Zamknięcie portalu, wydawało mi się, jakby zapieczętowaniem tego,
że już nic nie będzie takie samo. Po przekroczeniu przejścia przed nami
rozpościerał się prosty korytarz. Był niczym
światełko w tunelu, ponieważ za nim widniało niebo. Nie było błękitne, ale
bardziej w kolorze ciemnego złota. Im bardziej zbliżałam się do końca, to coraz
większa radość przepełniała moją duszę. Nie rozumiałam skąd taki przypływ silnej
euforii. Wszystkie smutki i zmartwienia nagle zniknęły jak za pstryknięciem
palca. Nie chciałam uwalniać się za nic z tego uczucia. Dotarliśmy na skraj
korytarza. Widok tego, co zobaczyłam zaparł mi dech w piersiach. Nic, żaden
malunek najwybitniejszego artysty nie oddałby takiego piękna. Niedaleko nas latały
anioły. Niektóre zataczały koła wokół chmur wykonując przy tym podniebny
taniec. Obracały się do góry, jak baletnice. Robiły to z niezwykłą gracją. W oddali
usłyszałam niebiański śpiew z akompaniamentem instrumentu. Rozpoznałam, że to
harfa. A to wszystko dzięki obejrzeniu
jednej z wersji utworu Hallelujah,
gdzie instrumentem, na którym zagrano była właśnie harfa. Ta piosenka idealnie wpasowałaby się w nastrój
tego miejsca- pomyślałam. Ku mojemu zdziwieniu ten utwór po prostu zaczął grać.
Byłam zdumiona. Ciekawe czy tu odbywa się koncert życzeń? – lekko
zachichotałam na samą myśl. Nagle zobaczyłam świdrującą rękę tuż przed moimi
oczyma. Chłopak wymachiwał nią tuż przede mną.
- Odleciałaś jak widzę – stwierdził.
- Ten widok jest niesamowity – rzekłam. - Ale nie musiałeś
przede mną wymachiwać rękoma, słuchać też potrafię – dodałam po chwili.
- Zobaczymy – powiedział dobitnie. – Jak na razie nie zdałaś
egzaminu.
Na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.
Coraz bardziej zaczynał mnie denerwować. Uzmysłowiłam to sobie.
Jednak wolałam już nic nie mówić.
Zdziwiło mnie zachowanie Audrey. Zawsze taka wygadana. Jest teraz w swoich
rodzinnych stronach, a do tej pory nie odezwała się ani razu. Przez to, że tak
się zachwycałam tym miejscem nie spostrzegłam, że jest bardzo blada.
- Audrey, wszystko w porządku? – spytałam zaniepokojona
wyglądem przyjaciółki.
Dotknęłam jej czoła. Była rozpalona. Zaczęłam się naprawdę
martwić.
- Musimy jak najszybciej znaleźć się na ziemi – odparł
chłopak obserwując stan Audrey. Również wydawał się zaniepokojony.
- Muszę zejść, jest tu tak ciemno... Czy to noc? Jesteśmy
dalej w lesie? - zaczęła majaczyć.
-Że portal znajduje się właśnie tutaj! – chłopak komentował pod
nosem. Był wyraźnie zdenerwowany.
- Nie dało się w innym? – wtrąciłam.
- To jest jedyny portal, aby przejść na Twój Świat. W tym
samym miejscu musiałem go zamknąć. Proste. – Głośno westchnął- Nie spodziewałem
się takiego obrotu sprawy. Albo się spodziewałem...
Próbował stłumić
wzburzone emocje.
- Sam jeden was nie sprowadzę. Musimy poprosić o pomoc, albo
stworzę schody. Mówienie zaklęcia trochę
potrwa, a tu liczą się minuty. Albo lepiej: Najpierw sprowadzę Audrey.
Następnie przylecę po ciebie.
- Zostanę tu - rzekłam.
Chłopak nic więcej nie mówiąc, podniósł ją i trzymając na
rękach, zniknął pod kłębkami chmur. Nawet nie protestowała. Musiało być z nią
naprawdę źle. Stan przyjaciółki odebrał mi przyjemność oglądania tego widoku. Spojrzałam
w dół. Wydawał się nie mieć końca. Od patrzenia zakręciło mi się w głowie.
Weszłam bardziej w głąb korytarza, żeby nie spaść. Nagle przede mną pojawiła się
przezroczysto-biała postać. Z wyglądu przypominała mi duszka.
- Witaj! – powiedział radośnie.
- Witaj – odpowiedziałam nieśmiało.
- Witamy Cię w Krainie Gwiazdozbiorów! – postać radośnie
krzyknęła.
Kraina Gwiazdozbiorów...Nazwa wydała mi się niezwykła,
nieziemska, jak cała ta kraina.
- Nie przedstawiłem się, gdzie moje maniery!- lekko się
ukłonił. – Nazywam się Duszek Baj.
- Miło mi Cię poznać. Mam na imię Ariadne.
Również się ukłoniłam.
Nagle podleciała do nas anielica. Pierwsze, co rzuciło mi się
w oczy to długa śnieżnobiała, okryta cyrkoniami sukienka, w którą była odziana.
Włosy w kolorze jasnego blondu opadały jej do bioder. Trzepotała swoimi
wielkimi śnieżno-białymi skrzydłami. Oczy miała błękitne, głębokie. Zatopiłam
się w nich przez chwilę.
- Jestem aż tak urodziwa?
Zaśmiała się i odgarnęła wdzięcznie kosmyk włosów.
- Niecodziennie spotykam anioły – odparłam z uśmiechem.
- Nie jesteś aniołem? – spytała zdumiona.
- Ma na imię Ariadne – odezwał się duszek.
- Skoro tu jesteś, musi być jakiś powód – stwierdziła anielica. –
Sprowadzić Cię na dół?
Zawahałam się przez chwilę. Wydawali się bardzo przyjaźnie
nastawieni.
- Dobrze - powiedziałam nieśmiało.
Poddźwignęła mnie i zaczęła lecieć ze mną w dół. Jak mogłabym opisać
w tej chwili to uczucie? Jednym słowem: NIESAMOWITE. Nie odczuwałam żadnego
strachu. Aż sama się zdziwiłam. Traktowałam to jako niezwykłe doświadczenie,
przygodę. Gdy byłyśmy na miejscu ostrożnie postawiła mnie na ziemi. Duszek cały
czas nam towarzyszył.
- Dziękuję – powiedziałam z wdzięcznością.
Anielica uśmiechnęła
się serdecznie.
- Cała przyjemność po mojej stronie- odpowiedziała.
Teraz chciałam
odnaleźć przyjaciółkę. Może oni będą znali drogę? - Nie zaszkodzi spróbować –
pomyślałam.
- Gdzie znajdują się anioły, które źle się czują? - spytałam.
- W lecznicy. Jest niedaleko - wskazała palcem drogę. - Źle
się czujesz?- zapytała po chwili.
- Nie ja, tylko moja przyjaciółka Audrey. Chciałabym
wiedzieć, że nic jej nie jest.
Bez chwili wahania
postanowili mnie tam zaprowadzić. Prowadziła
mnie złota ścieżka. Poręcze po obu stronach oplatały winorośle. Rozejrzałam się w okół. Dostrzegłam ogrody z
fontanną. Bawiły się przy nich małe aniołki. Nagle przede mną stanęło zwierzę.
To był lew!
Super rozdział! A co jest Audrey? :(Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń