Odeszłaś
Dni mijały, a Ty nie przychodziłaś. Z czasem pogodziłem się z myślą, że mogę Cię już nigdy nie zobaczyć. Zgodnie z obietnicą nie rozstawałem się z bransoletką, ale i bez niej, nigdy bym Cię nie zapomniał. Z biegiem lat nawiązywałem nowe znajomości i przyjaźnie. Nataniel sugerował, abym znalazł sobie dziewczynę, ale nie chciałem go słuchać. Czułem, że już nigdy nikogo tak nie pokocham jak Ciebie. Podobno przybywałaś na krótko do Naszej Krainy, ale tylko po to, aby zdawać relację „Radzie Bezpieczeństwa”, która składała się z Lilly, Alice i Aureli, które później poznałem.
Dni mijały, a Ty nie przychodziłaś. Z czasem pogodziłem się z myślą, że mogę Cię już nigdy nie zobaczyć. Zgodnie z obietnicą nie rozstawałem się z bransoletką, ale i bez niej, nigdy bym Cię nie zapomniał. Z biegiem lat nawiązywałem nowe znajomości i przyjaźnie. Nataniel sugerował, abym znalazł sobie dziewczynę, ale nie chciałem go słuchać. Czułem, że już nigdy nikogo tak nie pokocham jak Ciebie. Podobno przybywałaś na krótko do Naszej Krainy, ale tylko po to, aby zdawać relację „Radzie Bezpieczeństwa”, która składała się z Lilly, Alice i Aureli, które później poznałem.
Idąc do przychodni miałem pewne obawy. Nie widzieliśmy się od
9 lat. Za wiele się nie zmieniłem, ale czy Ty? Jaka będzie Twoja reakcja na mój
widok? Czy mnie poznasz? – myślałem niepewnie.
Wszedłem na drugie piętro. Doskonale wiedziałem, gdzie
znajdują się sale szpitalne, dla chorych pacjentów. Chciałem wejść do Ciebie
niezauważalnie. Na szczęście zobaczyłem Melę, pielęgniarkę, z którą mam bardzo
dobre kontakty.
- Cześć Melu – przywitałem się.
- Co Cię tu sprowadza o tej porze? – od razu przeszła do
sedna.
- Nic takiego – odpowiedziałem obojętnie, próbując nie
okazywać zbyt wielkich emocji. – Wiesz, słyszałem, że Audrey jest u Was.
Zaprowadziłabyś mnie tam? – spytałem szepcąc jej do ucha.
- Jasne – powiedziała cicho i zaczęła mnie prowadzić do sali,
w której leżała.
Doszliśmy na miejsce. W pokoju znajdowała się jakaś
pielęgniarka.
- Słuchaj – zwróciłem się do Meli – Czy mógłbym z Audrey
zostać sam na sam?
- Zobaczę, co da się zrobić – rzekła i poszła z nią rozmawiać. Po chwili ta kobieta, podeszła do mnie.
-
Tylko na pięć minut. Jak będzie się coś działo niedobrego masz
mnie od razu zawołać. Będę cały czas w pobliżu - powiedziała
stanowczym tonem.
Doskonale ją rozumiałem. Audrey była teraz pod jej opieką.
- Oczywiście – odpowiedziałem natychmiast.
- Nazywam się Meg. Proszę wołaj mnie po imieniu, od razu się
zjawię – odrzekła.
Mela jeszcze puściła mi oczko zanim się obie oddaliły.
Cichym
krokiem wszedłem do środka i podszedłem do
Ciebie bliżej. Spałaś. Od razu Cię rozpoznałem po kolorze włosów. To
byłaś Ty! Światło gwiazd przechodzące przez okno padało na Ciebie. Byłaś
taka piękna, jak
prawdziwy Anioł – zaśmiałem się lekko, bo przecież jesteś Aniołem.
Dostrzegłem
połyskującą bransoletkę na Twojej prawej ręce, którą przed laty Ci podarowałem. Wciąż ją nosiłaś. Przypomniały mi się nasze wspólne dziecięce
chwile. A
więc nie zapomniałaś o mnie. Uklęknąłem
przy Tobie i delikatnie chwyciłem Twoją dłoń. Jest taka ciepła – zaniepokoiło
mnie to. Odchyliłem z Ciebie kołdrę i dostrzegłem siną ranę na Twoim prawym
udzie – przestraszyłem się. Posmarowane były na niej różne maści, ale całość
nie wyglądała najlepiej. Musiałem się dowiedzieć więcej o Twoim stanie.
Pocałowałem Cię jeszcze w skroń i wyszedłem z sali zmartwiony. Mela i Meg stały
niedaleko. Podszedłem do nich, aby zapytać, gdzie może być Angeles. Od Nataniela dowiedziałem się, że odpowiada za jej leczenie.
- Wiecie gdzie może być Angeles – spytałem rozgorączkowany.
- Cały dzień czuwała nad Audrey. W końcu za Naszą namową
zasnęła – powiedziała Mela.
- Zaprowadzicie mnie do niej, może nie śpi? – zapytałem.
Dziewczyny spojrzały po sobie.
- Błagam – powiedziałem z desperacją w głosie.
W końcu zaczęły mnie do niej prowadzić. Widziałem, że miny
miały niepewne. Ale musiałem wiedzieć. Inaczej głowa mi eksploduje. Od czasu
zniknięcia rodziców, nie pamiętam dnia, w którym tak bym wychodził z siebie.
Weszliśmy do sali, która znajdowała się na końcu korytarza.
Angeles faktycznie spała. Nie miałem serca, żeby jej teraz budzić. Wyglądała
jak wrak człowieka. Aż zrobiło mi się jej szkoda. Zwróciłem się w stronę
dziewczyn.
- Przepraszam, że...- miałem w sobie nawyk przepraszania,
kiedy postawię kogoś w niezręczniej sytuacji.
- Nie dokańczaj,
rozumiem Cię – uśmiechnęła się Mela.
- Wpadnę tu jutro – oznajmiłem i odwróciwszy się wyszedłem z
sali.
W drodze ciągle rozmyślałem o Audrey. Tak bardzo się o nią martwiłem.
Najpierw utrata rodziców, jeżeli ona...- nie przyjmowałem nawet takiego
scenariusza do wiadomości. Wyczerpany i
zblazowany, chwiejnym krokiem wszedłem do pokoju. Wtedy zobaczyłem, że nie ma
Nataniela.
Wracamy do Ariadny...
Tej nocy miałam nietypowy sen. Śniło mi się uciekające stado
zwierząt, składające się głównie z saren i jeleni. Za nimi widniała czyjaś
sylwetka. Leniwie się przeciągnęłam. Pierwszy raz śniło mi się coś takiego.
Leżałam otulona w przytulną, kołderkę jakiś czas. Wygramolenie się z łóżka okazało się
trudniejsze niż myślałam. – Takie mięciutkie i przytulne, jak tu teraz wstać –
myślałam uśmiechając się pod nosem. Postanowiłam, jednak przyjąć to trudne dla
mnie wyzwanie. - Policzę do stu i to zrobię – głośno mówiąc
postanowiłam. Zaczęłam wolno liczyć, patrząc w sufit. Dopiero wtedy dostrzegłam
wielkie witraże okienne z motywem czerwonej róży, które się tam znajdowały.
Sekundy mijały, a ja nie mogłam oderwać od nich oczu. Wtedy rozległo się pukanie do drzwi.
Odruchowo poderwałam się z łóżka, jak oszalała.
- Kto tam? – spytałam próbując doprowadzić się szybko do
ładu.
- To ja Aurelia. Wpuścisz mnie?
Poprawiwszy swoją spódnicę i rozczesując jeszcze rękami moje
długie kasztanowe włosy z jasnymi refleksami otworzyłam.
- Nie obudziłam Cię? – spytała. – Wyglądasz, jakbyś wróciła z
wojny – zachichotała.
- Wielkie dzięki – posłałam jej wymowne, zabawne spojrzenie. –
Od razu, jak przyszłam do pokoju, odleciałam.
- Tak naprawdę jest jeszcze wcześnie – przyznała anielica. –
Przyszłam do Ciebie w innej sprawie. Nataniel wspominał Ci wczoraj, że gdzieś
idzie? Will szuka go już od kilku godzin.
- Nie, nic mi nie mówił – odpowiedziałam.
- Jak go zobaczysz to daj mi znać albo Willowi – próbowała
udawać, że wszystko jest w porządku, ale widziałam zmartwienie w jej oczach. –
U siebie masz stojący zegar. O godzinie 9.00 zbieramy się na śniadanie.
Poczekamy na Ciebie, nie martw się – powiedziała z uśmiechem na ustach.
- Nie lubię, jak ktoś na mnie czeka. Wtedy zaczynam się
stresować. Ale, dzięki, że mówisz mi o tym. Już widzę siebie
plączącą się po tych korytarzach – uśmiechnęłam się do niej zastanawiając się jednocześnie, gdzie podziewa się Nataniel.
O wilku mowa.
Nataniel przeszedł obok nas jak gdyby nigdy nic.
- Nat, gdzie byłeś martwiliśmy się! – krzyknęła rzucając mu się niemal na szyję.
- To już przejść się nie wolno? – powiedział udając
obrażonego, jednocześnie delikatnie uwolniwszy się z jej objęć.
