W nocy Charlesa nawiedził sen z tajemniczą dziewczyną. Uśmiechała się do niego wśród kwiatów. Chłopak znów zapytał, kim jest, lecz ona odparła, że jest jeszcze na to za wcześnie.
Młody królewicz niechętnie otworzył powieki. Usiadł na łóżku i złapał się za głowę. Ten cały sens ukazywania się tej dziewczyny właśnie mu i jego towarzyszom ani trochę nie rozumiał. Wyjrzał przez okno. Już świtało.
- Może jak dopłyniemy na miejsce to wszystko się wyjaśni - powiedział na głos.
Ubrał się w swoją szatę, a piżamę pożyczoną od Evana położył na krześle. Ten już czekał na niego ze śniadaniem.
- Śniadanie podane wasza wysokość - oznajmił radosnym tonem.
Po wspólnym posiłku, Evan zaproponował, aby Charles został w domu, a on w tym czasie skombinuje łódź. Królewicz nie chciał zostawać i wolał iść z Evanem.
- A jeśli coś ci się stanie, jak ktoś cię zaatakuje? Lepiej będzie, jeśli pójdę z tobą.
- Mnie się coś stanie?
Evan parsknął śmiechem.
- Prędzej temu, co mi zagrozi, a poza tym to ja powinienem chronić ciebie - dodał.
- Idę z tobą i już - powiedział Charles stanowczym tonem.
Sam nie wiedział, czemu mu tak zależy, aby z nim iść. Czuł jakiś niepokój, że coś złego się wydarzy, jeśli tego nie zrobi.
Evan westchnął, po czym uśmiechnął się do niego szeroko.
- A zatem wkładaj niewidzialną szatę i idziemy.
W drodze Charles rozglądał się na prawo i lewo. Czuł się podenerwowany. Nie wiedział skąd to uczucie, ale siódmy zmysł do tej pory raczej go nie zawiódł. W tej chwili wolał, aby było na odwrót.
- Co nic nie mówisz? - spytał Evan odciągając królewicza od ponurych myśli.
- Nic takiego...mam wrażenie, że stanie się coś niedobrego.
- Jesteś niespokojny przez ostatnie wydarzenia. W wieku piętnastu lat tyle złego cię spotkało. Nie wiem czy bym się podniósł po tylu tragediach - wyznał.
- Ty sobie póki co nieźle radzisz - przyznał Charles mając na myśli jego zmarłą ku świętej pamięci siostrę.
Oboje ze smutkiem spuścili głowę myśląc o swoich bliskich, których już nie ma. Dalej już szli w milczeniu.
Dotarli na nadbrzeże. Evan poprowadził Charlesa pod jeden z drewnianych domków znajdujących się tam.
- Mam nadzieję, że dobrze pamiętam - szepnął Evan i zapukał. Drzwi otworzył pewien młody mężczyzna. Widząc Evana cały się rozpromienił. Natychmiast go uścisnął.
- Chłopie, stary druhu, tyle lat!
- Tak, trochę się nie widzieliśmy, bo zachciało ci się poznawać świat.
- Ale widzisz, znów wróciłem na stare tereny.
Chwilę sobie gawędzili wspominając dawne lata znajomości. Charles z rozmowy dowiedział się, że przyjaciel Evana ma na imię Eryk i łączy ich wiele wspólnych, ciekawych wypraw na morzu. Mieli nawet styczność z piratami. Usłyszał coś o nielegalnych przemytach, ale wypuścił tą wiadomość drugim uchem. Chciał myśleć o swoim przyjacielu w samych pozytywach. Z tego, co zrozumiał to w trójkę, licząc Susan szukali swojego miejsca na świecie. Evan z siostrą go znaleźli osiedlając się tutaj, za to Erykowi przygód było jeszcze mało. Wrócił niedawno do swojego dawnego domu. Evan wyjaśnił z czasem, co jest głównym powodem najścia. Eryk wypytywał na co mu teraz łódź. Evan nie chcąc go bardziej wtajemniczać powiedział, że musi załatwić coś pilnego poza krajem.
- Dam ci tą łódź, ale nie mogę za darmo.
- Ile chcesz? - spytał Evan.
- To będzie dziesięć min*
Evan wytrzeszczył oczy.
- Nie mam tyle pieniędzy. Na co ci tyle?
- Ze swoich podróży wróciłem stratny. Potrzebuje pieniędzy. Bez tej łodzi zostanę z niczym.
- A jeśli zapłacę ci na raty?
Evan próbował się z nim targować. Eryk nie był zbyt przekonany.
- Mam jeszcze jedną propozycję na spłacenie mojej łodzi.
- Jaką? - spytał Evan natychmiastowo.
- Pojedynek ze mną.
* Mina - rodzaj waluty w postaci banknotu. Dziesięć min to na nasze dwa tysiące. Dwadzieścia min to byłoby cztery tysiące.
I to ma być przyjaciel? Gdzieś miałabym takiego kumpla. Pffffff.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny życzę i miłego wieczoru!