czwartek, 9 kwietnia 2020

Rozdział 12


Usiadłyśmy na łóżku. Aurelia pozwoliła mi się wypłakać i uspokoić. Po dłuższej chwili było mi już lepiej. Wyznałam anielicy, co spowodowało u mnie ten wybuch płaczu. 
 
- Rozumiem Cię – rzekła.

Jeszcze mocniej mnie objęła.

- Naprawdę bardzo się martwię – powiedziałam łykając łzy.

- Audrey jest pod dobrą opieką.  Wszystko będzie dobrze – powiedziała przekonującym głosem.

Przestałam się już zanosić.

Aurelia lekko westchnęła po czym wstała z łóżka.  Zrobiła kilka kroków w tył i stanęła przede mną. Patrzyła na mnie z tajemniczym wyrazem na twarzy.

Skupiona czekałam w milczeniu, aż się odezwie. 

- Nasze narady są poufne. Myślę jednak, że zrobię wyjątek – oznajmiła.

Nastała chwila ciszy. Ciekawość zaczęła zżerać mnie od środka.

W końcu zaczęła mówić:

- Rozmawiałyśmy wczoraj o całym zajściu. To, że demony Cię zlokalizowały bardzo nas zastanawia. Niewiele osób wie o Tobie.

Przerwała swoją wypowiedz i zamyśliła się. Tak jak wcześniej usiadła obok mnie. Położyła swoją dłoń na moim prawym ramieniu.

- Lilly i Nataniel polecą na Ziemię i zobaczą jak wygląda sytuacja. Jeżeli wszystko pójdzie po naszej myśli, już niedługo zobaczysz rodziców.

Te słowa bardzo mnie ucieszyły, aż poderwałam się z łóżka.

- Naprawdę, mogę ich niedługo zobaczyć?

Kiwnęła  głową uśmiechając się.

Znowu zaczęły mi płynąć łzy, ale ze szczęścia.

- Teraz spróbuję poprawić Ci humor. Przecież od tego jestem. Co powiesz na dowcip?

Zachęcająca mina anielicy mówiła sama za siebie.

- Dajesz - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach.

- Zaczynamy Kurs rozweselania!  - powiedziała donośnym głosem, jakby miała ogłosić przemówienie do tłumu ludzi. Rozbawiło mnie to.
- A więc zaczynamy:


Gość do kelnera:, „ Dlaczego restauracja nazywa się Wielkie oczy?

Dowie się pan jak przyniosę rachunek!”


- I co? Podobał Ci się żart? – Zapytała anielica.

- Nawet – lekko zachichotałam - Znasz jakieś inne?

Anielica nie potrzebowała większej zachęty.


„Ale nudny program leci dziś w TV! – skarży się Maksowi 95-letni dziadek.

Dziadku, ty przecież źle postawiłeś fotel i oglądasz akwarium.

Widzę, wnusiu, że znowu dałeś się nabrać.”


- Gdy mamy dziewięćdziesiąt pięć lat, to poczucie humoru nie musi słabnąć – zaznaczyła z przekonaniem Aurelia.

- Tak to prawda. Ważne, aby czuć się młodym duchem. Wiek nie ma znaczenia – zgodziłam się z nią.

- Znam jeszcze kilka - posłała mi figlarny uśmieszek.


"Przychodzi mężczyzna do sklepu z puzzlami i mówi:

Poproszę puzzle z wieloma częściami.

Sprzedawczyni daje tysiąc puzzli.

Niech pani sobie nie żartuje, jestem zawodowcem.

Daje mu pięć tysięcy puzzli.

Takie to układam w dziesięć minut.

Daje mu dziesięć tysięcy puzzli.

Takie moje dzieci układają w trzydzieści minut.

Zdenerwowana sprzedawczyni nie wytrzymuje.

To niech pan idzie na drugą stronę ulicy. Tam jest piekarnia. Kup sobie pan tam bułkę tartą i złóż rogala."


Wtedy zaczęłam się śmiać. Ten „Kurs Rozweselania” w wykonaniu Aurelii, która świetnie podkładała głos postaciom naprawdę poprawił mi humor.

- Skąd bierzesz te dowcipy? – spytałam podśmiewając się.

- Z życia codziennego –powiedziała wzruszając ramionami – Niejedno widziałam.

Po jej kwaśniej minie dało się zauważyć, że może niekoniecznie wszystko chciała zobaczyć, czy usłyszeć.

- Hej, też znam jeden!

