wtorek, 7 grudnia 2021

Pojedynek

 - Pojedynek? - powtórzył Evan zdezorientowany. 

Eryk przytaknął głową. 

- Pamiętasz jak dawno temu walczyliśmy sobie na drewniane miecze i mnie pokonałeś? Chcę rewanżu. Jeśli wygrasz to pożyczę ci łódź ⛵. 

Charlesowi zapaliła się niepokojąca lampka.  Przeczuwał coś złego. Pociągnął przyjaciela ukradkiem za rękaw. Evan odruchowo spojrzał w bok.

- Zobaczyłeś coś? - spytał Eryk.

- Nie nic...i zgadzam się na ten układ.

- Wspaniale - Eryk zaklaskał w dłonie. - Jak za dawnym dobrych czasów. Idę po miecze. 

Gdy się oddalił Charles natychmiast zaczął robić Evanowi wywody, że to głupi pomysł. 

- Przecież parę lat go nie widziałeś. Skąd możesz wiedzieć jakie są w tej chwili jego prawdziwe zamiary? Poza tym z zawodu jesteś szklarzem i malarzem. Znasz się też na walce? Ile jeszcze o tobie nie wiem? 

Evan przez chwilę milczał, po czym uśmiechnął się zawiadacko. 

- Drogi chłopcze, wiele rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz i niech tak zostanie. A ta cała walka przecież jest dla zabawy. To mój stary przyjaciel. Myślisz, że chce mnie zabić? No co ty! - mężczyzna wybuchnął gromkim śmiechem. 

Akurat wtedy wyszedł Eryk trzymając w dłoniach miecze. 

- One są prawdziwe - szepnął Charles przerażony. 

- Widać nie próżnuje sobie i idzie na całość - prychnął Evan. 

- Nie walcz z nim, jakoś mi się on nie podoba. Nie martw się poradzimy sobie jakoś. 

- Chłopcze to sprawa honoru. Jak odmówię to wyjdę na tchórza.

- Więc, to rozkaz króla. 

- Nie przyjmuje go. Jak dorośniesz to zrozumiesz, że honor jest czasem ponad wszystko. 

- Honor honorem, ale rozsądek też trzeba mieć, a widzę, że go wcale nie masz. 

- Bo kto nie ryzykuje nie zyskuje. A ja jestem osobą, która bardziej idzie na żywioł. 

- Ale nie tak. Nie w ten sposób. To są prawdziwe miecze, a ty się nawet nie przygotowywałeś... 

Różnymi argumentami próbował go jeszcze przekonać do rezygnacji z walki, ale na nic się to zdało. 

- Gotowy przyjacielu na pojedynek o kabinową łódź? - spytał Eryk chichocząc. 

- Jasne. Rozłożę cię na łopatki - odpowiedział Evan podnosząc na znak gotowości do góry miecz. 

Charles zacisnął z nerwów dłonie, myśląc jak można być tak lekkomyślnym.  Jednocześnie martwił się o przyjaciela i miał głęboką nadzieję, że skończy się na niewinnej wymianie mieczy. Walka się zaczęła. Na początku ku uciesze królewicza tak to właśnie wyglądało, niewinnie. Potem zaczęło robić się poważniej. Eryk zaczął coraz bardziej napierać na Evana. 

- Spokojnie, wyhamuj. Przecież ta walka jest dla zabawy - przypomniał mu Evan między atakami. 

- A kto tak powiedział? - Twarz Eryka z zabawnej przybrała inny, bardziej złowieszczy wyraz. Już się nie śmiał. W jego oczach dało się nawet dostrzec szaleństwo.

- Eryk przestań tak napierać! Przecież nie chcemy się nawzajem skrzywdzić! 

Mężczyzna zaśmiał się szyderczo, a walka, która zaczęła się niewinnie przemieniła się w walkę na śmierć i życie. Evan myślał z przerażeniem kim jest ta osoba przed nim. Napewno już nie jego przyjacielem. W końcu miecz Eryka dosięgł Evana. Jęknął z bólu, ukucnął i chwycił się za ramię, z którego zaczęła płynąć struga krwi. 

- Chyba ta łódź będzie moja - szepnął Eryk zbliżając się do Evana z zakrwawionym mieczem. 

Z jakim zamiarem? Dobicia go?! - myślał Charles. Nie mógł dłużej stać bezczynnie. Bez wahania podbiegł i dosłownie rzucił się na Eryka. Mężczyzna był zdezorientowany. Nie wiedział kto go atakuje. Charles próbował wyrwać mu z ręki miecz, niestety Eryk w panice cały czas nim wymachiwał i w końcu drasnął królewicza. Nie mocno ale na tyle, aby syknął z bólu. 

- Kto tu jest? Kim jesteś? - pytał kompletnie zdezorientowany Eryk.

Wtedy Charles wstał, zdjął kaptur odsłaniając się przed nim. 

- Jestem Charles von Lizard, władca tych ziem. Kto jest wrogiem Evana jest też moim wrogiem. Jeśli teraz go tkniesz będziesz musiał się zmierzyć ze mną.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz