Weszłam do pokoju i znowu musiałam otworzyć usta z zachwytu.
Widać, że pokój znajduje się w grocie, bo ściany były jego częścią w kolorze –
jasnej miedzi. Naprzeciwko mnie stało łóżko z baldachimem w ciemno-złotawym
odcieniu. Pościel, tak jak i kołdra była jasno-złota, połyskująca. Czułam się
jak księżniczka w pałacu. Nie myśląc długo od razu do niej wskoczyłam. Wtedy
poczułam, jak bardzo jestem zmęczona. Muskając złote dekoracyjne pręty z tyłu
łóżka oddałam się w objęcia Morfeusza.
Tymczasem u Willa.
Byłem już blisko przychodni. Na myśl o ponownym spotkaniu zaschło mi w gardle i ściskało w brzuchu. Wystarczyły trzy sekundy, abym zakochał się w Tobie
Audrey. A byłem wtedy małym aniołkiem. Ujrzałem Cię na zajęciach w „Anielskiej szkole”. Wyglądałaś na
bardzo skupioną, co przeczyło Twojej urodzie zewnętrznej. Moją szczególną uwagę
przykuły Twoje różowe włosy. Od razu chciałem Cię bliżej poznać.
Na początku mówiłem sobie, że to fascynacja na widok Twojej osoby. Podszedłem
nieśmiało do Ciebie, a Ty się lekko uśmiechnęłaś. Zaproponowałaś mi, abym
usiadł koło Ciebie. Zrobiłem tak, jak mnie prosiłaś i od razu rozpoczęłaś
dyskusję. Nie pamiętam tej rozmowy za dobrze, bo kiedy tak mówiłaś i mówiłaś
serce waliło mi jak oszalałe. Czy to jest właśnie miłość? – myślałem. Udając,
że Cię słucham nie mogłem oderwać od Ciebie oczu. W nocy rozmyślałem Tylko o
Tobie. W przeciwieństwie do Ciebie i mojego brata, ja bardziej należałem do
tych spokojnych osób. Jakby tak pomyśleć
to z temperamentu raczej jestem flegmatykiem. Czyżby powiedzenie przeciwieństwa się przyciągają w moim
przypadku okazało się prawdą?. Następnego dnia starałem się być bardziej
śmielszy. Bez pytania przed zajęciami przysiadłem się do Ciebie, co Cię
niezmiernie ucieszyło. Wytłumaczyłem wcześniej bratu całą sytuację i wyjaśniłem,
że chcę siedzieć razem z Tobą. Nawet się ucieszył na tę myśl. Przez moją
nieśmiałość poznawanie nowych osób nie przychodziło mi tak łatwo, jak u innych.
Przed zajęciami i na przerwach między lekcjami rozmawiałem z Audrey cały czas.
Wtedy dowiedziałem się o Tobie paru rzeczy. Między innymi, że rówieśnicy często
nazywają Cię wróżką, przez Twój kolor włosów, co nie za bardzo Ci się podoba, a
także, że nauczyciel Niklaus, który prowadzi przedmioty na temat „ Bezpieczeństwa
w Krainie” to Twój tata. Na jego lekcjach starałem się być, jak najbardziej aktywny. Chyba chciałem
Ci zaimponować. Każdego dnia nie przestawałaś mnie intrygować. Twoja tryskająca
entuzjazmem osobowość przyciągała mnie jak magnez, ale nie tylko...byłaś osobą
o dobrym sercu. Czułem to. Stałaś się moją prawdziwą przyjaciółką, której mogę
się zwierzyć ze wszystkiego – myślę, że odczuwałaś podobnie. Dzięki Tobie
zacząłem się bardziej otwierać na ludzi. Miałaś na mnie dobry wpływ. Wszystko
jednak się zmieniło, kiedy powiedziałaś mi, że odchodzisz. Myślałem, że moje
serce rozpadnie się na kawałki. Doskonale pamiętam ten dzień i naszą rozmowę.
