niedziela, 12 grudnia 2021

Porwanie😲

 Charles, jak reszta czuwali nad Evanem. Na szczęście z czasem gorączka zaczęła spadać. Królewicz poczuł ulgę, że przyjaciel wraca do sił. Jego źrenice się otworzyły. Poprosił o szklankę wody. 

- Ja pójdę. - Królewicz wstał natychmiastowo i skierował się do kuchni. 

Szybko na horyzoncie spostrzegł szklankę i dzban z wodą, ale nie tylko. Ściany, jak i meble były pozaklejane portretami z jego różnymi wizerunkami. Nie wiedział, co ma o tym myśleć. 

- Pewnie dziwi cię ten widok. 

Charles odwrócił wzrok. Za nim stał uśmiechnięty od ucha do ucha Harry. Zbliżył się do niego kładąc dłoń na blacie stołu. 

- Słuchaj, żebyś nie myślał o mnie dziwnie. Sam już wiesz, że napisałem książkę na podstawie tego, co usłyszałem w wizji, czy z mojego snu. Podobnie z tymi portretami. Cóż poradzić, że na praktycznie każdym się pojawiałeś. Fakt, że miałem chwilową obsesję na twoim punkcie, bo potrafiłem cały dzień o tobie myśleć, oczywiście w tym kontekście, aby cię dobrze sportretować.

- Rozumiem, wszystko rozumiem...

Dalej czuł się niezręcznie, ale skupił swój wzrok na portretach. 

- To ja zaniosę wodę, a ty sobie pooglądaj. 

Harry wyszedł z kuchni. Charles zaś przechodził z jednego kąta do drugiego oglądając z osobna każdy obraz. Bardzo zaciekawiło go, że na wielu jego twarz była skierowana ku niebu. 

Evan dochodził do siebie. Jego życiu nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Dalej czuł się bardzo słabo, ale bliskość życzliwych ludzi dodawała mu sił, aby jak najszybciej wrócić do sprawności. Harry i Liza chcieli  poznać całą historię, jak do tego doszło. Wcześniej, jak życie Evana było zagrożone nikt nawet o tym nie myślał. Charles opowiedział ze szczegółami całe zajście. 

- Trzeba będzie tam wrócić. Łódź ⛵ jest teraz bez właściciela, szkoda przegapić taką okazję. Jest też kwestia martwego ciała. Trzeba je przenieść nim ktoś je zobaczy i doniesie władzom. Wiadomo, że liczy się to z wtargnięciem policji do każdego domu na rewizję. Nie na rękę by nam to było. Są tu rzeczy, które mogłyby nas zdradzić chociażby moje portrety na ścianach. 

Charles podszedł w stronę okna. Przypomniał mu się moment, jak dźgnął tego człowieka. Widział przed sobą jego spływającą krew. 

- Kró...Charlesie, zostań z Evanem. Ja pójdę spatrolować teren - powiedział Harry. 

Charles chciał się sprzeciwić. Nie chciał pokazywać, że jest taki słaby. W końcu jest królem, powinien zachowywać więcej zimnej krwi. Serce jednak mówiło, że nie zniesie po raz kolejny tego widoku tym bardziej, że zginął z jego ręki. 

Harry podszedł do niego bliżej. Przez chwilę się wahał, ale w końcu położył mu dłoń na ramieniu. Patrzył na niego jakby znał jego myśli. 

- Nie trzeba dużo mówić, że ten facet był skończonym łajdakiem. Sam się o to prosił - mówił patrząc, tak jak on w okno. - Ale chcę powiedzieć, że przy nas nie musisz powstrzymywać swoich uczuć. Jesteś królem, ale też człowiekiem i w dodatku bardzo młodym. Twoje uczucia świadczą tylko o twojej wrażliwości, władza na szczęście ich nie zniszczyła. Czuję, że w przyszłości będziesz dobrym królem. Pomożemy ci wejść z powrotem na tron. 

- Jakie mądre słowa bracie - odezwała się Liza.

- A dziękuję, czasem mnie tak najdzie - powiedział z uśmiechem Harry drapiąc się z lekkiego zawstydzenia po głowie.  

****

- To ja idę na patrol - powiedział i skierował się do drzwi. 

Za nim stanęła przygotowana do wyjścia Liza. 

- A ty dokąd? 

- Jak to dokąd? Idę z tobą. 

- A w życiu! Zostaniesz z Charlesem i Evanem. 

- Nie ma mowy! Jeszcze sobie coś zrobisz. Już ja wiem, jaki potrafisz być zakręcony!

