wyglądu kruka. Po chwili te straszne istoty zaczęły nieubłaganie zbliżać się do nas. Tak jak wcześniej, kiedy byłam jeszcze na Ziemi próbowały zabić mnie wzrokiem.
Nikt nie wiedział, co robić, byliśmy otoczeni.
Chwyciłam naszyjnik i zaczęłam go prosić o pomoc. Wiedziałam, że to dziwne, pewnie na Ziemi uznaliby mnie za wariatkę, ale nie zaszkodzi spróbować, nie mam nic do stracenia – pomyślałam.
- Błagam pomóż – powtarzałam szeptem, ściskając mocno ten niepozorny kryształek.
Nagle z kryształku zaczęła wydobywać się niewiarygodna jasność, która zaczęła mnie oślepiać. Tak jak ja wszyscy zamknęli oczy od tego blasku.
Kiedy otworzyłam powieki demonów już nie było, tak jakby rozpłynęły się w powietrzu.
Odetchnęłam z ulgą. Byliśmy uratowani i to dzięki naszyjnikowi, bo mnie wysłuchał!
- Dziękuję – szepnęłam do kryształu, jednocześnie ściskając go mocno.
- Demony przestraszyły się światła – wywnioskował Will. - Niewiarygodne – wyznał, po czym zaczął patrzeć na kryształ z nieukrywanym zdumieniem w oczach.
- Ten naszyjnik jest niezwykły – mówiła Alice pełna podziwu.
- Zgadzam się - przyznałam jej rację.
- Musimy iść dalej, Audrey nie zostało zbyt wiele czasu – Will zaczął nas ponaglać.
- Proszę pomóżcie, Esterka jest nieprzytomna! – krzyknęła Alice.
Odwróciliśmy się. Faktycznie Esterka leżała bez ruchu. Podbiegłam do niej najszybciej jak potrafiłam. Will zaczął sprawdzać jej puls. Myślałam, że serce mi zaraz wyskoczy z piersi. Esterka ku uciesze nas poruszyła się.
- Nic mi nie jest, ja chyba spanikowałam – szepnęła z trudem łapiąc oddech.
- Ale mnie przestraszyłaś – powiedziała Alice ze łzami w oczach.
- Mnie też i to bardzo – rzekłam zgodnie z prawdą. Serce jeszcze mi mocno biło, ale powoli zaczęło się uspokajać.
- Chyba powinniśmy Cię zabrać z powrotem, póki jesteśmy jeszcze blisko naszej strefy – Will zaczął przekonywać anielicę.
- Ja też chcę pomóc Audrey – odpowiedziała mu dumnie, próbując jednocześnie się podnieść.
- Ale te demony to ponad Twoje siły, poza tym wiążą Cię zobowiązania – tłumaczył Will, jednocześnie z Natanielem pomagając jej wstać.
Esterka wytrzeszczyła oczy, jakby nie wiedziała, o co mu chodzi.
- Masz pod opieką chłopca i odpowiadasz za niego. Kto będzie czuwał pod Twoją nieobecność jak nie Ty - podkreślił dobitnie.
Esterka westchnęła, po czym odwróciła od niego wzrok patrząc w przestrzeń. Will poruszył dość ważną kwestię, jak dla mnie i chyba anielica zaczęła się zastanawiać czy jej postępowanie jest właściwe. Po chwili znów się do niego odwróciła. Wyglądała na pewną siebie.
- Ten chłopak sobie poradzi, wiem to - powiedziała z przekonaniem. - Audrey za to już nie. Po za tym chce odpokutować winy.
- Jakie winy? O czym Ty mówisz - pytał ją.
- O co chodzi? - wtrąciła się Alice.
Ja się za to nie odzywałam i tylko czekałam na odpowiedź z jej strony.
- To jest między Audrey a mną - oznajmiła tajemniczo. - Co do demonów to przyzwyczaję się – odparła jednocześnie otrzepując się z piasku.
- Jak nie chcesz mówić to nie wnikam - mruknął Will. - A wracając do chłopca to w sumie Ty
nad nim czuwasz i Ty wiesz najlepiej co słuszne, ale... - zaczął wolno - nie
martwisz się późniejszymi konsekwencjami? Możesz za to odpowiedzieć przed
Radą Szkoły. Wiesz jakie są zasady.
- Będę się o to martwić później - rzekła beznamiętnym tonem. - Ważne jest teraz dla mnie ocalenie Audrey, reszta się w tej chwili nie liczy.
Mój naszyjnik znowu zaczął świecić intensywnym blaskiem. W oddali spostrzegłam zbliżające się do nas ciemne istoty, tym razem miały przy sobie kusze.
- Demony znowu wracają, musimy uciekać! – krzyknęłam.
Bez dłuższego zastanowienia tak właśnie zrobiliśmy. Will załapał mnie w pasie i poszybowałam razem z nim w górę. Z nami po przeciwnych stronach leciała reszta. Demony nie odpuszczały i zaczęły nas doganiać.
- Musimy ich jakoś zgubić! – krzyknął Nataniel.
Bracia wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Przed nami zaczęło rozpościerać się gęste pasmo łysych drzew.
- Esterka, Alice musimy przelecieć pomiędzy tymi drzewami, tylko tak je zgubimy – tłumaczył dziewczynom Nataniel.
Anielice przytaknęły, bo nie było innego wyjścia.
Zapowiada się niebezpiecznie- myślałam ze strachem.
- Nie martw się, wykwalifikowałem się lataniu ekstremalnym – rzekł Will, próbując dodać mi otuchy.
