Unosiłam
się nad ziemią. Wokół nie było żywej duszy. Samo pustkowie. Szłam
niepewnie przed siebie. Na sam jakiś szelest ściskało mnie w gardle. Nigdy nie
czułam się jeszcze tak osamotniona. Chciałam wrócić do domu, przyjaciół, aby
tylko ten koszmar się skończył. Czułam, że coś mnie zatrzymuje, żebym została w
tej nicości. To była jakaś nieznana siła, z którą nie mogłam walczyć. Obudziłam
się. Miałam wrażenie, że coś ściska mnie pod brodą. Pewnie zaplątałam się w
pościel. Zsunęłam z siebie duszącą tkaninę i otarłam lejący się ze mnie pot z
czoła. Gdyby ten sen był tylko raz nie powracałabym już myślami do tego
koszmaru, ale zaczął mi się śnić niemal codziennie. W dodatku zauważyłam, że
wszystko wydaje się jakieś dla mnie inne, nie takie samo. Może to ja się
zmieniam? Wzięłam ciepły prysznic żeby odgonić niepokojące myśli. W
kabinie pod ciepłym strumieniem wody czułam, że to całe napięcie ze mnie
spływa. Postanowiłam wrócić do porządku dziennego i nie zaprzątać sobie dalej
tym głowy. Na zewnątrz czekała na mnie Audrey. Razem jeździłyśmy do
szkoły. W sumie byłyśmy jak dwie krople wody bądź papużki nierozłączki. Ubrałam
się, wzięłam coś na drogę i wyleciałam niczym błyskawica. Nie mogłam
się powstrzymać żeby nie naskoczyć na nią od tyłu i właśnie tak zrobiłam.
-Ariadne!
Tak mam
na imię Ariadne jak ta grecka bogini córka króla Krety Minosa i Pazyfae, która
pomogła Tezeuszowi wydostać się z labiryntu a był to kłębek nici. Według
wersji, jaka by nie była ten waleczny heros ateński ostatecznie porzuca Ariadne
na wyspie Naksos. Miałam nadzieję, że nikt mnie nigdy tak nie porzuci.
- Audrey!
Wskoczyłam
jej na szyje jeszcze bardziej. Widzimy się niemal codziennie, jest mi jak
siostra. Na jej twarzy pojawił się przekomarzający uśmiech.
- Co ty
byś beze mnie zrobiła - westchnęła.
- Zapewne
bym utonęła!
Rzuciłam
to odruchowo. Była to jednak osoba, której tylko ze świecą szukać. Nigdy nie
starałam się nikogo idealizować, ale na taką przyjaciółkę trzeba zasłużyć. Byłam
wdzięczna losowi, że ją poznałam. Szczera do bólu, radosna, życzliwa, pomocna i
to mało powiedziane. Zawsze przynajmniej była taka dla mnie.
W
autobusie rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Jak zwykle spoglądałam na jej
różowe długie włosy z pasemkami z odcieniem fioletu jak sama mówiła. Dla mnie
był to odcień bardziej niebieski.
- Jak
zwykle patrzysz na moje włosy - zaśmiała się serdecznie.
- Tak
przykuwają wzrok niczym Audrey z tego filmu.
- Tak
właśnie miało być.
Obie
zaśmiałyśmy się w tym samym momencie. Musiałam przyznać, że było jej tak do
twarzy. Odzwierciedlały jej tryskającą entuzjazmem osobowość.
Lekcje
jak lekcje byle by przetrwać do końca.
Audrey
jak zwykle odprowadziła mnie po szkole do skrzyżowania przy lesie. Objęłyśmy
się ostatni raz na pożegnanie i każda z nas poszła w swoją stronę.
Szłam do domu nieco zamyślona. Czułam jak wiaterek bawi się moimi długimi kasztanowymi włosami. Patrzyłam z rozmarzeniem na już zachodzące słońce. Dzisiaj w szkole siedziałam z Audrey dłużej, miałyśmy kółko teatralne, na które sama mnie namówiła. Moje wszystkie nostalgiczne myśli zmieniły się diametralnie, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś mnie obserwuje. Zaczęły pocić mi się dłonie. Korciło mnie, żeby się odwrócić w prawą stronę gdzie rozciągał się las. Spojrzałam kątem oka tylko lekko odginając szyję. Stała tam jakaś męska sylwetka bacznie mi się przyglądając. Niebezpiecznie zaczęła iść w moim kierunku.
Szłam do domu nieco zamyślona. Czułam jak wiaterek bawi się moimi długimi kasztanowymi włosami. Patrzyłam z rozmarzeniem na już zachodzące słońce. Dzisiaj w szkole siedziałam z Audrey dłużej, miałyśmy kółko teatralne, na które sama mnie namówiła. Moje wszystkie nostalgiczne myśli zmieniły się diametralnie, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś mnie obserwuje. Zaczęły pocić mi się dłonie. Korciło mnie, żeby się odwrócić w prawą stronę gdzie rozciągał się las. Spojrzałam kątem oka tylko lekko odginając szyję. Stała tam jakaś męska sylwetka bacznie mi się przyglądając. Niebezpiecznie zaczęła iść w moim kierunku.
To się
nie dzieje naprawdę!
Zaczęłam
biec ile sił w nogach. Lał się ze mnie pot, jednak strach w połączeniu z
adrenaliną dodawał mi sił. Dobiegłam pod sam dom i tuż po wejściu położyłam się na kanapie w salonie. Mama od razu podeszła z zatroskaną miną przykładając
ciepłą dłoń do mojego czoła.
- Nic mi
nie jest – wymamrotałam nienaturalnym dla mnie ochrypłym głosem.
Mama nie
zadawała żadnych pytań tylko się do mnie przytuliła tak jakby czuła, że nie
jestem w stanie teraz rozmawiać. Cały ten strach i roztrzęsienie na moim ciele
stopniowo zaczęły ustępować. Tata wrócił z pracy i wszedł niemal niezauważenie do
salonu. Spojrzał to na mamę to na mnie. Po chwili podszedł do mnie i kucnął
przede mną.
-
Wyglądasz, jakbyś przebiegła cały maraton – powiedział z poważną miną.
- Ja,
ja...
Gardło
miałam jeszcze ściśnięte. Widząc ich coraz większe zatroskanie na twarzach,
postanowiłam jednak spróbować wyrzucić z siebie całe zajście.
- Miałam
wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, potem ta osoba zaczęła się zbliżać, a później
mnie gonić...
Na tym
zdaniu się zatrzymałam. Znowu zaczęłam się cała trząść.
-
Widziałaś, kto to może być?
Tata od
razu przeszedł do sedna.
- Nigdy
go nie widziałam, nie pamiętam za wiele...
Pogłaskał
mnie lekko po włosach.
- Przyda
ci się odpoczynek w pokoju- odparł nic więcej nie mówiąc.
- Tak
teraz to ci najbardziej potrzebne- zgodziła się mama.
Do końca
dnia rodzice nie poruszyli tego tematu. W środku nocy usłyszałam głośną między
nimi dyskusję. Cichutko wyszłam z pokoju i odchyliłam drzwi od ich sypialni,
aby móc wyraźniej posłuchać.
- Mark
wiesz, co to oznacza.
Mama
chodziła z jednego miejsca do drugiego, jakby nie mogła nawet na chwilę ustać.
-
Amelio...Ujął dłońmi jej twarz. Mama stanęła i wybuchła płaczem.
- Od
początku wiedzieliśmy i godziliśmy się na te niebezpieczeństwa. Ariadne jest mi
jak prawdziwa córka najwyżej znowu się przeprowadzimy.
Co miały
znaczyć słowa „ Jak prawdziwa córka”? Moje nogi zrobiły się jak z waty.
Ledwo utrzymywałam się na ziemi. Nie potrafiłam wyrazić emocji, jakie w danej
chwili mną miotały i tysiące pytań, co sekundę zadawanych w mojej głowie.
- Mark
przecież też ją kocham jak nikt na świecie – powiedziała drżącym głosem.
- Sprawa,
zatem ustalona.
Mocno ją
przytulił, po czym zaczął kierować się do nocnej lampki przy drzwiach, żeby ją
wyłączyć. Szybko wtedy czmychnęłam do swojego pokoju. Przez kilka sekund stałam
tak na środku nieruchomo. Dla mnie była to niemal nieskończoność. Miałam ochotę
wrócić tam do nich i o wszystko wypytać. Moje ciało, mój umysł nie był jednak w
stanie tego zrobić. Zamiast tego położyłam się na łóżku. Czułam się taka
drętwa, bo nie byłam nawet w stanie się przykryć. Tak jakby moje normalne,
szczęśliwe życie legło w gruzach. Po twarzy niekontrolowanie zaczęły płynąć mi
łzy. Na pewno jest jakieś wytłumaczenie – powtarzałam sobie. Muszę to z nich
sama wyciągnąć, nie mogą mnie dłużej okłamywać. Postanowiłam dowiedzieć się
prawdy za wszelką cenę. Taką obietnice złożyłam sobie tej nocy.
Świetne opowiadanie! Bardzo mi się podoba. Biedna Ariadne:(.
OdpowiedzUsuńThat's The Way It Is. Naprawdę szacowne opowiadanie. Chwalę inwencję twórczą. Uszanowanko
OdpowiedzUsuńCzysta wspaniałość.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.
Oby tak dalej