Tymczasem u Ariadne.
Z trudem otworzyłam powieki. Każda część ciała mnie bolała. Poczułam miły powiew wiatru, który oplatał moje włosy. Znajdowałam się na zewnątrz ale jak...?
Może ja dalej śnie? Jednak ból, który dawał o sobie znać przekonał mnie, że naprawdę znajduję się na otwartym terenie. Tyle już rzeczy widziałam, doświadczyłam, ale to przeszło moje wszelkie oczekiwania. Przecież jeszcze niedawno byłam w swojej sypialni! Co gorsza nie pamiętam ostatnich zdarzeń po zamknięciu drzwi przez Willa, jakby zostały wymazane z mojej pamięci. Nie czas był jednak na dalsze zastanowienia. Moje tajemnicze pojawienie się na dworze wyszło na dobre, ponieważ teraz mogę iść ratować przyjaciółkę i dołączyć do przyjaciela. Powoli zaczęłam się podnosić z twardej ziemi. Dopiero wtedy spostrzegłam, że mam przy sobie plecaczek owinięty wokół mojej prawej ręki. Otworzyłam go. Łącznie z mapką wszystko było w nim nienaruszone.
- Wspaniale! – Krzyknęłam uradowana.
Wyjęłam mapkę.
I najważniejsze, bez czego ani myślę iść, miałam przy sobie naszyjnik. Wzięłam kryształek w dłonie i zaczęłam mu się przyglądać. Był taki piękny, mienił się bardziej niż zwykle. Schowałam go pod bluzkę i szłam prowadzona przez mapkę. Im bardziej kroki wskazywały mi, że jestem bliżej celu to bardziej nachodził mnie lęk. Nawet nie wiem, co mnie tam czyha. Szłam jednak dalej. Myśl o Audrey i Willu dodawała mi sił, co lepsze miałam wrażenie, że mając przy sobie naszyjnik nic mi nie grozi.
Byłam już bardzo blisko, tak wskazywały moje kroki. Zaczęłam odczuwać ból w kolanach. Widocznie szłam już bardzo długo, jak na mnie. Jednak wiedziałam, że każda minuta się liczy dla Audrey, dlatego chociaż moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa dalej szłam. Jasność z rozgwieżdżonego nieba, która jak dotąd oświetlała mi drogę zaczęła znikać, a na jej miejsce przyszła ciemność. Razem z nią przyszedł nieprzyjemny chłód, który już dawał mi ostrzeżenia, żeby zawrócić, że to zła droga. Przestałam widzieć mapę, a nie miałam przy sobie latarki jak na złość. Wtedy przypomniałam sobie o naszyjniku. W sumie prawdą jest, że świeci tylko wtedy, kiedy coś mi zagraża. Chyba specjalnie nie będę wołać jakiś złych istot – pomyślałam żartobliwie. Mimo wszystko wyjęłam go na wierzch. Kryształ mienił się na tyle, że mogłam odczytać z mapy, gdzie się znajduje. Może specjalnie tak teraz świeci, po to, żebym mogła znaleźć drogę – myślałam sobie. W końcu dotarłam na miejsce. Przede mną rozpościerała się jakaś bariera ochronna, coś jakby lustro, gdybym miałam wytłumaczyć po swojemu. Po jego drugiej stronie widziałam szarą przestrzeń. Drzewa były łyse, a co jakiś czas wiał nieprzyjemny wiatr, który już odczuwałam nawet tam jeszcze nie będąc. Poczułam jak moje bicie serca przyspieszyło ze strachu.
Odwagi Ariadne. Twoja przyjaciółka Cię potrzebuje, a bardziej tej rośliny.
Miałam już iść, ale usłyszałam za sobą czyjeś kroki.
Błagam, kolejne deja vu!
Odwróciłam się napięcie.
- Ariadne to ty? – zapytał mnie znajomy głos.
- Will...
Było tak ciemno, że go nie widziałam, ale słyszałam po głosie.
Podszedł do mnie bliżej.
- Ariadne co Ty tu robisz? – spytał cicho.
Wyczułam w jego głosie jednocześnie złość i troskę. Podszedł do mnie jeszcze bliżej.
- To samo, co Ty. Idę ratować Audrey – rzekłam stanowczo.
- Ale...ale jak się wydostałaś? Jak ty w ogóle tu trafiłaś i to w dodatku tak szybko? – pytał mnie zdezorientowany.
- Jak? Eh...gdybym to ja wiedziała jak się wydostałam, za to wiem jak tu trafiłam.
Pokazałam mu mapkę. Przyłożyłam do niej mój naszyjnik, żeby lepiej ją zobaczył.
- Skąd Ty ją masz? – spytał jeszcze bardziej zdezorientowany przyglądając się jej.
- Znalazłam ją w książce.
Will pokręcił głową, jakby chciał uporządkować swoje myśli.
- Nie czas teraz na rozwiązywanie tej zagadki, muszę Cię przede wszystkim, czym prędzej odtransportować...
- Żeby znowu mnie zamknąć – fuknęłam.
Zbliżyłam kryształek obok jego twarzy, aby spojrzeć mu w oczy. Chciałam mu jeszcze bardziej wygarnąć, że tak mnie zamknął. Miałam do niego o to pretensje. Już miałam to zrobić, jednak, kiedy zobaczyłam jego zatroskaną minę i bladość na twarzy zrozumiałam, że on cały czas starał się mnie chronić najlepiej jak potrafił. On po prostu nie chciał, żeby stała mi się krzywda i zrobił to, co zrobił. W sumie już to wiedziałam, sam przecież powiedział, że składał przysięgę, że będzie mnie chronić, ale teraz przekonałam się o tym w praktyce. Moja złość do Willa przerodziła się w nieprzewidzianą wdzięczność.
- Will, dziękuję, że do samego końca chciałeś mnie chronić, rozumiem, do czego ta przysięga Cię zobowiązuje.
Chłopak uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Ariadne, nie zrobiłem tego tylko dlatego, że zobowiązuje mnie złożona przysięga. Krótko mówiąc stałaś mi się bliska, a poza tym nie wiem, co zrobiłaby mi Audrey, gdyby dowiedziała się, że Ci na to pozwalam – powiedział z rozbawieniem na twarzy. - W końcu jest Twoją opiekunką – dodał.
Jego słowa, że nie zrobił tego tylko z powodu złożonej przysięgi mnie wzruszyły. Mimowolnie objęłam go.
- Ale teraz już nic nie poradzisz. Pójdę z Tobą ratować Audrey czy tego chcesz czy nie - szepnęłam mu do ucha.
Chłopak wyzwolił się z mojego uścisku.
- Ariadne, ale jak zginiesz cały nasz wysiłek się zaprzepaści. Pomyśl o innych, co poczują jak dowiedzą się, że zgasła ich ostatnia nadzieja, pomyśl o rodzinach, które czekały na to światło w tunelu, które tak długo nie nadchodziło.
Łzy spłynęły mi po policzkach. Słowa Willa w tych ciemnościach znów wywołały u mnie poczucie winy, że moja postawa jest w pewien sposób egoistyczna.
- Will to wszystko dla mnie za trudne – powiedziałam przez łzy. – Jakby na to nie patrzeć, to nie wiemy czy na pewno ze mną Wam się uda pokonać Aarona, a jedno jest pewne : Audrey zostało już niewiele czasu, a bez tej rośliny umrze. Poza tym nie boję się tam iść, mam to.
Pokazałam mu naszyjnik.
- Z nim niczego się nie boje – powiedziałam pewnym głosem.
- Ale ja się boje!
Ten głos nie należał do Willa tylko do...
- Nataniel! Co ty tu robisz? – spytał go brat.