- Dobre sobie - powiedział obruszony Harry. 

- Weźcie to - Charles podał Harremu szatę niewidkę. 

- Jest jeden kruczek - odezwał się Evan próbując się podnieść. - W tej szacie jest się niewidzialnym jakieś trzy godziny. Potem traci swoje moce. 

- Czemu wcześniej nie powiedziałeś? - spytał Charles. 

- Po prostu pilnowałem czasu - odparł z szelmowskim uśmieszkiem.  

Kiedy wyszli na zwiady Evan zaczął przepraszać Charlesa. Przyznał, że porywanie się na ten układ nie było najlepszym pomysłem. Zaczął mówić, że nie powinien mu więcej towarzyszyć, bo sprowadził na niego niebezpieczeństwo. Królewicz nie podzielał jego zdania i zaprzeczył. 

- Naprawdę po tym wszystkim dalej chcesz, abym ci towarzyszył? - spytał niepewnie.  

- Tak, bo jesteś prawdziwy. Nie chcę mieć przy sobie fałszywej lalki na moje rozkazy. Ale następnym razem masz mnie słuchać. To rozkaz. - Na twarzy królewicza więcej było rozbawienia niż powagi podczas wypowiadania tych słów. Sam wiedział, że nie raz go jeszcze nie posłucha. 

***** 

Godziny mijały, a Harry i Liza nie wracali. Charles i Evan zaczęli się martwić. Królewicz postanowił wyjść i ich poszukać. 

- Ale nie masz przy sobie szaty, a przecież jesteś poszukiwany - wtrącił Evan. - Gdybym ja tylko mógł...

- Nawet o tym nie myśl. Jesteś za słaby. Gdy się ściemni to wyjdę pod osłoną nocy. 

- Miejmy nadzieję, że do tego czasu wrócą - szepnął Evan z miną pełną nadziei. 

Noc nadeszła, a nadal nie wrócili. 

- Trzeba ich poszukać - Charles nałożył na siebie płaszcz wiszący na krześle przy wyjściowych drzwiach. Wziął też szal, aby nim zasłaniać swoją twarz.

Zanim Evan zdążył coś powiedzieć królewicz zdążył wyjść. Szedł jak najdalej od najróżniejszych świateł dochodzących z domów. Jakimś cudem udało mu się bezpiecznie dotrzeć nad nadbrzeże. Teraz musiał odnaleźć ten domek, który zamieszkiwał Eryk. Przez jakiś czas błądził, aż zaczęły go dobiegać jakieś głosy. Podszedł bliżej. Dostrzegł trzy sylwetki, które ze sobą rozmawiały. Nie słyszał o czym. Po chwili ci ludzie zaczęli się oddalać. Charles wykorzystał okazję i zbliżył się bardziej. Spostrzegł, że znajduje się pod domem Eryka. Ciała jednak nie widział. Wyraźnie ktoś je znalazł - pomyślał. Drzwi były uchylone. Zajrzał do środka. Znajdowali się tam Harry i Liza przywiązani do stołu. Ich ubrania były zakrwawione, a ich twarz cała posiniaczona. Charles czym prędzej podbiegł do nich i wyjął im chustę z ust. 

- Rozwiążę was.

Zaczął czym prędzej ich rozwiązywać.

- Zostaw nas. Uciekaj zanim wrócą - powiedział Harry. 

Nagle Charles poczuł silne uderzenie w głowę. Zobaczył ciemność przed oczami, a po chwili już nic. 

****** 

Królewicz ciężko otworzył powieki. W głowie mu huczało. Nie wiedział co się dzieje i gdzie się znajduje. Miał tylko wrażenie, że płynie. Próbował wstać, ale jego ręce były przywiązane do słupa. Jakiś mężczyzna się do niego zbliżył. Charlesowi od razu rzuciła się czarna przepaska wokół głowy i złote kolczyki w uchu. Miał na sobie białą koszulę i białe spodnie w czarne pasy. W dłoni trzymał sztylet 🗡️. Źle mu z oczu patrzyło. Królewicz uniósł bardziej głowę. 

- Gdzie ja jestem? 

- Na statku pirackim - odpowiedział mu z cynicznym uśmieszkiem. 









1 komentarz:

  1. Jeeej! Evan żyje!! Dziękuję!!
    Jednak fatalnie, że zostali porwani :(
    Ale mam nadzieję, że się uwolnią przejmą statek i odnajdą ten dziwny przedmiot.
    A jak nie naślij na nich Asterixa i Obelixa ;) do dziś chodzą słuchy, że piraci się ich boją :D

    OdpowiedzUsuń