Z trudem kiwnęłam głową, jednak ufałam mu.
Weszliśmy w gęstwiny. Nie było już odwrotu. Will trzymał mnie tak mocno, że aż zaczęło robić mi się niedobrze, ale również za sprawą piruetów, które wykonywał próbując ominąć drzewa. Demony miały utrudnienie, bo przez to, że drzewa nas zasłaniały trudniej im było trafić wszystkich z kuszy. Ciemne istoty zaczęły być coraz bardziej z tyłu.
Nagle ramie mnie niewiarygodnie zabolało. Chyba otarłam się o ostrą gałąź. Szczypało jak cholera.
Wylecieliśmy z gęstwiny, ale dalej nie zwalnialiśmy, żeby demony nas nie dogoniły. Przez ten ból przestawałam jasno myśleć i nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje. Po jakimś czasie wszyscy zwolnili.
- Chyba ich zgubiliśmy – stwierdził Nataniel. – Zaliczymy gonienie demonów do programu zwiedzania? - spytał żartobliwie.
- Ariadne Ty krwawisz – zauważył Will, po odstawieniu mnie na ziemię.
Zaczął mnie przepraszać, że tak słabo na mnie uważał.
- To nie Twoja wina – odparłam zmuszając się do uśmiechu.
- Może chodźmy do tej groty, zrobimy chwilowy postój i tam opatrzymy Ariadne ranę – zasugerował Nataniel wskazując palcem grotę naprzeciwko nas.
- Nie wiemy nawet, co tam zamieszkuje, czy to nie jest zbyt niebezpieczne? – mówiła Esterka pełna obaw.
Widziałam, że Alice też nie jest przekonana, ja w sumie też.
- Na otwartym terenie też wcale nie jest lepiej, po za tym Ariadne nie może iść dalej w takim stanie – chłopak próbował przekonać wszystkich do swojego zdania.
- Nataniel ma rację – zgodził się z nim Will. – Po za tym naszyjnik Ariadne nas uratuje w razie co.
- Też o tym pomyślałem – przyznał mu brat z przekomarzającym uśmieszkiem na ustach.
Udaliśmy się, więc w stronę groty. Cała otoczona była kamiennymi zębami. Na sam jej widok z bliska przeszły mnie dreszcze. Słowo się jednak rzekło i weszliśmy do środka.
- Jak ja teraz poprawię włosy w tych ciemnościach – powiedziała Esterka śmiejąc się nerwowo.
Mi za to wcale do śmiechu nie było, Alice jak widziałam też nie. Przed nami rozpościerał się tunel, prowadzący do nie wiadomo dokąd. Z bólu było mi już wszystko jedno gdzie pójdziemy.
- Chodź opatrzę Ci tą ranę – zaproponował Nataniel i zaprowadził mnie do wielkiego kamienia, na którym kazał mi usiąść.
- Masz przy sobie bandaże? – zażartowałam.
- Znam lepsze sposoby, zaraz pokażę Ci pewną sztuczkę – powiedział z zawadiackim uśmieszkiem na ustach.
Położył dłoń na moim ramieniu i zaczął coś szeptać. Nagle zrobiło mi się bardzo przyjemnie i miło. Na moich oczach rana zaczęła samoistnie znikać.
- Niebywałe – szepnęłam pełna zdumienia.
- Co nie? – przyznał mi ze zabawnym uśmiechem.
Po chwili znów przybrał poważny i tajemniczy wyraz twarzy, jaki ma w sumie zawsze. Było mi jednak miło, że choć na chwilę się przede mną odsłonił, pokazując się od tej lepszej i cieplejszej strony.
- My chyba nie jesteśmy w tej grocie sami – zasygnalizował Will.
Rzeczywiście zaczęliśmy słyszeć jakieś szmery.
- Kto tu jest? Wyjdź i pokaż się! – mówił Nataniel stanowczym i podniesionym głosem.
Nagle ta postać zaczęła wyłaniać się z tunelu. Odruchowo chwyciłam się rękawa Alice, a ona mojego. Esterka stanęła obok nas, zaś chłopacy przyjęli pozycję bojową. Wreszcie ta osoba wyszła z ciemności ukazując nam się w pełnej okazałości. Co było dziwniejsze ja znałam tego mężczyznę! Jak on miał na imię?! – próbowałam sobie przypomnieć. I nagle mnie oświeciło.
- Doktor Jack? – zapytałam.
- Ale jak, dlaczego? – zaczął go wypytywać Will.
Nastała cisza. Czekaliśmy na wyjaśnienia z jego strony.
Nieeeeeee, to doktor!
OdpowiedzUsuńZnaczy, uff, to dobrze, bo nic ich nie zabije.
Ale wciąż rozczarowanie, bo liczyłam na smoka. Albo przynajmniej węża. Nie, najlepiej smoka!
Z drugiej strony może to dobrze, że nie był to smok bo byłoby już po nich!
Szkoda, że druga strona zamieszkana jest przez złych.
I że nie mają smoków...
Ale poza tym to super rozdział!!!
Kto powiedział, że nie będzie tam jeszcze węży? Ze smokiem się zobaczy, zależy jak wyobraźnia mnie poniesie 😂
UsuńPozdrawiam ciepło 😉
Hej. Jestem Daria. A Ty? I miło poznać
UsuńHej, jestem Miśka.
UsuńLubię smoki :> ////
Super rozdział. Wielkie WOW Ale wciąż bez Audrey :(Już meeeeega się za nią stęskniłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Powiem tylko, że już niedługo Audrey będzie znacznie więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😉
Juuuupi. Bardzo się cieszę.
Usuń