- Dlaczego nikogo nie poinformowałeś?! Brat Cię szuka! – zaznaczyła z wyrzutem.
- Nie było go – wymownie na nią spojrzał, po czym głośno westchnął.
- Śnił mi się koszmar. Nie mogłem zasnąć – wyznał po dłuższej chwili.
- Zostawiaj następnym razem karteczkę. On Cię, chociaż
poinformował, że idzie – powiedziała już nieco łagodniejszym tonem.
- Dobrze mamo – posłał jej figlarny uśmieszek.
- Pójdę odszukać Willa. Widzimy się na śniadaniu – powiedział
zwracając się do nas dwóch.
Miał już iść, ale zawiesił jeszcze na mnie swój przenikliwy wzrok.
Poczułam się lekko zakłopotana. Tym bardziej, że nie wyglądałam teraz tak
dobrze, jakbym tego chciała. Po chwili odwrócił ode mnie głowę i zniknął za
zakrętem.
- Ten chłopak jest niemożliwy - powiedziała Aurelia kręcąc
głową.
- To samo powiedziałam mu wczoraj – przypomniałam sobie
ostatnią rozmowę z Natanielem i musiałam się z nią pod tym względem zgodzić. Dodałabym
jeszcze, że tajemniczy- tę myśl zachowałam już dla siebie.
-Widać, że się przyjaźnicie - wywnioskowałam z wcześniejszych zdarzeń.
-Widać, że się przyjaźnicie - wywnioskowałam z wcześniejszych zdarzeń.
- Tak to prawda – wyznała.
- Jesteście ze sobą blisko?
Ugryzłam się w język. Ariadne, co Ty znowu mówisz? – krzyczałam w
duchu. Przecież to Cię nie dotyczy. Czyżbym przejawiała odruchy zazdrości?!
Przecież nawet go dobrze nie znam! – starałam się odgonić jak najszybciej tą nieprawdopodobną
myśl.
- Chodzi Ci o to rzucenie się mu na szyję? – spytała Aurelia.
Trafiła w sedno, bo
wtedy przyszło mi takie skojarzenie. Skinęłam twierdząco głową. Próbowałam w
mimice i gestach pokazać, że ta wiadomość jest mi zupełnie obojętna.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale rzeczywiście trochę
przesadziłam. Z natury nie jestem choleryczką. Tylko mnie ponosi, gdy się o
kogoś martwię - wyznała mi.
- Dobrze Cię rozumiem, też tak mam –powiedziałam szczerze. –
Czasem coś powiem albo zrobię zanim pomyślę czy to było właściwe – dodałam
myśląc o tym, co przed chwilą mi się wymsknęło.
- A więc coś nas łączy – zaśmiała się – Wiesz ja jestem
bardziej tą od rozweselania i dobrego humoru. Każda tu z nas ma swoją
specjalność. Alice pocieszy Cię jak nikt inny. Jest prawdziwym oparciem w
trudnych chwilach. Lilly jest dla nas niczym starsza siostra, dlaczego czasami zwracamy się do niej pełnym imieniem Lilianna. Will jest dobrym
słuchaczem, przez swoją spokojną naturę. Nataniel.. eeeh sama wiesz...-anielica
przewróciła oczami. – Jesteśmy, jak jedna wielka rodzina – podsumowała.
Na te słowa zaczęłam rozmyślać o swoich rodzicach. Czy nic im
nie jest? Nie zaatakowały ich demony? Przez dłuższy czas tłumiłam podświadomie
moje obawy, ale zaczęły wychodzić ze mnie na wierzch. Audrey, czy u niej
wszystko dobrze? Po tej myśli nie wytrzymałam i po mojej twarzy zaczęły płynąć
łzy, których nie byłam już w stanie kontrolować.
- Ariadno dobrze się czujesz? – spytała Aurelia z troską w
głosie.
Wtedy wybuchłam. Rozpłakałam się na dobre.
- Już wszystko będzie dobrze - powiedziała i czule mnie
objęła.
Ciągle miałam najmroczniejsze wizje. Nie było przy mnie Audrey, ani moich rodziców. Nie
wiedziałam czy ich jeszcze zobaczę. Z niepokoju zaczęłam cała drżeć. Aurelia
przytuliła mnie jeszcze mocnej.
- Chodźmy do środka – zaproponowała
Czułam, że siły zaczynają mnie opuszczać. Aurelia wzięła mnie
pod ramię i weszłyśmy razem do mojej sypialni.
Ooooo. Will♡♡♡ wszystko na pewno będzie dobrze. Chyba wyczuwam chemię między Ariadne,a Natanielem. Pisz dalej. Świetne opowiadanie! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń