Usiadłyśmy na łóżku. Aurelia pozwoliła mi się wypłakać i uspokoić. Po dłuższej chwili było mi już lepiej. Wyznałam anielicy, co spowodowało u mnie ten wybuch płaczu.
- Rozumiem Cię – rzekła.
Jeszcze mocniej mnie objęła.
- Naprawdę bardzo się martwię – powiedziałam łykając łzy.
- Audrey jest pod dobrą opieką. Wszystko będzie dobrze – powiedziała
przekonującym głosem.
Przestałam się już zanosić.
Aurelia lekko westchnęła po czym wstała z łóżka. Zrobiła kilka kroków w tył i stanęła przede
mną. Patrzyła na mnie z tajemniczym wyrazem na twarzy.
Skupiona czekałam w milczeniu, aż się odezwie.
- Nasze narady są poufne. Myślę jednak, że zrobię wyjątek –
oznajmiła.
Nastała chwila ciszy. Ciekawość zaczęła zżerać mnie od
środka.
W końcu zaczęła mówić:
- Rozmawiałyśmy wczoraj o całym zajściu. To, że demony Cię
zlokalizowały bardzo nas zastanawia. Niewiele osób wie o Tobie.
Przerwała swoją wypowiedz i zamyśliła się. Tak jak wcześniej usiadła obok mnie. Położyła
swoją dłoń na moim prawym ramieniu.
- Lilly i Nataniel polecą na Ziemię i zobaczą jak wygląda
sytuacja. Jeżeli wszystko pójdzie po naszej myśli, już niedługo zobaczysz
rodziców.
Te słowa bardzo mnie ucieszyły, aż poderwałam się z łóżka.
- Naprawdę, mogę ich niedługo zobaczyć?
Kiwnęła głową uśmiechając
się.
Znowu zaczęły mi płynąć łzy, ale ze szczęścia.
- Teraz spróbuję poprawić Ci humor. Przecież od tego jestem.
Co powiesz na dowcip?
Zachęcająca mina anielicy mówiła sama za siebie.
- Dajesz - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach.
- Zaczynamy Kurs
rozweselania! - powiedziała donośnym
głosem, jakby miała ogłosić przemówienie do tłumu ludzi. Rozbawiło mnie to.
- A więc zaczynamy:
- A więc zaczynamy:
Gość do kelnera:, „
Dlaczego restauracja nazywa się Wielkie oczy?
Dowie się pan jak
przyniosę rachunek!”
- I co? Podobał Ci się żart? – Zapytała anielica.
- Nawet – lekko zachichotałam - Znasz jakieś inne?
Anielica nie potrzebowała większej zachęty.
„Ale nudny program leci
dziś w TV! – skarży się Maksowi 95-letni dziadek.
Dziadku, ty przecież
źle postawiłeś fotel i oglądasz akwarium.
Widzę, wnusiu, że znowu
dałeś się nabrać.”
- Gdy mamy dziewięćdziesiąt pięć lat, to poczucie humoru nie
musi słabnąć – zaznaczyła z przekonaniem Aurelia.
- Tak to prawda. Ważne, aby czuć się młodym duchem. Wiek nie
ma znaczenia – zgodziłam się z nią.
- Znam jeszcze kilka - posłała mi figlarny uśmieszek.
"Przychodzi mężczyzna do
sklepu z puzzlami i mówi:
Poproszę puzzle z
wieloma częściami.
Sprzedawczyni daje
tysiąc puzzli.
Niech pani sobie nie
żartuje, jestem zawodowcem.
Daje mu pięć tysięcy
puzzli.
Takie to układam w
dziesięć minut.
Daje mu dziesięć
tysięcy puzzli.
Takie moje dzieci układają w
trzydzieści minut.
Zdenerwowana
sprzedawczyni nie wytrzymuje.
To niech pan idzie na
drugą stronę ulicy. Tam jest piekarnia. Kup sobie pan tam bułkę tartą i złóż
rogala."
Wtedy zaczęłam się śmiać. Ten „Kurs Rozweselania” w wykonaniu Aurelii, która świetnie podkładała
głos postaciom naprawdę poprawił mi humor.
- Skąd bierzesz te dowcipy? – spytałam podśmiewając się.
- Z życia codziennego –powiedziała wzruszając ramionami – Niejedno
widziałam.
Po jej kwaśniej minie dało się zauważyć, że może niekoniecznie
wszystko chciała zobaczyć, czy usłyszeć.