- Co, jak to?! – rozpaczliwie krzyknąłem.
- Zostałam przydzielona do opieki nad jedną dziewczynką –
oznajmiłaś ze smutkiem.
- Nie mogą wybrać kogoś innego? Dlaczego akurat Ty? – nie
potrafiłem się z tym pogodzić.
Patrzyłem na Twoje zaszklone od napływających łez oczy. Po
chwili rzuciłaś się w moje ramiona i zaczęłaś szlochać. Objąłem Cię mocno i tak
trwaliśmy jakiś czas.
- Nie mam wyjścia, mój tata tego chce. Nie wiem, dlaczego – przyznałaś
z desperacją w głosie.
- Spróbuję go przekonać, abyś została – mówiłem wciąż
trzymając ją w ramionach.
- Ta decyzja jest ostateczna. Tatuś mówi, że nie jesteśmy
tutaj bezpieczni – powiedziałaś z łamiącym się głosem.
Będąc dzieckiem, nie wiedziałem, jak źle się dzieje w naszej
Krainie. Rodzice nie wtajemniczali mnie za wiele. Chcieli mi tego oszczędzić.
Mama tylko powtarzała, abym nie przekraczał bariery na skraju bezpiecznej
strefy. Nigdy tam nawet nie poszedłem.
Nadszedł dzień rozstania.
- Zobaczymy się jeszcze? – spytałem niepewnie.
- Nie wiem – powiedziałaś cicho.
Wyjąłem z kieszeni u spodni dwie bransoletki, które zrobiłem
z czerwonych brokatowych żyłek, filofunów.
Sama uczyłaś mnie je wykonywać. Pokazywałaś mi, co jeszcze można z nich
stworzyć. Krokodyla, kwiatka, żółwia... właściwie wszystko. Dość szybko pojąłem
te tajne techniki. To stało się naszym ulubionym zajęciem po szkole. Postanowiłem
zrobić jedną dla Ciebie, aby Ci o mnie przypominała. Tak też uczyniłem.
- Jedna jest dla Ciebie, druga dla mnie – podałem Ci bransoletkę.
– Jak będziemy je nosić, to zawsze będziemy o sobie pamiętać – powiedziałem dobitnie.
Od razu ją założyłaś, co mnie niezwykle ucieszyło. Zaczęłaś
się jej przyglądać.
- Kołowy wzór – zauważyłaś.
Wtedy podeszłaś do mnie i pocałowałaś mnie w lewy policzek.
Zrobiłem się cały purpurowy. Chwyciłem Cię za ręce i tak samo jak Ty, też Cię
pocałowałem. Zrozumiałem wtedy, że nie darzę Cię tylko przyjaźnią, ale czymś
więcej. ZAKOCHAŁEM SIĘ W TOBIE DO SZALEŃSTWA! Żywiłem wobec Ciebie głębokie i
szczere uczucie. Nie spodziewałem się, że w wieku siedmiu lat mi się to przytrafi.
Od pierwszego wejrzenia już to wiedziałem, ale bez przerwy szukałem jakichś
wymówek. Chciałem Ci to powiedzieć, ale nie potrafiłem. Czułem, że to tylko
pogorszy sytuacje a rozstanie okaże się dla Ciebie bardziej bolesne. Próbowałem
nawet stłumić uczucia i udawać, że wszystko jest w porządku.
- Będzie dobrze – powtarzałem patrząc w jej głębokie brązowe
oczy.
- Nigdy jej nie zdejmę – powiedziałaś drżącym głosem.
- Ja też – odpowiedziałem ze smutkiem powstrzymując łzy.
Teraz to Ty, spojrzałaś mi głęboko w oczy.
-Słowo?
-Słowo - przypieczętowałem Naszą obietnicę.
Świetny rozdział! Czekam na następny. Dużo weny życzę ;)
OdpowiedzUsuń