- Statek piracki...
Mężczyzna zaśmiał się cynicznie.
- A co taki zdziwiony? Sam się prosiłeś wchodząc do domu naszego osobistego szpiega. Ty go zabiłeś? Zaraz to z ciebie wyciągnę.
Z całej siły złapał go za włosy, że Charles zawył z bólu.
- No już, gadaj!
- John, zostaw go!
- Szef...
Mężczyzna natychmiast puścił jego włosy i czym prędzej się od niego odsunął.
- A kto niby ty bałwanie?! Zejdź mi z oczu, bo zaraz cię wywalę za burtę!
- Tak jest! - John pobiegł gdzie pieprz rośnie.
Kapitan pogładził swoją brodę. Powolnie podszedł do królewicza. Nic nie mówił, tylko przyglądał mu się. Jakiś psychol - pomyślał Charles. Poczuł się nieswojo.
- Przepraszam z łaski swojej, ale dlaczego jestem uwięziony i gdzie są moi przyjaciele?
Starszy mężczyzna zignorował pytanie królewicza. Zaczął szeptem pytać samego siebie, co powinien z nim teraz zrobić.
- Czy mogę wiedzieć, czemu jestem uwięziony na tym statku? - spytał już bardziej podniesionym głosem.
Wtedy kapitan uderzył go w twarz.
- Nie podnoś na mnie głosu mały szczeniaku! - powiedział groźnie.
Do kapitana podbiegli dwaj piraci. Powiedzieli mu coś na ucho.
- Wspaniale. Zaraz się zacznie przedstawienie - kapitan potarł z ekscytacji swoje dłonie.
Zanim się oddalił kazał jednemu z młodszych piratów przypilnować w tym czasie królewicza.
****
Pirat rozejrzał się dookoła, czy nikogo nie ma w pobliżu. Zbliżył się bardziej do Charlesa.
- Szczerze współczuję ci bracie - szepnął z prawdziwą szczerością w głosie.
Zaproponował mu chusteczkę, aby wytarł łzy z policzków.
Przez chwilę królewicz był oszołomiony, że ktoś tu zachowuje się życzliwie. Wziął od niego chusteczkę, jednocześnie na nowo się ożywiając. Znów zaczął zadawać pytania.
- Dlaczego mnie więzicie? Dokąd płyniemy? Gdzie są moi przyjaciele? Żyją?
Chłopak westchnął, po czym spojrzał w jego stronę.
- To z ostatnim, tak, żyją jeszcze...
Królewicz zadrżał.
- Jak to jeszcze?
- Dlatego, bo nie wiadomo, co rozkaże kapitan. Z nim nigdy nie wiadomo, a u niego jesteś na czarnej liście. On nienawidzi osób, które sprawują jakiekolwiek rządy oprócz jego samego i nienawidzi osób, które pragną jak to sam mówi ,, tej śmiesznej sprawiedliwości". W dodatku byłeś na miejscu zbrodni naszego szpiega Eryka. Od jakiegoś czasu pracował dla nas i był zaufanym człowiekiem. Dzięki niemu dowiadywaliśmy się najświeższych informacji dziejących się na Południu. Dostarczał nam też nowych niewolników, czy żywność. W zamian dostawał pieniądze, choć bardziej zależalo mu na odurzających ziołach. Uzależnił się od nich i oddałby za nie wszystko.
To dlatego zachowywał się tak dziwnie - pomyślał Charles.
Pirat mówił dalej:
- Jak kapitan znów przybędzie, to nie chciałbym być w skórze mości panicza. O wilku mowa, bo kapitan właśnie się pojawił.
Kapitan nie szedł sam. Obok niego szli Harry i Liza trzymani przez muskularnych mężczyzn. Stając przed królewiczem pchnęli ich na podłogę. Kapitan podszedł do Charlesa i z szyderczym uśmieszkiem uniósł mu podbródek.
- No więc myślałem sobie i myślałem, co mam z tobą zrobić - mówił mu przed oczami. - Na początku chciałem oddać cię królowi Markusowi, ale jaką dostanę gwarancję, że gdy postawimy nogi na lądzie sam nas nie powięzi i skróci o głowy. Trochę już dokonałem zbrodni z moją załogą i kradzieży. Sami jesteśmy poszukiwani, więc to zbyt ryzykowne. Wpadłem więc na inny pomysł: skoro Eryka już nie ma wśród żywych to ty zajmiesz jego miejsce. Jesteś, a raczej byłeś królem. Znasz dobrze swój rejon, więc świetnie się nadasz jako nasz szczeniacki szpieg.
- Nie pójdę nigdy na coś takiego! - krzyknął królewicz gniewnie.
- W porządku - kapitan wzruszył ramionami. - W takim razie nie jesteś mi potrzebny, jak zarówno twoi towarzysze. W takim razie wyrzućcie tych oboje za burtę.
Muskularni mężczyźni podnieśli Harrego i Lize.
- Nie, nie róbcie im krzywdy! Ja...zgadzam się na te warunki - powiedział Charles przez zaciśnięte zęby.
- A więc załatwione, od jutra zaczynasz! - okrzyknął kapitan radośnie.
Kapitan ze swoimi sługami zaprowadził całą trójkę do więzienia mieszczącego się pod pokładem. Harry i Liza zostali zamknięci w jednej celi, Charles dostał zaś osobną.
- Jeśli będziesz chciał uciec, lub będziesz stawiał jakieś opory to twoi przyjaciele zginą w piekelnych męczarniach - zapowiedział kapitan.
*****
Dla Charlesa każda minuta była wiecznością. Nigdy nie przypuszczał, że znajdzie się w takim miejscu, w takiej sytuacji. Ostatnio jednak los się do niego nie uśmiecha. Położył się na łóżku, które właściwie nie było łóżkiem, a bardziej drewnianą kłodą. W tej chwili chciał zasnąć i już się nie obudzić. Nie chciał już wracać do tego realnego, rozgrywającego się cały czas koszmaru.
No nie. Kapitan Gnida. Asterix i Obelix przybywajcie!! Król Charles Was potrzebuje! A kosztowności możecie sobie zabrać. Pozwalam.
OdpowiedzUsuńBiedny Charles. Ostatnio wszystko nie jest po jego myśli.
Super rozdział. Pozdrawiam i weny życzę!