niedziela, 14 czerwca 2020

Rozdział 24



Odprowadziliśmy Esterkę do wolnego pokoju, żeby się przespała. Nawet nie oponowała. Następnie z powrotem udaliśmy się do tej pięknej sali. Aurelia, podobnie jak i Alice oczekiwała wyjaśnień z naszej strony.
Obie wyglądały na wyraźnie zmartwione.

- Czyli mówisz, że obserwowała Cię jakaś postać w kapturze? – Aurelia powtórzyła moje słowa.

Kiwnęłam głową.

- Ile Was obserwowała? – spytała Alice. 

- Nie potrafię Ci jednoznacznie powiedzieć ile tam mogła stać – odpowiedział jej Will. - W pewnym momencie poczuliśmy z Ariadne dziwny niepokój, jakbyśmy nie byli tam sami. Wtedy ją spostrzegliśmy, postać w szarym kapturze. Dokładnie przyglądała się Ariadne, a po chwili zniknęła na naszych oczach – wyjaśnił dziewczynom po skrócie.

- Czy to...- Aurelia chciała coś powiedzieć, ale się zawahała. Wzięła głęboki wdech. Widziałam przerażenie w jej oczach. – Czy to mógłby być On? No wiecie... – wydobyła w końcu z siebie.

Wszyscy jakoś posmutnieli, przez sugestię Aurelii. Ich negatywne emocje zaczęły mi się udzielać.

- A kim jest ten ON? – spytałam, choć domyślałam się, dzięki opowieściom Willa o kogo chodzi.

- Nazywa się Aaron, ale tu nie wymawiamy jego imienia – zaznaczyła Aurelia. - To ten upadły anioł ciemności, o którym mówiła Ci wcześniej Lilly.

Zaczęłam sobie wszystko przypominać.

- Myślicie, że mógł się do nas przedrzeć? -  spytała Alice cichym, drżącym głosem.


Will podrapał się po karku.

- I tak zostawić swój zamek? Nie chce mi się jakoś w to wierzyć – przyznał przed nami. – Kimkolwiek jednak ona jest, to zamiarów z pewnością nie ma dobrych, bo naszyjnik Ariadne zaczął świecić.

Kiwnęłam głową zgadzając się z nim.

- Dlatego musimy mieć teraz szczególne baczenie na Ariadne – dopowiedział  zwracając się twarzą do mnie. 

Wszyscy z  wyjątkiem mnie mimowolnie kiwnęli głową.
Byłam im za to wdzięczna, ale nie chciałam, żeby ryzykowali dla mnie swoje życie.

- Słuchajcie, nie musicie...

- Ależ tak musimy – powiedziała Aurelia stanowczym tonem.

Alice podeszła do mnie i położyła swoją małą dłoń na moim prawym ramieniu. Po chwili pochyliła się w moja stronę.

- Ariadne nie możemy Cię stracić. Jesteś naszą ostatnią nadzieją – szepnęła mi niemal do ucha.  

Nie wiem dlaczego w tej dramaturgicznej chwili skojarzyła mi się scena z Gwiezdnych Wojen jak Księżniczka Leja mówiła Obi-Wanowi Kenobiemu, że jest jej ostatnią nadzieją.  


1 komentarz:

  1. Super rozdział! Bardzo mi się podoba. Ciekawe na kogo Ariadne wpadła. Tak z innej beczki tęsknię już za Audrey :(.

    OdpowiedzUsuń