- Hej, też znam jeden!
Za drzwiami rozległ się podśmiewujący głos Nataniela.
- Podsłuchujesz nas!?
- Aurelia huknęła do niego zza drzwi.
- I tak, i nie – zaczął jeszcze bardziej chichotać.
Spojrzałyśmy po sobie.
- Czyli jak w końcu? – spytała lekko zniecierpliwiona
anielica.
Po braku odpowiedzi z jego strony nie wytrzymała i otworzyła
mu drzwi. Wtedy wstałam z łóżka i wolnym krokiem stanęłam obok nich. Widząc, że jestem dostatecznie blisko Nataniel
zaczął mówić:
- Chciałem tylko powiedzieć, że znalazłem Willa. Nie było Cię
w pokoju. Pomyślałem, że może jesteście razem.
Miałem zapukać, ale...
Podrapał się po karku.
- Usłyszałem, że jest u Was jakoś wesolutko i ciekawość
wzięła górę.
Wzruszył lekko ramionami.
Nagle spojrzał na mnie i znieruchomiał.
- Wyglądasz, jakbyś wróciła z pogrzebu – stwierdził po moim
wyglądzie.
Zamiast mu odpowiedzieć tylko spuściłam wzrok. Nie miałam
ochoty znów podejmować tej trudnej dla mnie kwestii, dlatego postanowiłam
zignorować jego uwagę i zmienić temat.
- Od ilu minut tutaj stoisz? – wymijająco zapytałam.
- Hmm, od żartu z akwarium. Też chcę Wam coś opowiedzieć –
odrzekł po chwili.
Chrząknął dwa razy zanim zaczął mówić:
Uświadomiłem sobie, że kamizelki generalnie są
do ochrony
Kamizelka ratunkowa –
nie utoniesz
Kamizelka drogowa – nie
przejedzie cię samochód
Kamizelka kuloodporna –
nie postrzelą
No i kamizelka wełniana, zapinana na guziki – uchroni cię
przed dziewczynami.
W ostatnim
wersie wymownie na mnie patrzył. Nie wiedziałam, jak mam to odbierać.
- Dobra,
zmykam – powiedział i szybkim krokiem się oddalił.
Stałyśmy jak
osłupiałe. Patrzyłyśmy jak wchodzi pospiesznie do pokoju i zamyka za sobą
drzwi. Cała sytuacja wydała się jakaś...
nie wiem, dziwna? – zapytałam samą siebie.
- Eh... -
Aurelia próbowała coś powiedzieć, ale jakby nie mogła z siebie wydusić.
- Czuję się już lepiej – zasygnalizowałam, aby od nowa zacząć
rozmowę jak gdyby nigdy nic.
Anielica pokręciła głową, tak jakby chciała uporządkować
myśli i zwróciła się w moją stronę.
- To dobrze, cieszę się - powiedziała ze szczerym uśmiechem
na ustach. – Ale to nie wszystko –
dodała tajemniczo. Czytam Ci teraz w myślach i wiesz, co....
Przez chwilę zrobiła
pauzę.
- Widzę, że zaraz się
ze mną gdzieś wybierzesz. Mamy dużo czasu do śniadania.
- Na co? - zapytałam
zdumiona tym obrotem wydarzeń.
Wtedy usłyszałam otwierające się drzwi od czyjegoś pokoju.
Wyłoniła się z nich Alice.
Przetarła oczy. Chyba się jeszcze całkiem nie obudziła.
- Usłyszałam głośne rozmowy – powiedziała jednocześnie
ziewając. - Aurelia, czemu stoisz w koszuli nocnej z Ariadną na środku
korytarza?- nie kryła zdziwienia w oczach.
Sama bym chciała wiedzieć – rozmyślałam w duchu.
- Zabieram ją do naszego miejsca - Aurelia puściła jej oczko.
Alice nagle się ożywiła.
- Aaaa, naszego miejsca.
Wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
- Mogę z Wami iść? – Alice spytała nieśmiało.
- Pewnie – ochoczo powiedziała Aurelia.
- Przebieramy się? – zaproponowała Alice.
- Nie, to zajmie nam więcej czasu – odpowiedziała pospiesznie.
Obie wzięły mnie pod rękę i zaczęły gdzieś prowadzić. Tylko
gdzie? – zastanawiałam się.
Super rozdział. Bardzo mi się podoba. Czuję, że Audrey może być zagrożona. Ariadne tak świetnie się z nimi dogaduje.
OdpowiedzUsuń