sobota, 8 sierpnia 2020

Rozdział 33

 

 

Tymczasem u Ariadne.

Z trudem otworzyłam powieki. Każda część ciała mnie bolała. Poczułam miły powiew wiatru, który oplatał moje włosy. Znajdowałam się na zewnątrz ale jak...?

Może ja dalej śnie? Jednak ból, który dawał o sobie znać przekonał mnie, że naprawdę znajduję się na otwartym terenie. Tyle już rzeczy widziałam, doświadczyłam, ale to przeszło moje wszelkie oczekiwania. Przecież jeszcze niedawno byłam w swojej sypialni! Co gorsza nie pamiętam ostatnich zdarzeń po zamknięciu drzwi przez Willa, jakby zostały wymazane z mojej pamięci. Nie czas był jednak na dalsze zastanowienia. Moje tajemnicze pojawienie się na dworze wyszło na dobre, ponieważ teraz mogę iść ratować przyjaciółkę i dołączyć do przyjaciela. Powoli zaczęłam się podnosić z twardej ziemi. Dopiero wtedy spostrzegłam, że mam przy sobie plecaczek owinięty wokół mojej prawej ręki. Otworzyłam go. Łącznie z mapką wszystko było w nim nienaruszone.

- Wspaniale! – Krzyknęłam uradowana.

Wyjęłam mapkę.

I najważniejsze, bez czego ani myślę iść, miałam przy sobie naszyjnik.  Wzięłam kryształek w dłonie i zaczęłam mu się przyglądać.  Był taki piękny, mienił się bardziej niż zwykle. Schowałam go pod bluzkę i szłam prowadzona przez mapkę. Im bardziej kroki wskazywały mi, że jestem bliżej celu to bardziej nachodził mnie lęk. Nawet nie wiem, co mnie tam czyha. Szłam jednak dalej. Myśl o Audrey i Willu dodawała mi sił, co lepsze miałam wrażenie, że mając przy sobie naszyjnik nic mi nie grozi.

Byłam już bardzo blisko, tak wskazywały moje kroki. Zaczęłam odczuwać ból w kolanach. Widocznie szłam już bardzo długo, jak na mnie. Jednak wiedziałam, że każda minuta się liczy dla Audrey, dlatego chociaż moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa dalej szłam. Jasność z rozgwieżdżonego nieba, która jak dotąd oświetlała mi drogę zaczęła znikać, a na jej miejsce przyszła ciemność. Razem z nią przyszedł nieprzyjemny chłód, który już dawał mi ostrzeżenia, żeby zawrócić, że to zła droga. Przestałam widzieć mapę, a nie miałam przy sobie latarki jak na złość. Wtedy przypomniałam sobie o naszyjniku. W sumie prawdą jest, że świeci tylko wtedy, kiedy coś mi zagraża. Chyba specjalnie nie będę wołać jakiś złych istot – pomyślałam żartobliwie. Mimo wszystko wyjęłam go na wierzch. Kryształ mienił się na tyle, że mogłam odczytać z mapy, gdzie się znajduje. Może specjalnie tak teraz świeci, po to, żebym mogła znaleźć drogę – myślałam sobie. W końcu dotarłam na miejsce. Przede mną rozpościerała się jakaś bariera ochronna, coś jakby lustro, gdybym miałam wytłumaczyć po swojemu. Po jego drugiej stronie widziałam szarą przestrzeń. Drzewa były łyse, a co jakiś czas wiał nieprzyjemny wiatr, który już odczuwałam nawet tam jeszcze nie będąc. Poczułam jak moje bicie serca przyspieszyło ze strachu.

Odwagi Ariadne. Twoja przyjaciółka Cię potrzebuje, a bardziej tej rośliny.

Miałam już iść, ale usłyszałam za sobą czyjeś kroki.

Błagam, kolejne deja vu!

Odwróciłam się napięcie.

- Ariadne to ty? – zapytał mnie znajomy głos.

- Will...

Było tak ciemno, że go nie widziałam, ale słyszałam po głosie.

Podszedł do mnie bliżej.

- Ariadne co Ty tu robisz? – spytał cicho.

Wyczułam w jego głosie jednocześnie złość i troskę. Podszedł do mnie jeszcze bliżej.

- To samo, co Ty. Idę ratować Audrey – rzekłam stanowczo.

- Ale...ale jak się wydostałaś? Jak ty w ogóle tu trafiłaś i to w dodatku tak szybko? – pytał mnie zdezorientowany.

- Jak? Eh...gdybym to ja wiedziała jak się wydostałam, za to wiem jak tu trafiłam.

Pokazałam mu mapkę. Przyłożyłam do niej mój naszyjnik, żeby lepiej ją zobaczył.

- Skąd Ty ją masz? – spytał jeszcze bardziej zdezorientowany przyglądając się jej.

- Znalazłam ją w książce.

Will pokręcił głową, jakby chciał uporządkować swoje myśli.

- Nie czas teraz na rozwiązywanie tej zagadki, muszę Cię przede wszystkim, czym prędzej odtransportować...

- Żeby znowu mnie zamknąć – fuknęłam.  

Zbliżyłam kryształek obok jego twarzy, aby spojrzeć mu w oczy. Chciałam mu jeszcze bardziej wygarnąć, że tak mnie zamknął. Miałam do niego o to pretensje. Już miałam to zrobić, jednak, kiedy zobaczyłam jego zatroskaną minę i bladość na twarzy zrozumiałam, że on cały czas starał się mnie chronić najlepiej jak potrafił. On po prostu nie chciał, żeby stała mi się krzywda i zrobił to, co zrobił. W sumie już to wiedziałam, sam przecież powiedział, że składał przysięgę, że będzie mnie chronić, ale teraz przekonałam się o tym w praktyce. Moja złość do Willa przerodziła się w nieprzewidzianą wdzięczność.

- Will, dziękuję, że do samego końca chciałeś mnie chronić, rozumiem, do czego ta przysięga Cię zobowiązuje.

Chłopak uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Ariadne, nie zrobiłem tego tylko dlatego, że zobowiązuje mnie złożona przysięga. Krótko mówiąc stałaś mi się bliska, a poza tym nie wiem, co zrobiłaby mi Audrey, gdyby dowiedziała się, że Ci na to pozwalam – powiedział z rozbawieniem na twarzy. - W końcu jest Twoją opiekunką – dodał.

Jego słowa, że nie zrobił tego tylko z powodu złożonej przysięgi mnie wzruszyły. Mimowolnie objęłam go.

- Ale teraz już nic nie poradzisz. Pójdę z Tobą ratować Audrey czy tego chcesz czy nie - szepnęłam mu do ucha.

Chłopak wyzwolił się z mojego uścisku.

- Ariadne, ale jak zginiesz cały nasz wysiłek się zaprzepaści. Pomyśl o innych, co poczują jak dowiedzą się, że zgasła ich ostatnia nadzieja, pomyśl o rodzinach, które czekały na to światło w tunelu, które tak długo nie nadchodziło.

Łzy spłynęły mi po policzkach. Słowa Willa w tych ciemnościach znów wywołały u mnie poczucie winy, że moja postawa jest w pewien sposób egoistyczna.

- Will to wszystko dla mnie za trudne – powiedziałam przez łzy. – Jakby na to nie patrzeć, to nie wiemy czy na pewno ze mną Wam się uda pokonać Aarona, a jedno jest pewne : Audrey zostało już niewiele czasu, a bez tej rośliny umrze. Poza tym nie boję się tam iść, mam to.

Pokazałam mu naszyjnik.

- Z nim niczego się nie boje – powiedziałam pewnym głosem.

- Ale ja się boje!

Ten głos nie należał do Willa tylko do...

- Nataniel! Co ty tu robisz? – spytał go brat.

 - Co ja tu robię!? To Wy się tłumaczcie! – krzyknął wyraźnie zdenerwowany.

- To nie Twoja sprawa – powiedział Will ze stoickim spokojem.

- Nie moja!? Mój własny brat idzie na pewną śmierć i to mnie nie dotyczy!?

- A my nic tu nie mamy do powiedzenia?

Ten głos nie należał do Nataniela tylko do Esterki. Byli tu wszyscy, którzy mieli ze mną zostać w grocie.

- Co Wy tu robicie, przecież nie mieliście iść za mną, tylko zostać – powiedział Nataniel wyraźnie wzburzony.

- A kto tak powiedział? Ty?  - burknęła Esterka.

- Czuliśmy, że coś jest nie tak – odezwała się Alice.

- No pięknie, wszyscy tu są – szepnął Will przez zaciśnięte zęby.

- O jak miło, może urządźmy sobie tu nocne pogaduchy – powiedział Nataniel z ironią.

- Róbcie, co chcecie ja idę – rzekł Will i zaczął iść w stronę ciemnej strefy.

Nataniel go dogonił i zagrodził mu drogę.

- Nigdzie nie pójdziesz! Oszalałeś do reszty i Ty też Ariadne! – Nataniel spojrzał mnie z miną pełną gniewu.

- Idziemy ocalić Audrey, bo umiera a tylko roślina rosnąca właśnie tam może jej pomóc – wyznałam.

- Co?! Audrey umiera... – rzekła Alice z niedowierzaniem.

Przez chwilę nastała grobowa cisza i tylko było słychać szum zimnego wiatru, który nas przenikał.

- Teraz już rozumiem – odparł Nataniel łagodniejszym tonem. – Chcesz ratować Audrey, bo nie oszukujmy się kochasz ją, a że nie chciałeś, aby ktokolwiek inny zginął dowiadując się o tym postanowiłeś pójść tam sam. Zapewne Ariadne też sam nie wtajemniczyłeś.  Dobrze mówię? – zapytał kierując wzrok na mnie.

Kiwnęłam twierdząco głową.

- Oczywiście znając Ciebie, to nie mógłbyś postąpić inaczej – stwierdził chłopak.

- Przecież mnie znasz – powiedział Will.

- Nawet nie wiesz jak bardzo – odpowiedział mu brat dobitnie. 

To jest chyba tak zwana więź między braćmi – pomyślałam.

- Ale teraz wiedząc o wszystkim...jak możemy Audrey zostawić, przecież też ją znam od dzieciństwa. Chodziłyśmy razem do szkoły, jak byłyśmy małe – powiedziała Esterka z rozpaczą w głosie.

- Nie możemy – rzekła Alice stanowczo. 

- To Wy zostańcie, a ja pójdę ją ocalić – powiedział Will.

- Chyba sobie żartujesz, już nie zgrywaj bohatera – odparł Nataniel lekko zdegustowany.

‘- Po co macie wszyscy ginąć – rzekł Will podniesionym głosem, po czym zakrył oczy dłonią – Ja... nie chce Was stracić, nie o to w tym wszystkim chodziło – mówił zrozpaczony.

- Nie masz już na to wpływu, idę z Tobą – oznajmił Nataniel.

- Ale wtedy zginiesz, wy wszyscy zginiecie...

- Will – zaczął Nataniel wolno. – Znam Cię i wiem, że dla najbliższych wiele możesz poświęcić, dlatego między innymi cieszę się, że jestem Twoim bratem – powiedział z rozbawieniem w głosie - ale jakimś trafem dowiedzieliśmy się o wszystkim.

- Ale jak, skąd?- pytał go.

Mnie też to zastanawiało.

- Dyskretny w wyjściach To ty nie jesteś – odpowiedział mu Nataniel prosto z mostu.

- Nas za to zbudził krzyk Ariadne. Kiedy weszliśmy do Twojego pokoju już Cię tam nie było – wyznała Alice.

- A więc każdy miał swoje własne źródło informacji – stwierdził Nataniel.

Słuchałam ich cały czas, jednak miałam świadomość z faktu, że zegar tyka a szansa uratowania Audrey maleje.

- Chodźmy już! Nie ma czasu do stracenia! – powiedziałam głośno ponaglając resztę.

- Jacy my? Ty nigdzie nie idziesz – rzekła Esterka stanowczym tonem.

Patrzyłam na nią zdezorientowana, nie spodziewałam się tych słów akurat od niej.

- Jak tu przybyłaś nie wiedziałam, kim jesteś, ale teraz już wiem. Zapewne Audrey jest bliska Twojemu sercu, ale naprawdę myślisz, że po tak długim czekaniu na osobę, która będzie w stanie Go pokonać pozwolę Ci tam teraz iść.  Nie ma takiej opcji – mówiła anielica.

- Ja też nie mogę, przepraszam Ariadne – szepnęła Alice.

- Cały czas próbowałem ją odseparować od tego pomysłu, ale nie chciała mnie słuchać – tłumaczył Will.

Nataniel o dziwo wcale się nie odzywał tylko patrzył w tą przestrzeń po drugiej stronie na sam, której widok przechodzą ciarki.

Wiedziałam, że mają rację i dla dobra ogółu nie powinnam tego robić. Rozumiałam ich, jednak coś w sercu mówiło mi, że beze mnie wszyscy zginą. Nie wiedziałam skąd się bierze to uczucie. Czy ma z nim coś wspólnego mój naszyjnik?

- Trzeba zabrać Ariadne z powrotem – powiedziała Esterka stanowczo.

Wtedy poczułam impuls, żeby iść na tą drugą stronę zanim mnie stąd zabiorą. Zaczęłam biec ile sił w nogach. Czułam straszny bijący chłód, ale nie powstrzymywało mnie to.

- Ariadne stój! - Krzyczeli niemal wszyscy w oddali i zaczęli za mną lecieć.

Zdążyłam jednak przejść zanim oni dotarli. Wszyscy spojrzeli na mnie z wielkim, niewyobrażalnym żalem, aż poczułam ucisk w sercu.

- Ariadne jak mo...- zaczęła Esterka, ale przerwała widząc jak mój naszyjnik intensywnie świeci.

- Już nas nic nie chroni, jesteśmy po ciemnej stronie – powiedział Will ze zgrozą w oczach.

- Przynajmniej jest tu mniej ciemno - zauważył Nataniel z lekkim uśmieszkiem na ustach, jakby to miało być pocieszeniem.

Rozejrzałam się się dookoła. Nigdy nie byłam jeszcze w tak strasznym i opustoszałym miejscu. Nie było w pobliżu ani jednej rośliny, niczego oprócz niebieskiej, płynnej cieczy.

- To pewnie krew poległych aniołów – szepnęłam przez zaciśnięte gardło.

Nie mogąc dłużej znieść tego widoku, które tak rozdzierało mi serce spojrzałam w górę. Na niebie rozpościerały się tylko szare chmury, które całkowicie zasłoniły niebo. Kiedy się tak rozglądałam coś zaczęło się do nas zbliżać. Mój naszyjnik zaczął mocniej świecić tak, jak jeszcze nigdy dotąd.

3 komentarze:

  1. ale robi się groźnie!
    Mnie zaś zastanawia jakim cudem Ariadne wyszła z pokoju?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór, znam odpowiedź na to pytanie ale nie zdradzę jeszcze teraz, jednak już niedługo wszystko się wyjaśni.
      Pozdrawiam 😊

      Usuń
  2. O nie. Ariadne!! Co ona narobiła 😭😭😭.
    Audrey zapewne się wścieknie. Jejciu. Ale się robi strasznie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń