poniedziałek, 16 marca 2020

Wstęp



 

Tajemnica w Krainie Gwiazdozbiorów...

                                            
Od autora

Czy można się naprawdę zakochać? Czy można kogoś pokochać do tego stopnia, że jest się pewnym, że chce się z tą osobą zostać do końca życia? Czy istnieje prawdziwa miłość i moc przyjaźni, która może być tak silna, że nic nie jest w stanie jej zniszczyć? Takie pytania trafiają do każdego człowieka, który zastanawia się nad swoim życiem i tajemnicami własnego serca. Prawdziwa miłość to taka, gdy przed śmiercią ostatnia myśl będzie o tej osobie. Człowiek umiera, ale to, co czuł na zawsze pozostanie jak nie na tym świecie to w innym. Takie uczucie potrafi dokonać, rzeczy niemożliwych wręcz nierealnych.  Bohaterowie tej książki będą się ciągle zmagać z tymi pytaniami i wątpliwościami. Ja mogę z pewnością powiedzieć, że od przeznaczenia nikt nie ucieknie. Nie wiemy, co będzie nam dane i przez co każdy z nas będzie musiał przejść. Jedyne, co możemy zrobić to wybrać, w jaki sposób może się to odbywać. Może być piękne, magiczne, ale i również destrukcyjne. Pewien znany człowiek John Ronald Reuel Tolkien, autor bestsellerów powiedział: Czasami miłość wiedzie w otchłań nas samych, a co gorsza ludzi, których kochamy


  23
 maj 3003

Pamiętam ten dzień jakby był wczoraj, choć miałam tylko 6 lat. Jak każde dziecko byłam ciekawa świata. Bawiłam się lalkami i uważałam, że drzewa mają magiczne przejścia tylko trzeba wypowiedzieć poprawne hasło. Osoby z rodziny mówiły mi, że jak byłam mała miałam bujną wyobraźnie. To się do tej pory nie zmieniło. Brakowało mi jednak przyjaciół. Mieliśmy z rodziną dużo przeprowadzek. Nawet nie potrafiłabym  ich wszystkich zliczyć. Nigdy nie zapytałam, czemu musieliśmy tyle razy opuszczać różne miejsca. Gdy choć wspomniałam coś na ten temat zbywali mnie. W końcu jak każde dziecko odpuściłam i nie wracałam już do tego. Pogodziłam się z myślą, że będzie tak już zawsze, chociaż powoli irytowało mnie to ciągłe życie na walizkach. Wszystko zmieniło się pewnego feralnego dnia. Rodzice z uśmiechem oznajmili mi, że przeprowadzamy się do pewnego miasteczka, gdzie zostaniemy już na dłużej. Niezbyt im wierzyłam, ale po entuzjastycznej minie mamy dałam się w końcu przekonać. Ciągle pamiętam moje pierwsze wrażenia, gdy wysiadłam z samochodu. Wiedziałam już, że to jest jedyne miejsce, w którym będę naprawdę szczęśliwa i w pełni spełniona. Wciąż pamiętam ten zapach ambrozji unoszący się w powietrzu. Wokół było wiele drzew. Miały przeróżne kolory. Nieopodal rozciągał się niewielki las. W nim znajdował się mały strumyk, który mienił się w promieniach Słońca, a woda była tak przejrzysta, że mogłam się przyglądać bez końca.  Było pełno przestrzeni, w której taka osoba jak ja może się wyszaleć i przeżyć coś niesamowitego. Czułam, że to miejsce stopniowo zmienia moje życie. Był jednak taki dzień, który diametralnie je odmienił. Weszłam do mojego pokoju. To był zdecydowanie mój ulubiony zakątek, w którym mogłam się odnaleźć. Niebieskie ściany, drewniana podłoga, pełno zabawek i dwa wielkie okna z niebieskimi roletami, na których widniały rumianki sprawiały, że pokój był taki przytulny. Najbardziej lubiłam jednak łóżko. Pościel była śnieżno- biała bawełniana. Nie mogłam się powstrzymać, aby czasem tak po prostu wtulić się w tą jedwabną tkaninę. Wskoczyłam i owinęłam się w nią. Wyglądałam jak ślimak. Nagle poczułam coś zimnego owiniętego na mojej nodze. Zdziwiłam się, bo bardzo rzadko kładłam coś na moim łóżku. Nie należałam z pewnością do czyściochów, ale miałam tą jedną zasadę, aby nic na nim nie kłaść. Miałam to łóżko od dzieciństwa i uważałam je za świętość. Powoli odsunęłam pościel ciekawa, co to może być. Od razu spostrzegłam, że to coś świecącego. To był jakiś naszyjnik. Zastanawiałam się jak on się tu znalazł. Nigdy go wcześniej nie widziałam. Ostrożnie go rozplątałam od mojej prawej stopy. Dokładnie mu się przyjrzałam. Cały emanował blaskiem. Był przepiękny. Całość zrobiona była z małych, kolorowych koralików. Do niego przyczepiony był jakiś czerwony kryształ w kształcie serca. Bardzo odbijał się od światła. Był przejrzysty niczym kropla wody. Zapragnęłam go założyć. Gdy znalazł się na mojej szyi, poczułam przypływającą przeze mnie energię. Było to coś niesamowitego, magicznego. Nie chciałam go już nigdy więcej zdejmować. Coś mówiło mi w duszy abym tego nie robiła. Kiedy już zdarzyło mi się go zdjąć z szyi przepełniał mnie smutek. Próbowałam dowiedzieć się czegoś od rodziców na temat tego naszyjnika. Oni również go nigdy nie widzieli. Nie wierzyli w moją historię, że go znalazłam sama w pokoju. Trudno jednak uwierzyć 6-letniemu dziecku. Mimo wszystko miałam zamiar go zatrzymać. Nie rozstawałam się z nim na krok. Czas płynął dalej... Chodziłam jak wszyscy do szkoły, w której poznałam moja pierwszą prawdziwą przyjaciółkę. Mam już 16 lat i nadal tu mieszkam. Nie wyobrażam sobie jakbym musiała pożegnać to miejsce. To był mój prawdziwy dom. Wiele sytuacji z dawnych lat zostawiłam za sobą. Czasem pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć, bo wtedy życie staje się ciekawsze. Tak jak kiedyś do teraz nie zdejmuję wisiorka. Stanowi on jakiś niezbadany element, który może kiedyś odkryję, ale teraz wolę myśleć przyszłością i nie przejmować się. W głębi serca jednak czuję, że ta tajemnica znalezienia go w moim pokoju kiedyś powróci...

2 komentarze:

  1. Ten wisiorek. Zastanawia mnie jak to się dalej potoczy :3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej! Super początek. Kiedy następny rozdział? Nie mogę się doczekać. A jak mają na imię bohaterowie?

    OdpowiedzUsuń