niedziela, 5 lipca 2020

Rozdział 28

Obudziłam pod miękką tkaniną. Czułam na sobie zimny pot, który ociekał po czole.

Ja chyba zemdlałam.

Ten straszny sen, wizja Nataniela i Lilly...a więc to prawda...

Czułam, że uchodzi ze mnie życie w związku z tą wiadomością.

Przekręciłam się na drugi bok, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić. Wtedy obiłam się o kogoś. Obok mnie siedziała Alice, Aurelia i Esterka. Aurelia kiedy zobaczyła, że się obudziłam natychmiast wstała. Wzięła leżącą na taborecie przezroczystą szklankę z wodą. W tym samym czasie Esterka poprawiała mi poduszkę, a Alice trzymała moją dłoń, lekko ją gladząc. Aurelia podstawiła mi szklankę tuż pod usta.

- Pij – powiedziała rozkazującym, ale jednocześnie łagodnym tonem.

Próbowałam sama chwycić szklankę, ale ręce mi drżały. Zresztą i tak by mi nie dała jej trzymać. Czułam się jak małe dziecko, kiedy podawała mi ostrożnie wodę do ust. Wypiłam wszystko.

- C...Co Wy tutaj robicie? – spytałam zdziwiona.

- Pamiętasz jak krzyczałaś w pokoju? Potem zaczęłaś osuwać się na ziemię. Nataniel złapał Cię w ostatniej chwili i położył na łóżku. Zemdlałaś. Lilly i Nataniel czuwali nad Tobą zanim przyszłyśmy do Ciebie z odwiedzinami. Zadeklarowałyśmy, że my zostaniemy, a Lilly i Nataniel zaczną w tym czasie zbierać ludzi, aby sprawniej odbić Twoich rodziców - wyjaśniła Aurelia.

Wtedy znowu zalałam się łzami.

- Lilly nie zdradziła nam szczegółów, co było powodem Twojego zachowania - przyznała Aurelia ze smutnym spojrzeniem. - Ariadne, co się dzieję? – spytały dziewczyny jednocześnie.

Opowiedziałam im ze szczegółami, co mi się przyśniło, a potem wyznanie Lilly i Nataniela zgodne z prawdziwością snu. Dziewczyny słuchały uważnie.

- Mogę już nigdy ich nie zobaczyć – mówiłam przez łzy.

Alice mnie objęła.

- Wszystko będzie dobrze – powtarzała mi do ucha.

- Nasze wizje nigdy nie są klarowne – przyznała Aurelia próbując mnie pocieszyć.

- Skoro większość tam wyrusza to znaczy, że nie stracili nadziei – dodała Esterka.

Słowa anielic sprawiły, że zaczęłam im wierzyć.

- A wszystko już u Ciebie w porządku? – spytałam Esterkę, a ta uśmiechnęła się.

- Tak, już wszystko dobrze - powiedziała, odgarniając kosmyk swoich pięknych, długich blond włosów.

Do pokoju niespodziewanie weszła Lilly.

Jak mnie tylko zobaczyła, na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech.

Podeszła do mojego łóżka.

 - Ariadne jak to dobrze, że się obudziłaś!

Nie wiem czemu, ale nie mogłam jakoś spojrzeć w jej oczy.

-  Dziewczyny zostawicie nas same? W tym czasie możecie przygotowywać się na naradę.  

Jak to powiedziała te zaczęły kierować się do wyjścia. Jeszcze każda z nich uśmiechnęła się do mnie serdecznie próbując dodać mi otuchy. Esterka, jeszcze przejrzała się w lustrze stojącym na garderobiance zanim wyszła.

Lilly usiadła tuż obok mnie.

- Ariadne, nie chciałam, abyś dowiedziała się tego w ten sposób...

- Ja w ogóle chciałabym się nie dowiedzieć – powiedziałam powstrzymując łzy.

- Ariadne mówię Ci o wszystkim, bo dałam sobie postanowienie, że nie będę Cię okłamywać, ale to wszystko co widzieliśmy pewne nie jest. Ta wizja była krótkotrwała. Przed domem Audrey też warowały demony.

-  A więc jest iskierka nadziei, że wszyscy żyją?

- Oczywiście, dlatego wyruszamy, żeby się przekonać.

- Dobrze...

- Na pewno nie zostaniesz tutaj sama – kontynuowała anielica. – Po incydencie w lesie zostanie z Tobą kilka osób.

-  Czyli już wiesz o postaci w kapturze? – zapytałam ją.

- Tak.  Nie ogłosiliśmy na razie stanu zagrożenia, ponieważ chcemy sami na początku przyjrzeć się sytuacji z bliska, dlatego Ariadne  mów mi o wszystkim, co Cię zaniepokoi lub wyda Ci się podejrzane. 


Kiwnęłam twierdząco głową.

 

- Ariadne jeszcze jedno...Rodzice nie mówili Ci niczego o Twoim  pochodzeniu? Ufasz mi na tyle wystarczająco, żeby mi się zwierzyć?

- Ehh – zająkałam się.

 

Lilly nic nie wie o zamiarach moich i Willa względem Audrey. Czy to, że wyznam jej prawdę nie skupi zbyt wielkich oczu na mnie jak to teraz nie jest potrzebne?

Nagle do środka wszedł Nataniel. Nawet nie zapukał.

- O wiedziałem, że tu jesteś Lilly.

- Tak, dobrze, że przyszedłeś, ale pukaj następnym razem – zwróciła mu uwagę wstając.

- To by za długo trwało. To, co idziemy już opracować plan działania w związku z odbiciem taty Audrey i rodziców Ariadne?  - zapytał wymijająco.

- A już wszyscy są na dole?

- Tak, wszyscy czekają.

- A zatem chodźmy – rzekła anielica, a następnie pochyliła się na de mną. – Wrócimy do tej rozmowy później -  szepnęła.

Udaliśmy się na zebranie, żeby ustalić, co dalej.

A więc, jest nadzieja, że moi rodzice żyją. Ta świadomość, że mogę ich znów zobaczyć dała mi na nowo siłę do życia.




4 komentarze:

  1. Super rozdział. Dlaczego taki krótki? Czekam na dalsze historie ;). Poooozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co to za pergamin?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego wszyscy czytelnicy dowiedzą się w dzisiejszym bądź jutrzejszym rozdziale. Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Witam! Nie wstawię dzisiaj kolejnego rozdziału mimo, że miałam taki zamiar, ale już niebawem się pojawi, to mogę zagwarantować. Polecam za to przeczytać rozdziały od 20, bo naniosłam poprawki i dodałam tam jeszcze co nie co. Pozdrawiam wszystkich czytelników ;)

      Usuń