- Co ja tu robię!? To Wy się tłumaczcie! – krzyknął wyraźnie zdenerwowany.
- To nie Twoja sprawa – powiedział Will ze stoickim spokojem.
- Nie moja!? Mój własny brat idzie na pewną śmierć i to mnie nie dotyczy!?
- A my nic tu nie mamy do powiedzenia?
Ten głos nie należał do Nataniela tylko do Esterki. Byli tu wszyscy, którzy mieli ze mną zostać w grocie.
- Co Wy tu robicie, przecież nie mieliście iść za mną, tylko zostać – powiedział Nataniel wyraźnie wzburzony.
- A kto tak powiedział? Ty? - burknęła Esterka.
- Czuliśmy, że coś jest nie tak – odezwała się Alice.
- No pięknie, wszyscy tu są – szepnął Will przez zaciśnięte zęby.
- O jak miło, może urządźmy sobie tu nocne pogaduchy – powiedział Nataniel z ironią.
- Róbcie, co chcecie ja idę – rzekł Will i zaczął iść w stronę ciemnej strefy.
Nataniel go dogonił i zagrodził mu drogę.
- Nigdzie nie pójdziesz! Oszalałeś do reszty i Ty też Ariadne! – Nataniel spojrzał mnie z miną pełną gniewu.
- Idziemy ocalić Audrey, bo umiera a tylko roślina rosnąca właśnie tam może jej pomóc – wyznałam.
- Co?! Audrey umiera... – rzekła Alice z niedowierzaniem.
Przez chwilę nastała grobowa cisza i tylko było słychać szum zimnego wiatru, który nas przenikał.
- Teraz już rozumiem – odparł Nataniel łagodniejszym tonem. – Chcesz ratować Audrey, bo nie oszukujmy się kochasz ją, a że nie chciałeś, aby ktokolwiek inny zginął dowiadując się o tym postanowiłeś pójść tam sam. Zapewne Ariadne też sam nie wtajemniczyłeś. Dobrze mówię? – zapytał kierując wzrok na mnie.
Kiwnęłam twierdząco głową.
- Oczywiście znając Ciebie, to nie mógłbyś postąpić inaczej – stwierdził chłopak.
- Przecież mnie znasz – powiedział Will.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – odpowiedział mu brat dobitnie.
To jest chyba tak zwana więź między braćmi – pomyślałam.
- Ale teraz wiedząc o wszystkim...jak możemy Audrey zostawić, przecież też ją znam od dzieciństwa. Chodziłyśmy razem do szkoły, jak byłyśmy małe – powiedziała Esterka z rozpaczą w głosie.
- Nie możemy – rzekła
Alice stanowczo.
- To Wy zostańcie, a ja pójdę ją ocalić – powiedział Will.
- Chyba sobie żartujesz, już nie zgrywaj bohatera – odparł Nataniel lekko zdegustowany.
‘- Po co macie wszyscy ginąć – rzekł Will podniesionym głosem, po czym zakrył oczy dłonią – Ja... nie chce Was stracić, nie o to w tym wszystkim chodziło – mówił zrozpaczony.
- Nie masz już na to wpływu, idę z Tobą – oznajmił Nataniel.
- Ale wtedy zginiesz, wy wszyscy zginiecie...
- Will – zaczął Nataniel wolno. – Znam Cię i wiem, że dla najbliższych wiele możesz poświęcić, dlatego między innymi cieszę się, że jestem Twoim bratem – powiedział z rozbawieniem w głosie - ale jakimś trafem dowiedzieliśmy się o wszystkim.
- Ale jak, skąd?- pytał go.
Mnie też to zastanawiało.
- Dyskretny w wyjściach To ty nie jesteś – odpowiedział mu Nataniel prosto z mostu.
- Nas za to zbudził krzyk
Ariadne. Kiedy weszliśmy do Twojego pokoju już Cię tam nie było – wyznała Alice.
- A więc każdy miał swoje własne źródło informacji – stwierdził Nataniel.
Słuchałam ich cały czas, jednak miałam świadomość z faktu, że zegar tyka a szansa uratowania Audrey maleje.
- Chodźmy już! Nie ma czasu do stracenia! – powiedziałam głośno ponaglając resztę.
- Jacy my? Ty nigdzie nie idziesz – rzekła Esterka stanowczym tonem.
Patrzyłam na nią zdezorientowana, nie spodziewałam się tych słów akurat od niej.
- Jak tu przybyłaś nie wiedziałam, kim jesteś, ale teraz już wiem. Zapewne Audrey jest bliska Twojemu sercu, ale naprawdę myślisz, że po tak długim czekaniu na osobę, która będzie w stanie Go pokonać pozwolę Ci tam teraz iść. Nie ma takiej opcji – mówiła anielica.
- Ja też nie mogę, przepraszam Ariadne – szepnęła Alice.
- Cały czas próbowałem ją odseparować od tego pomysłu, ale nie chciała mnie słuchać – tłumaczył Will.
Nataniel o dziwo wcale się nie odzywał tylko patrzył w tą przestrzeń po drugiej stronie na sam, której widok przechodzą ciarki.
Wiedziałam, że mają rację i dla dobra ogółu nie powinnam tego robić. Rozumiałam ich, jednak coś w sercu mówiło mi, że beze mnie wszyscy zginą. Nie wiedziałam skąd się bierze to uczucie. Czy ma z nim coś wspólnego mój naszyjnik?
- Trzeba zabrać Ariadne z powrotem – powiedziała Esterka stanowczo.
Wtedy poczułam impuls, żeby iść na tą drugą stronę zanim mnie stąd zabiorą. Zaczęłam biec ile sił w nogach. Czułam straszny bijący chłód, ale nie powstrzymywało mnie to.
- Ariadne stój! - Krzyczeli niemal wszyscy w oddali i zaczęli za mną lecieć.
Zdążyłam jednak przejść zanim oni dotarli. Wszyscy spojrzeli na mnie z wielkim, niewyobrażalnym żalem, aż poczułam ucisk w sercu.
- Ariadne jak mo...- zaczęła Esterka, ale przerwała widząc jak mój naszyjnik intensywnie świeci.
- Już nas nic nie chroni, jesteśmy po ciemnej stronie – powiedział Will ze zgrozą w oczach.
- Przynajmniej jest tu mniej ciemno - zauważył Nataniel z lekkim uśmieszkiem na ustach, jakby to miało być pocieszeniem.
Rozejrzałam się się dookoła. Nigdy nie byłam jeszcze w tak strasznym i opustoszałym miejscu. Nie było w pobliżu ani jednej rośliny, niczego oprócz niebieskiej, płynnej cieczy.
- To pewnie krew poległych aniołów – szepnęłam przez zaciśnięte gardło.
Nie mogąc dłużej znieść tego widoku, które tak rozdzierało mi serce spojrzałam w górę. Na niebie rozpościerały się tylko szare chmury, które całkowicie zasłoniły niebo. Kiedy się tak rozglądałam coś zaczęło się do nas zbliżać. Mój naszyjnik zaczął mocniej świecić tak, jak jeszcze nigdy dotąd.
ale robi się groźnie!
OdpowiedzUsuńMnie zaś zastanawia jakim cudem Ariadne wyszła z pokoju?
Dobry wieczór, znam odpowiedź na to pytanie ale nie zdradzę jeszcze teraz, jednak już niedługo wszystko się wyjaśni.
UsuńPozdrawiam 😊
O nie. Ariadne!! Co ona narobiła 😭😭😭.
OdpowiedzUsuńAudrey zapewne się wścieknie. Jejciu. Ale się robi strasznie.
Pozdrawiam