niedziela, 24 października 2021

Tajemnicza dziewczyna z witraża

Do Charlesa nie dochodziły słowa wypowiedziane przez sługę. Z drżącymi dłońmi przyłożył palce do szyi króla. Faktycznie nie żył. 
- Morderca! 
Charles odwrócił się napięcie. Okazało się, że oprócz swoich ochroniarzy nie jest tu sam. Wrzaski najwyraźniej usłyszeli inni ludzie w zamku. 
- Morderca, morderca! - krzyczała gromadka osób. 
- Nie, to nieprawda! Nie tak było! Ona to potwierdzi! 
Charles desperackim wzrokiem zaczął szukać tej pokrzywdzonej dziewczyny, ale zniknęła. Kompletnie się rozpłynęła. 
- Co tu się stało!? - spytał jeden z żołnierzy podbiegając do gromady ludzi. Zaraz po nim przybiegli kolejni. Kiedy zobaczyli na ziemi martwego króla i obok zakrwawiony miecz cali zbladli. 
- Ten młody królewicz go zabił. Po prostu zabił naszego pana! Sama widziałam! - krzyknęła jedna ze służących. Twarz żołnierzy z przerażonych zamieniła się w pełną zemsty.
- Zabił naszego króla, więc śmierć mu! 
Z mieczami i grozą w oczach ruszyli w jego stronę.
- Musi stanąć pod sąd! - krzyczeli pozostali  żołnierze bardziej rozsądni, ale nie za 
wiele te słowa się zdały. Wściekli żołnierze coraz bardziej zbliżali się do Charlesa. Wojowniczy ochroniarze królewicza stanęli przed nim tworząc mur obronny. 
- Uciekaj panie, my się nimi zajmiemy - powiedział jeden z nich. 
Charles zaczął uciekać tylko nie wiedział dokąd. Nie znał przecież tak dobrze tego miejsca. Po za tym było bardzo ciemno. Na karku miał jeszcze kilka wściekłych osób. Nie mógł się zbyt długo zastanawiać, czy rozglądać. 
Spontanicznie wbiegł do zamku. Nie miał większego planu, czy pomysłu jak ich zgubić. Biegł po prostu przed siebie.
- Mamo, pomóż mi... - szeptał w rozpaczy. 
Zatrzasnął się w swojej komnacie. Zabarykadował się krzesłami, półkami, wszystkim co miał pod ręką i mógł udźwignął, czy przesunąć. 
- Tam się schował smarkacz jeden! 
Dobiegały go coraz bliższe głosy rozwścieczonych ludzi. Czasu miał niewiele. Wyjrzał przez okno. Za wysoko. Nie widział stąd ucieczki. Spanikowany złapał się za głowę. Czy to już koniec? - myślał rozpaczliwie. Nagle zobaczył jasne światło. Dochodziło ono z witraża. Blask wydawał się królewiczowi coraz intensywniejszy. 
- Czy ja śnię? To niemożliwe...
Dziewczyna o jasnych włosach, w białej  sukience trzymająca białą różę zaczęła się poruszać. 
Charlesowi wytrzeszczyły się oczy ze zdumienia. Odsunął się parę kroków od witraża. Dziewczyna zaczęła przybierać ludzkie kształty i tak po prostu wyszła z niego. Królewicz przetarł oczy. Nie wierzył w to co widzi. Piękna dziewczyna uśmiechała się do niego ciepło. 
- Nie bój się mnie. Chcę ci tylko pomóc - powiedziała, łapiąc go delikatnie za rękę. 
- Ty... ty żyjesz...
- Ci... - przyłożyła mu dłoń do ust. - Po prostu zamknij oczy. Resztą się zajmę. 
Charles patrzył na nią jak zahipnotyzowany. Była tak nieziemsko piękna.
- Zamknij oczy - powtórzyła.
Ludzie z zamku zaczęli wyważać drzwi. 
Charles zamknął oczy. Przez chwilę widział promienną jasność, a po chwili już nic.

- Jeszcze się spotkamy... 

- Królu Charlesie, królu Charlesie... 
Królewicz gwałtownie otworzył oczy. Zobaczył twarz jednego z marynarzy. 
- O jakie szczęście - rzekł uradowany marynarz. Zaraz do kajuty przybiegli kolejni. Zebrali się wokół niego. 
- Obudził się. Wspaniale! 
- Gdzie... gdzie ja jestem? - zapytał ich, podnosząc się. W głowie mu szumiało. 
- Jesteś na swoim statku - odpowiedział kapitan w progu podchodząc do niego. - Jeden z ochroniarzy na rękach przyniósł cię na statek i kazał odpływać. Potem wrócił z powrotem, aby odpierać z pozostałymi atak nadchodzących wrogów.  Niestety żaden z nich nie przeżył. Ich poświęcenie jednak dało nam szansę na ucieczkę. Nie wiem, co się stało w zamku ale z pewnością twoje życie jest zagrożone. Czy możesz nas panie wtajemniczyć, jakie tam zajście miało miejsce, żebyśmy wiedzieli czego się spodziewać? 
- Ja nieumyślnie zabiłem króla tych ziem. 
Po wypowiedzeniu tych słów, wszystkim wytrzeszczyły się oczy z przerażenia. 
- Jak to się stało? - spytał kapitan próbując zachować spokój. 
Charles opowiedział kapitanowi i reszcie o wszystkim. Jednak historię o dziewczynie z witraża sobie odpuścił. Nie chciał by w tej chwili wzięto go za wariata, nie gdy próbuje udowodnić swoją niewinność. Poza tym nie wiedział czy to wydarzenie w ogóle miało miejsce. Może to zwykły sen? W głębi duszy jednak wiedział, że próbuje tylko oszukiwać własnego siebie. 
- Martwię się, że ludzie z tamtych regionów odpowiedzą na to wojną. Niestety królu bardzo możliwy jest ten scenariusz. Prawdopodobnie już nas ścigają - powiedział kapitan ze smutkiem. 
- Dobrze o tym wiem - odparł Charles. 

Widział jak ludzie są rozwścieczeni. W tej chwili sam nie był pewien, czy jakieś słowa, czy argumenty do nich trafią. Jednak nieumyślnie zabił władcę. Dowodów za to brak, bo jedyna osoba, która może to potwierdzić zniknęła, a ochroniarze zginęli. 

- Nie dogonią nas od razu. Trzeba ustalić plan działania. Może nie zakończy się bitwą? - powiedział Charles. 

W głębi duszy jednak czuł, że wybuchnie ostatecznie wojna czego chciał jak najbardziej uniknąć. 
Przez ten czyn wszyscy mają na jego terenach ucierpieć? Mają przelać swą krew za coś czego nie chciał tak naprawdę popełnić? Przez niego tak wielu ludzi zginie?!
Dłonie Charlesa zaczęły się trząść. Cały zbladł. Nie z takim nastawieniem wyobrażał sobie powrót do domu. Nie z taką przerażającą wizją, która idzie nieuchronnie. 



1 komentarz:

  1. Biedny król Charles. Ok tylko chciał dobrze. Dziwię się w sumie tym ludziom. Bo przecież mieli króla potwora (król Edward)

    OdpowiedzUsuń