Za drzwiami rozległ się podśmiewujący głos Nataniela.

- Podsłuchujesz nas!?  - Aurelia huknęła do niego zza drzwi. 

- I tak, i nie – zaczął jeszcze bardziej chichotać.

Spojrzałyśmy po sobie.

- Czyli jak w końcu? – spytała lekko zniecierpliwiona anielica.

Po braku odpowiedzi z jego strony nie wytrzymała i otworzyła mu drzwi. Wtedy wstałam z łóżka i wolnym krokiem stanęłam obok nich.  Widząc, że jestem dostatecznie blisko Nataniel zaczął mówić:

- Chciałem tylko powiedzieć, że znalazłem Willa. Nie było Cię w pokoju. Pomyślałem, że może jesteście razem.  Miałem zapukać, ale...

Podrapał się po karku.

- Usłyszałem, że jest u Was jakoś wesolutko i ciekawość wzięła górę.

Wzruszył lekko ramionami.

Nagle spojrzał na mnie i znieruchomiał.

- Wyglądasz, jakbyś wróciła z pogrzebu – stwierdził po moim wyglądzie.

Zamiast mu odpowiedzieć tylko spuściłam wzrok. Nie miałam ochoty znów podejmować tej trudnej dla mnie kwestii, dlatego postanowiłam zignorować jego uwagę i zmienić temat.

- Od ilu minut tutaj stoisz? – wymijająco zapytałam.

- Hmm, od żartu z akwarium. Też chcę Wam coś opowiedzieć – odrzekł po chwili.

Chrząknął dwa razy zanim zaczął mówić: 


 Uświadomiłem sobie, że kamizelki generalnie są do ochrony

Kamizelka ratunkowa – nie utoniesz

Kamizelka drogowa – nie przejedzie cię samochód

Kamizelka kuloodporna – nie postrzelą

No i kamizelka wełniana, zapinana na guziki – uchroni cię przed dziewczynami.


W ostatnim wersie wymownie na mnie patrzył. Nie wiedziałam, jak mam to odbierać. 

- Dobra, zmykam – powiedział i szybkim krokiem się oddalił.

Stałyśmy jak osłupiałe. Patrzyłyśmy jak wchodzi pospiesznie do pokoju i zamyka za sobą drzwi.  Cała sytuacja wydała się jakaś... nie wiem, dziwna? – zapytałam samą siebie.

- Eh... - Aurelia próbowała coś powiedzieć, ale jakby nie mogła z siebie wydusić.

- Czuję się już lepiej – zasygnalizowałam, aby od nowa zacząć rozmowę jak gdyby nigdy nic.

Anielica pokręciła głową, tak jakby chciała uporządkować myśli i zwróciła się w moją stronę. 

- To dobrze, cieszę się - powiedziała ze szczerym uśmiechem na ustach.  – Ale to nie wszystko – dodała tajemniczo. Czytam Ci teraz w myślach i wiesz, co....

 Przez chwilę zrobiła pauzę.

 - Widzę, że zaraz się ze mną gdzieś wybierzesz. Mamy dużo czasu do śniadania.

- Na co? -  zapytałam zdumiona tym obrotem wydarzeń.

Wtedy usłyszałam otwierające się drzwi od czyjegoś pokoju. Wyłoniła się z nich Alice.

Przetarła oczy. Chyba się jeszcze całkiem nie obudziła.

- Usłyszałam głośne rozmowy – powiedziała jednocześnie ziewając. - Aurelia, czemu stoisz w koszuli nocnej z Ariadną na środku korytarza?- nie kryła zdziwienia w oczach.

Sama bym chciała wiedzieć – rozmyślałam w duchu.

- Zabieram ją do naszego miejsca - Aurelia puściła jej oczko.

Alice nagle się ożywiła.

- Aaaa, naszego miejsca.

Wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.

- Mogę z Wami iść? – Alice spytała nieśmiało.

- Pewnie – ochoczo powiedziała Aurelia.

- Przebieramy się? – zaproponowała Alice.

- Nie, to zajmie nam więcej czasu – odpowiedziała pospiesznie.

Obie wzięły mnie pod rękę i zaczęły gdzieś prowadzić. Tylko gdzie? – zastanawiałam się.

1 komentarz:

  1. Super rozdział. Bardzo mi się podoba. Czuję, że Audrey może być zagrożona. Ariadne tak świetnie się z nimi dogaduje.

    OdpowiedzUsuń