Przez całą drogę do mojego pokoju milczeliśmy. Ciągle
rozmyślałam o aniołach, które się poświęciły, żeby inne anioły mogły żyć, a
także nad słowami Willa jaka jestem ważna. Może powinnam jednak zostać? –
myślałam. Jeśli na to patrzeć z innej perspektywy to moja postawa jest
egoistyczna. Pozbawię te anioły ostatniej deski ratunku, którą jestem o dziwo
ja. Ale czy dane mi będzie żyć ze świadomością, że zostawiłam tak Audrey? Łzy
napłynęły mi do oczu na samą myśl.
Will odprowadził mnie pod same drzwi mojej sypialni.
- Dzięki za odprowadzenie – powiedziałam z wdzięcznością.
- Nie ma sprawy. Jak będziesz czegoś potrzebować to
jestem u siebie.
Kiwnęłam głową.
- I Ariadne... Nie chwal się, że zaprowadziłem Cię tam.
- W porządku – powiedziałam cicho.
Patrzyłam jak się oddala. Jeszcze mi pomachał zanim zamknął od siebie drzwi.
Po wejściu do pokoju od razu usiadłam na łóżku. Byłam
wyczerpana.
******
Znalazłam
się na Ziemi.
Czy
ja śnię?
Stałam tuż przed domem, w
którym mieszkałam zanim trafiłam tutaj. Bezwiednie weszłam do środka, pomimo,
że cały płonął.
W całym domu panowała
grobowa cisza. Zaczęłam przechadzać się z drżącym sercem po pokojach w
poszukiwaniu moich rodziców. Kiedy zbliżałam się do ich sypialni moje ciało
przeszył niepokój. Otworzyłam niepewnie drzwi i powolnym krokiem weszłam do
środka. Rodziców tam nie było, za to w całym pomieszczeniu czułam śmierć.
Wtedy się obudziłam pod
miękką tkaniną. Czułam na sobie zimny pot, który ociekał po czole.
Ja...musiałam
zasnąć.
Otarłam ręką pot z czoła.
Ten sen był taki realny! Za realny!
Czy
moim rodzicom nic nie jest?! Zaczęłam się naprawdę martwić.
Może
Nataniel i Lilly już wrócili!
Nie myśląc długo wybiegłam z pokoju. Cały czas miałam w głowie
obraz tego sennego koszmaru. I wtedy na kogoś wpadłam. Wzdrygnęłam się i
spojrzałam na osobę, z którą miałam bliskie czołowe spotkanie. Zderzyłam się z
Natanielem, Czyli już wrócili! Objęłam go.
- Nataniel to ty! – ucieszyłam się na jego widok, jeszcze mocniej go obejmując.
Chłopak zmarszczył brwi.
- Tak to ja... – powiedział wyraźnie zdezorientowany moją reakcją.
Obok niego stała Lilly.
- Tak się cieszę, że nic Wam nie jest! – rzekłam
uradowana.
Nie było z nimi moich rodziców, ani taty Audrey. Poczułam
niepokój. Oderwałam się od Nataniela.
- Gdzie są moi rodzice? Gdzie tata Audrey? - spytałam
ich.
- Za dużo demonów pilnowało Waszych domów. Nie mogliśmy ich
odbić – wyznała Lilly ze smutkiem.
- Musimy zebrać więcej ludzi. Zaraz się tym zajmę –
oświadczył Nataniel.
Nagle Lilly bardzo spochmurniała.
- Ariadne jest jeszcze jedna rzecz. Zanim jednak Ci o
niej powiem wolałabym, żebyś usiadła.
- J...jaka to rzecz? – spytałam ze strachem.
- Najpierw usiądź - powtórzyła Lilly troskliwy, nieco stanowczym głosem.
Wszyscy poszliśmy do mojej sypialni.
Usiadłam na łóżku a Lilly tuż obok mnie. Nataniel stał naprzeciw nas.
Wyraźnie unikał mnie wzrokiem.
Czułam jak bicie mego serca z każdą chwilą przyspiesza.
Z nerwów zaczęłam się pocić.
Lilly zwróciła się ku mnie. W jej oczach dostrzegłam
smutek i żal.
- Ariadne obiecałam, że nie będę Cię z niczym okłamywać.
Teraz też nie mam takiego zamiaru.
Anielica zamknęła na chwilę oczy, wzięła głęboki wdech
i zaczęła mówić:
- My anioły umiemy dojrzeć coś nawet z bardzo dużej
odległości. To tak zwany Anielski zmysł...
Anielica wstrzymała wypowiedź.
Myślałam ze serce mi zaraz wyskoczy z piersi.
- Cały Twój dom został pochłonięty przez pożar. Ktoś musiał go wcześniej
podpalić, a co gorsza czuliśmy w Twoim domu...
- Nie...proszę nie....
Zaczęłam kręcić głową. Nie mogłam zatrzymać
napływających łez.
Lilly chwyciła moją dłoń.
- Niestety...
-Moi rodzice nie żyją?!
Zaczęło kręcić mi się w głowie.
- To... Nieprawda! Powiedzcie, że to nieprawda!!!
Czułam, że cały świat zaczął walić mi się na głowę.
- Nasza wizja nie musi się zgadzać – wtrącił Nataniel.
Słabo docierały
do mnie jego słowa, jakby przez mgłę.
- A więc chcesz odebrać mi wszystko, co kocham?!
Jeszcze zobaczymy!!! - wrzeszczałam w zawiści.
Musiałam wstać, czułam, że się duszę. Nie
mogłam zrobić ani jednego kroku naprzód, jakby mnie ktoś sparaliżował.
-Moi rodzice, moi rodzice...- powtarzałam czując, że
tracę zmysły.
Nagle siły zaczęły mnie opuszczać, a moje oczy spowiła czerń.
Biedna Ariadne. Mimo wszystko i tak zachowała stoicki spokój. Żal mi jej. I brakuje mi Audrey jak już kiedyś wspominałam.
OdpowiedzUsuńCo za emocje o:
OdpowiedzUsuń